✖-|Wspomnienia|-✖

28 5 0
                                    

Ciemność i błogi spokój. Spokój, który całkowicie zamknął moje oczy, tym samym dając mi możliwość zasmakowania na nowo, tych cudownych wspomnień, które mogą być już tylko wspomnieniami.

Już nie będę w stanie przecież rzucić się na barki swojemu przyjacielowi, nie będę w stanie znowu dojrzeć jego oczu, w których się zakochałem, nie będę mógł nawet wypowiedzieć żadnego słowa do tego Włocha, bo...Czuje się jakbym dusił się powietrzem, do którego mógłbym wypowiadać te słowa.

Brak tego zapachu, ciepła. Doprowadza mnie do wariacji, a brak możliwości ujrzenia jego uśmiechu, do rozpaczy. Dziecinne jak na dziewiętnastolatka, no nie? Ale szczerze? Na moim miejscu też wspominał być nawet najgorszą sprzeczkę z taką osobą, by tylko uciec od rzeczywistości, która Cię pożera, kawałek...Po kawałku...Aż dotrze do końca, robiąc z ciebie zwykłą, szmacianą laleczkę dla ludzkości. Pionka, łatwego do zbicia. Okropna wizja, wiem, ale taka szczera i prawdziwa.

Obróciłem się na plecy, tym samym wpatrując się w sufit, który był ubrudzony od czerwonej farby, czy też krwi. Kto wie, kto wie...W końcu po nim nic nie wiadomo. Chociażby na potwierdzenie mogę dać moje biedne nadgarstki przywiązane do ramy łóżka, jak i nagi tors, z którego powoli spływała krew, zakrywając białą wręcz skórę. Brudząc ją...Powodując, że miałem ochotę panikować, ale nie miałem na to siły. To nie pierwszy raz. Nie pierwszy cios na moje ciało. Niestety.

-Lorenzo...- wyszeptałem cicho, czując jak moje oczy zaczynają być zakrywane szklistą powłoką, która tak bardzo starała się uciec, i nawet jej się udało, spływając powoli po bladej skroni, aż do równie białych włosów.

Tak bardzo za tobą tęsknie...Tak bardzo brakuje mi „nas". Dwóch głupich chłopców, pragnących się bawić dniami i nocami. Nas, jako nawet i podpórkę w ciężkich sytuacjach. Ale jednak cieszę się, że jednak mogę jedynie tęsknić, niż sprowadzać Cię na pewną śmierć. Ból, jaki doświadczam aktualnie ja.

Piekło. Już wiem czemu ludzie się aż tak go boją. Ja też się teraz boję, tkwiąc w nim. Przymknąłem oczy, nie pozwalając tym samym wypłynąć już żadnej łzie, a móc wspominać dalej ulotne jak babie lato taśmę z chwilami. Chwilami, za które...Pokochałem Cię jak idiota. Może to nie odpowiedzialne, patrząc, że już rok w tym tkwię, ratując twoje życie. Ale w sumie...Tkwię już w tym ponad siedemnaście lat. Odkąd Cię poznałem, i odkąd ON wie, muszę chronić Cię przed złem tego świata. Przed czarną uliczką, w której tkwię jako „syn" największego mafioso na czarnym rynku. Jeżeli kiedyś spotkałbym Cię na mieście, to mam nadzieje, że przez obitą twarz, nie dostrzeżesz mnie, a jedynie człowieka, który wpadł w złe towarzystwo. Że dostrzeżesz nic nie znaczącego człowieka. Człowieka, którego tak naprawdę nie znasz.

Myślisz, że przez ten rok się zmieniłem? Czy pozostałem tym samym Alecem Rosenbergiem, którego zapamiętałeś? Mam nadzieje, że jednak w twoich oczach, jak i w myślach ma miejsce ten stary, niż nie istniejący Alec. Że możesz mnie dobrze...Wspominać.

Poruszając lekko nadgarstkami, już nie zwracałem uwagę na fakt, że sznury ocierają się boleśnie o moją skórę. Chciałem, by chociaż w tej całej otoczce okrucieństw, o których mówiłem o wiele wcześniej, mógłbym się spokojnie chociaż wyspać. Odpocząć. Powspominać.

Ale niestety, jest to dość trudne, gdy cierpi się na bezsenność.

Gdybym nie uciekł jak ten tchórz, byłbyś ze mną gdzieś daleko. Może i nawet w twoich ramionach uśmiechnięty, ciesząc się, że mogę bezpiecznie ułożyć się na twoim ciepłym torsie, i wsłuchując się w ciche i delikatne uderzanie twojego serca. W spokojny oddech, który wydychany byłby prosto w moje białe, nie poplamione krwią włosy. Tak delikatnie...Tak sielankowo. Tak łatwe do zdobycia, a tak trudne do przywrócenia, w końcu...Nie wciągnąłem Cię w to brudne otoczenie, i nie żałuje. Inaczej byś cierpiał, wiedząc...

Jak cholernie Cię kocham do tej pory, nie, jako brata, czy przyjaciela, a chłopaka, który jako pierwszy sprawił, że mogłem płakać, ale ze szczęścia i uśmiechem na ustach. Żałuje że byłem tchórzem, nie mówiąc Ci o tych głęboko uciekających w mojej głowie uczuć.

Uśmiechnąłem się przez łzy do siebie samego, wypowiadając jedynie do siebie ostatnie słowa, przed całkowicie pochłaniającym mnie środkiem nasennym...

Je t'aime ... mon plus cher bébé ... mon Lorenzo...

J'espère qu'une fois que nous nous rencontrerons, je pourrai le dire avant qu'il ne soit trop tard ...

.Twój. Alec.

____________________________________________________________

A więc tak, oto pierwsza historia, i pierwszy dzień w wyzwaniu! Jestem w sumie dumna z tego, patrząc, jak dawno nie pisałam żadnego opowiadania, a tym bardziej, tak...Długiego w sumie. Cieszę się, że na pierwszy ogień w mojej głowie powstał obraz moich kochanych bubusi, które nieziemsko przecierpiały.

Moją inspiracją było oczywiście moje ukochane RP, które prowadzę z chyba najcudowniej piszącą osobą (Jak dla mnie). Tak szczerz? Nie wiem, czy pisałam Ci to kiedyś, ale jestem serio zakochana w twoich postaciach, pisaniu, i nawet jeżeli ja piszę w pierwszej osobie, a ty trzeciej, to i tak mogę siedzieć, i wczytywać się po kilka razy w nie. Wprowadzasz mnie w kompleksy ty XD

No ale cóż. Piszemy jedynie od stycznia tego roku i mam nadzieje, że będziemy pisać jeszcze dłużej


Chce tu lekko za spoilerować, że dam tu też o jeszcze jednej naszej parce ;)
A teraz.

Do jutra!

100 DAYS
 ✏Where stories live. Discover now