05.|| una promesa, una canción

640 24 16
                                    

❝obietnica❞

— Spakowałaś wszystko? — German patrzy zatroskany na córkę, która zamykała torbę. Kiwa głową na tak i zdejmuje ja na ziemię. Mężczyzna zabiera ją i wychodzi z pomieszczenia. Dziewczyna wzdycha, kiedy ojciec wychodzi z pomieszczenia i siada na łóżku. Uśmiecha się do siebie smutno, kiedy chwyta w dłoń cienki, złoty łańcuszek z małą zawieszką fiołka. Prezent od Federico wywołał w jej sercu wiele uczuć, których już dawno nie czuła. Szczęście rozlewało się po jej ciele, kiedy tylko na niego spojrzała. To był drobiazg. Mała rzecz, która sprawiła, że choć trochę nie straciła wiary. Nadal tliła się mała iskierka w jej sercu, że wszystko się ułoży. Że być może, kiedyś będzie lepiej.

Założyła go na szyję i uśmiechnęła się jeszcze raz. Federico, odkąd go tylko poznała, stał się dla niej całym światem. Był najlepszym przyjacielem, pocieszycielem i ogromnym wsparciem. Stał się dla niej bratem, który jako jedyny w ostatnim czasie, potrafił ją zrozumieć. I jako jedyny, nie nalegał na operację. Był po prostu dla niej.

Wstała z łóżka i ostatni raz spojrzała na salę. Miała nadzieję, że już więcej tutaj nie wróci. Nienawidziła tego miejsca najbardziej na świecie. Każda minuta tu spędzona wydawała się wiecznością. Kiedy był tu Federico, wszystko płynęło jakoś szybciej, lepiej. Kiedy go zabrakło przy jej boku, wszystko znów stało się szare, smutne a przede wszystkim powolne. Godziny się cofały, zamiast iść do przodu. Dni stanęły w miejscu, nie kłopocząc się ruszyć dalej. Czuła się oderwania od świata poza murami budynku. Jakby tamten był obcy, odległy. Czasami, kiedy nie mogła spać w nocy, podchodziła do okna i patrzyła na miasto. Barcelona od zawsze była dla niej piękna, lecz tajemnicza. Skrywa w sobie wiele fascynujących miejsc, które można było oglądać, tylko w czasie nocy. Bo ich urok objawiał się o północy, kiedy wszyscy pochłonięci byli przez sen, a noc usadowiła się nad Hiszpanią. Właśnie wtedy, wielokrotnie wychodziła ze swojego pokoju i najciszej jak potrafiła, wymykała się z domu. Plaża w nocy była tak spokojna i pusta. Morze ustawało w swoich brzegach a łagodna bryza, muskała ją po skórze. Właśnie wtedy, mogła spokojnie myśleć i pozwolić wspomnieniom po prostu odejść. I to właśnie tam, powstawały piosenki, które oddawała Federico. Ta drobna rzecz, jako jedyna, wiązała ją ze światem muzyki.

Przymknęła oczy. Poprawiła torebkę na ramieniu, gdzie miała schowany swój notatnik, portfel i telefon — nowy, kupiony kilka lat temu. Bo nie potrafiła patrzeć na swój stary telefon i nie mieć ochoty go włączyć. Schowała go, jak pamiętnik, do szafy i przykryła stertą niepotrzebnych ubrań. Obiecała sobie, że zapomni. Obiecała siebie być silną.

Pociągnęła za klamkę i wyszła na zewnątrz. Korytarz pokrywała kremowa farba przeplatana różowymi wstawkami. Był dość długi, bo jej sala znajdowała się na samym jego końcu. Ściany ozdobione były rękami pacjentów, którzy tutaj przebywali — najczęściej dzieci, którym udało się wyzdrowieć. Uśmiechnęła się smętnie i ruszyła przed siebie. Mijała randomowych ludzi, którzy z uśmiechem mijali szatynkę i witali się z nią skinieniem głowy. Odwzajemnia ich gesty i wychodzi z oddziału. Kieruje się w stronę wind, gdzie czekać miał na nią jej tata.

Stanęła naprzeciw blaszanych drzwi, ramię w ramię ze swoim ojcem. Pan Castillo uśmiechnął się do niej smutno i złapał jej dłoń. Ścisnął ją, pokazując córce, że ma w nim oparcie i może liczyć na niego w każdym momencie swojego życia. Bo będzie z nią na dobre i na złe, cały czas nad nią czuwając. Obiecał to swojej żonie, nim wyjechała w ostatnią trasę i tę obietnicę, jako jedyną, wykonuje w pełni. Bez zbędnej maskarady i krycia się przed córką. Odkłada jej walizkę na podłogę i naciska odpowiedni guzik. Drzwi zamykają się, a winda zjeżdża na parter budynku. Widzi zamyślenie w oczach Violetty i ten przerażający smutek. Znał powód jej wyjazdu wraz z nim tutaj i najchętniej zrobiłby wszystko, by dziewczyna od razu wróciła do Argentyny, ale nie mógł jej tego zrobić. Dlatego, kłamiąc jej prosto w oczy, oznajmił, że do zakończenia problemów w europejskiej fili, zostaną w Barcelonie. Tylko, jedynym problemem, był ich brak, a on sam pogubił się we własnych kłamstwach.

you are the reason || leónettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz