Cisza jaka zapanowała w samochodzie po tym pytaniu była nie do wytrzymania. Nie chcąc popędzać Hoseoka, Tae zacisnął dłonie na kierownicy i czekał cierpliwie na jakąkolwiek odpowiedź.
Minuty mijały, a oni dalej znajdowali się w niezręcznym milczeniu. Bojąc się, że nie usłyszy głosu Hoseoka aż nie dojadą do kliniki, spróbował dodać coś jeszcze, myśląc że swoimi słowami rozjaśni to co ma na myśli.
— Nie chcę być wścibski, ale jako twój najlepszy przyjaciel zależy mi na tobie i bardzo chciałbym wiedzieć, komu mam złoić dupę, za to co ci wyrządził. Musisz wiedzieć, że nie popuszczę tej osobie i jeśli coś ci się stanie, zostanę jej dośmiertnym wyrzutem sumienia — mówił, wiedząc że zostało mu niewiele czasu na wyjaśnienia. — Nie mogę dłużej ukrywać tego, że nie boli mnie to, że wcześniej mi o tym nie powiedziałeś. Jestem wściekły, że cierpiałeś tak długo bez żadnej pomocy. Zdrowie jest najważniejsze, rozumiesz to? Mam ochotę krzyczeć, bo przez jakiegoś zasrańca, twoje życie jest zagrożone! Ten człowiek naprawdę nie wie co traci, nie mogę uwierzyć że jest tak ślepy na te wszystkie uczucia, które jeszcze jak wiążą się z tobą są wprost cudowne i cenne. Jesteś osobą, którą należy nosić na rękach i codziennie podziwiać jak dzieło sztuki. Powinno się ciebie kochać, Hoseokie. Każdy na ziemi powinien to robić, nawet tylko po to, aby nie widzieć cię w bólu.
Dłonie Tae zaczęły się pocić, a do jego oczu napłynęły niechciane łzy.
— Musisz wyciąć te kwiaty, przejść operację, aby się uratować. Po wszystkim będziemy przy tobie — zadeklarował, będąc całkowicie świadomy tego, na co się pisze. — Ja będę przy tobie.
Po tym wyznaniu, zacisnął mocno usta i zamrugał powiekami, mimo wszystko czując na policzkach spływające łzy.
— Hoseokie, powiedz mi kto to jest? Powiedz cokolwiek — poprosił, rzucając starszemu szybkie spojrzenie, po którym poczuł jak krew w jego żyłach zastyga, a całe ciało zaczyna drżeć.
Twarz chłopaka, którą dotąd widział jedynie pokrytą łzami, teraz przypominała potłuczoną rzeźbę — skóra stała się purpurowa, a na policzkach i czole zaczęły pojawiać się widoczne żyłki, przypominające małe pęknięcia. Oczy Hobiego były szeroko otwarte, a usta rozchylone w niemym krzyku.
— O mój boże! — krzyknął przerażony, dociskając stopę do pedału gazu. — Wytrzymaj, już widzę parking!
Hoseok złapał się za czoło i pochylił ciało do przodu, chowając głowę między kolanami, jakby chciał zwymiotować. Z jego gardła nic nie wypadało, co spowodowało, że oboje wpadli w jeszcze większą panikę. Chłopak się dusił, a Tae nie mógł nic z tym zrobić.
— Już jesteśmy! — Tae wjechał na pierwsze, lepsze miejsce parkingowe i po błyskawicznym zaciągnięciu hamulca, wyskoczył z samochodu i podbiegł do drzwi od strony pasażera.
CZYTASZ
懇意 call me flower。 vhope ✓
Fanfictionk.th + j.hs ⚣ 懇意 - przyjaźń Hoseok zachorował. Wszystko stanęło w miejscu, gdy zamiast zwykłego kaszlu zaskoczyły go krwawe płatki na dłoni. Rozpacz i łzy stały się dla niego codziennością. Mając przy boku zatroskanego Jimina i Namjoona, będącego s...