-Mary, wszystko ok? - Lova spojrzała na mnie jak na ducha. Podążyła wzrokiem za moim i spytała - Co? Ten facet? Podoba ci się? Ale ty przypadkiem nie masz... Chłopaka?
-Ależ Lova, nie o to chodzi... -oznajmiłam nie odrywając wzroku od postaci.
-A o co?
-Ja... Ja go skądś znam... - W tym momencie mężczyzna spojrzał się na mnie. Z oddali usłyszałyśmy jego głos.
-Mary? Czy to ty? - Spytał. - Pewnie mnie nie pamiętasz, ale... - zwiesił smutno głowę, gdy rozpłakałam się i rzuciłam mu na szyję.
-Mario! Dlaczego tyle cię nie było w rodzinnej stajni? Ja już zapomniałam. Tak za tobą tęskniłam!
-Okej? Czy ja o czymś nie wiem? - Lova wyraźnie była zmieszana.
-Usiądźmy przy stoliku. Wszytsko sobie wyjaścimy. - Żekł Mario.
-----------------------------------------------------------
30 min. później
------------------------------------------------------------Czy ja dobrze rozumiem? Jeszcze raz... Chcesz powiedzieć, że Mario jest twoim starszym bratem, który zniknął jak miałaś 7 lat? - Lova starał się ułożyć wszystko w konkretną całość, gestykulując dłońmi.
-Dokładnie. Postanowiłem uciec z domu... I pozwolić ponieść się marzeniom... Tęskniłem za rodziną, ale cóż. Poszedłem dalej i dalej, aż byłem na tyle daleko, że zapomniałem... Czasami jeszcze śniliście się mi po nocach... - Wyspowiadał się Mario.
Rozmawialiśmy tak, aż na moim zegarku wybiła godzina 15:00. Wtedy postanowiliśmy udać się coś zjeść. Jako iż byliśmy przy mini-barze, Mario zabrał dla nas lody i dla siebie ciasto czekoladowe. Zjedliśmy śmiejąc się i opowiadając. Czuliśmy się wszyscy jak jedna rodzina. Zapomnieliśmy o reszcie świata. Mój segarek znów zawibrował, gdyż czynił to zawsze o pełnej godzinie. Wybiła 16:00.
Wstałam pośpiesznie wiedząc, że sama droga do Moorland zajmie mi jakieś 2 godziny. Jeszcze miałam rozsiodłać konia i odstawić go spowrotem do boksu. Ba! Jeszcze oporządzić bym musiała!
-Ohh... Mario. Muszę już jechać. Jeśli będę miała czas to przyjadę jutro. Lova, jedziesz ze mną? - W jednej chwili wskoczyłam na konia.
Lova dopiero wstawała z krzesła. Uczyniła to samo ze swoim wierzchowcem.
-Do zobaczenie dziewczyny! Trzymajcie się!
-Do widzenia braciszku! - Pomachałyśmy na pożegnanie i pomknęłyśmy tam skąd przyjechałyśmy.
-----------------------------------------------------------
KONIEC
CZYTASZ
Mary - Szczęściara
AventuraMary, to dziewczyna, która ma rękę do zwierząt. Potrafi uspokoić i oswoić najgroźniejsze zwierze. Pracuje jako stajenna gdy jeszcze nie wie o swoim talencie...