Nieustannie tłumaczę sobie, że jestem jeszcze młoda, że mam czas.
Że to dobrze było nie mieć problemów miłosnych tuż przed maturą.
Że mogłam skupić się na ważniejszych sprawach.Ale czasem tak bardzo potrzebuję, by ktoś mnie przytulił.
Podzielił się swoimi 36 stopniami podczas największego upału, osłonił ciałem przed natłokiem bieżących spraw, otoczył ramionami w taki sposób, by nikt nie widział i nie słyszał jak łkam z bezradności, bo właśnie uświadomiono mi, że nie jestem tak silna i niezależna, na jaką chciałam wyglądać.- Nie marudź tyle! Przecież nie jesteś trędowata! Przytulają Cię! - znów odzywa się we mnie ta racjonalna strona.
To prawda. Czasem zdaży się, że ktoś jednak przytuli. Tylko to nie jest TEN uścisk.
Szybki hug przy przywitaniu z siostrą i mocny na pożegnanie z kuzynką.
Na misiaczka z przyjaciółką.
Objęcie brata podczas przyjacielskiej walki w parterze.
Niespodziewany atak mamy i jej długi, niedźwiedzi uścisk odcinający dostęp powietrza do płuc.
Żaden z nich nie gwarantuje tej upragnionej chwili spokoju, gdy ktoś słucha, lub tylko udaje że słucha, ale przynajmniej daje szansę mówienia. Albo możliwości zwykłego trwania w uścisku i czarpania radości z tej chwili ciszy, gdy każdy każdego rozumie, pomimo że nikt nic nie mówi.- Ale naprawdę...Czy warto się tak zadręczać i komplikować sobie życie jakimiś błahostkami o przytulankach? Jest tyle ważniejszych spraw na głowie... - znów odzywa się moje racjonalne "ja" i choć nie jest to łatwe, postanawiam go posłuchać, bo przecież warto myśleć rozsądnie.
- To prawda... Nie mogę się dołować tylko dlatego, że chwilowo brakuje mi faceta!W końcu wypływam spod zalewającej mnie fali smutku i znów mogę oddychać pełną piersią. Rzeczywiście okazuje się że woda nie była tak głęboka jak myślałam. Postanawiam więc ponownie oddalić się od bezpiecznego brzegu i z uśmiechem na ustach wypłynąć na wzburzone morze problemów. Jestem przecież surferem, a moja deska zbudowana jest z dobrych myśli.
Mogę cały dzień pływać na grzbietach fal. Potrafię zdziałać cuda.
Wystarczy tylko, że utrzymam się na desce pozytywnego myślenia i zadbam o to, żeby nie zalała mnie żadna negatywna myśl. Żebym już więcej nie topiła się w morzu tego niekontrolowanego smutku.
Przecież umiem pływać.
I ty też potrafisz, nawet jeśli czasem o tym zapomnisz.

CZYTASZ
Cesowy Potok Myśli
SpiritualZ cyklu losowych przemyśleń Czterooczka o życiu i jego recepcie na bycie optymistą: „Czasem życie wydaje nam się niezwykle monotonne... smutne... i czasem nie jesteśmy w stanie wyłapać z niego niczego poza problemami, wadami, nieprzyjemnościami... ...