✪
— Tony, tak strasznie cię... — Brat przytulił mnie zbyt szybko i mocno, żebym zdążyła mu dokończyć, więc ostatecznie z tego zrezygnowałam. Oparłam swoją głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, dając kroplom spłynąć po moich policzkach. — Strasznie przepraszam...
Wtuliłam się w niego dość mocno, może odrobinkę za mocno, chcąc w ten sposób odczuć ulgę, a kiedy po chwili poczułam jego dłoń przejeżdżająca wzdłuż moim rozpuszczonych włosów — co zawsze było najprzyjemniejszym uczuciem na kuli ziemskiej — wiedziałam już, że to właśnie oznacza mieć rodzeństwo. Powoli ogarniałam swój oddech i szloch, a mój kochany braciszek delikatnie bujał nami, szepcząc coś pod nosem.
Jeszcze moment, a zasnęłabym tam tak, jak stałam.
Na ogół wyszło tak, że po mojej udanej akcji poskromienia paru nieudolnych bandytów, udaliśmy się w tych swoich zbrojach na dach Stark Tower. Udało nam się zniknąć, zanim prasa zauważyłaby, że prócz mnie na miejscu znalazł się też Iron Man, a dziennikarze zaczęliby wpierdalać się do nas z tymi swoimi mikrofonami. Po wylądowaniu na dachu oboje zdjęliśmy z siebie zbroje... i stało się to, co się stało.
Nie przytulałam brata chyba od wieków, słowo daję, ale wtedy właśnie najmocniej w życiu poczułam, że dokładnie tego potrzebowałam. Jakoś tak te złe emocje same ze mnie uciekły, gdy tylko Tony objął mnie swoimi ramionami. Mówiąc szczerze — przez te wszystkie lata brakowało mi czyjejś czułości, bliskości. Szukałam rozwiązania problemów na pierdyliard różnych sposób, a okazało się, że wystarczy mi uścisk starszego brata.
W tamtym momencie chciałam mu wyznać swoje wszystkie winy i błagać na kolanach o wybaczenie, powaga. Zachowałam się jak ostatnia franca, kiedy tak na niego naskoczyłam i dopóty nie widziałam w tym nic złego dopóki nie przypomniałam sobie jego wypowiedzi podczas naszej kłótni.
Zrozumiałam wtedy, że nie tylko ja miałam chujowe życie po tym, jak zginęli nasi rodzice. Zrozumiałam, ile musiał przejść Tony, żeby być tu, gdzie był. Ile zniósł i przeżył, żeby być tym Iron Manem nie tylko dla świata.
Żeby być nim dla siebie, bo tego właśnie potrzebował.
— Zachowałam się jak ostatnia idiotka... — ciągnęłam dalej, ignorując jego uciszające szepty, biorąc głębszy oddech i zaciskając usta, gdy znowu zebrało mi się na płakanie. — Nie miałam pojęcia, że ty... ty też to tak przeżyłeś. Ja, ja myślałam tylko o sobie i...
— Ej, mała — przerwał mi braciszek i odsunął mnie od siebie, trzymając moje ramiona swoimi rękami i starając się złapać ze mną kontakt wzrokowy. — Nawet Starkowie popełniają błędy, wiesz? Żadne z nas nie zachowało się tak, jak powinno. Powiem ci tak; też spieprzyłem tę sprawę z przyjazdem po całości i, mówię całkiem poważnie, gdybym mógł... powitałbym cię zupełnie inaczej, Audrey.
— Oh, brat, ja... Kurczę to miłe i w ogóle, ale strasznie słodzisz, braciszku, oj strasznie — mruknęłam z lekkim uśmiechem, dwoma szybkimi ruchami wycierając mokre policzki. — Nie jest ci od tego niedobrze?
Okay — czułości czułościami, ale trzeba było wiedzieć, kiedy tak zwani Starkowie powinni przejść na luźne żarty w rozmowie, aby pewne rzeczy nie wymknęły się nam za daleko. Nigdy nie byliśmy normalną rodziną, to niezbity fakt, toteż nie mieliśmy codziennych sposobów na takie rozmowy.
CZYTASZ
ironic | avengers (przerwa)
Fanfic❝- I tak żaden hotel nie będzie tak wielki jak twoja Tower. Po części też moja w sumie, nazwisko to samo. - Po moim trupie! Prędzej zmienię nazwę na Anthony Tower, niż podzielę się jej własnością!❞ ✪ Życie nie oszczędzało Audrey Stark w...