o n e

763 67 27
                                    

Hoseok przetarł wierzchem dłoni mokre policzki i jeszcze raz spojrzał na twarz swojego przyjaciela, który od godziny ściskał zatroskany jego drżące dłonie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Hoseok przetarł wierzchem dłoni mokre policzki i jeszcze raz spojrzał na twarz swojego przyjaciela, który od godziny ściskał zatroskany jego drżące dłonie.

— Musisz porozmawiać z Namjoonem — Szepnął Jimin, przeczesując jego splątane włosy, które już dawno straciły swój blask. Twarz chłopaka była blada, oczy przekrwione od łez i zmęczenia, a tuż pod linią rzęs malowały się ciemne cienie, przypominające wręcz fioletowe siniaki. — Nie mogę patrzeć jak się męczysz...

— Ja nie potrafię. Nie mogę go stracić, Chim... Sama świadomość, że ja go zapomnę... — Jego głos załamał się, przez co młodszy przywarł do jego zgarbionych pleców, otulając go kojącym ciepłem.

— Namjoon codziennie spotyka się z takimi przypadkami. Może jest jeszcze jakieś inne rozwiązanie, nie wiemy tego. Pozwól mi do niego zadzwonić.

Jung zwiesił głowę, lecz czując na sobie palące spojrzenie Parka, kiwnął nią lekką na znak zgody.

— Dziękuję! Uwierz mi, to najlepsze wyjście.

Chłopak zszedł z kanapy i mówiąc, że idzie po laptopa, pobiegł do swojej sypialni.

Hoseok przejechał dłońmi po twarzy i wbił puste spojrzenie w stolik kawowy, na którym stała jego (pewnie już zimna) herbata. Przyszedł do Jimina w odwiedziny i naprawdę nie sądził, że sprawy przybiorą taki obrót. Od wyjścia z domu kaszlał jedynie dwa razy i to zaledwie paroma płatkami. Brak krwi na dłoniach czy koszulce bardzo go pocieszał, lecz takie podejście trwało  parę sekund. Po nich znowu wracał ból i łzy, wiążące się z chorobą, jak i samym jej wyleczeniem.

Nie chciał umierać. Nie podejrzewał nawet, że kres jego dni dosięgnie go tuż po ukończeniu dwudziestu pięciu lat. Jeszcze niedawno życie stało przed nim otworem, a teraz czuł się jak w zamkniętej skorupie, która była jego mieszkaniem i dniami bez odpowiedzi.

Jimin z Yoongim często go odwiedzali. Nawet Seokjin z Jungkookiem czasem wpadali, by upewnić się, że wszystko w porządku i że nie siedzi sam w swojej sypialni, patrząc się bezmyślnie w ścianę.

— Namjoon powiedział, że będzie za pięć minut — odparł Park, stawiając urządzenie na blacie i odchylając jego ekran, w taki sposób, by oboje znaleźli się w zasięgu kamery.

Hoseok kiwnął na tą wiadomość głową i przejechał palcami po swoich włosach, chcąc je w miarę ogarnąć. Nie lubił swoim wyglądem sprawiać wrażenia chorego, choć był świadomy, że z każdym dniem coraz trudniej jest mu ukryć worki pod oczami, czy pokryte krwią wargi.

— Przynieść ci coś do picia? Zrobić nową herbatę? A może jesteś głodny? — Jimin trajkotał, nie dopuszczając go do słowa.

— Ji, spokojnie — przerwał mu, zakrywając dłonią usta młodszego, które po raz kolejny się otwierały. — Wszystko mi pasuje. Herbaty mi jeszcze nieco zostało.

懇意 call me flower。 vhope ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz