— Wlazłbym na to drzewo — odparł Taehyung, wybudzając Hobiego z zamyślenia i zmuszając go do spojrzenia przez przednią szybę, za którą rozciągała się leśna droga.
Po obu stronach szosy wznosiły się wysokie pnie, obrośnięte do połowy mchem, który schodził niżej, chowając się pomiędzy ich wielkimi, wystającymi z ziemi korzeniami.
— Matko, nie pamiętam kiedy ostatni raz to robiłem...
— A ja tak — Hoseok uśmiechnął się lekko pod nosem i oparł głowę o zagłówek. — To było w kryjówce. Założyłeś się ze mną, że za drugim razem sam tam nie dojadę i się przeliczyłeś. Miałeś siedzieć na tej spróchniałej gałęzi dopóki ci nie pozwoliłem zejść.
Taehyung roześmiał się, gdy przed oczami stanął mu obraz tamtego popołudnia.
— Już pamiętam. Trzymałeś mnie tam z godzinę a kora wbijała mi się w tyłek — powiedział rozbawiony, zmniejszając nieco obroty silnika, by nacieszyć się widokami. Droga była pusta, więc nie stwarzał żadnego zagrożenia swoją wolną jazdą. — Ale mi się wtedy nudziło.
— Przecież cały czas rozmawialiśmy.
— Ale później zasnąłeś pod wierzbą!
— Co?! Oczywiście, że nie! — zaprotestował starszy, odwracając się szybko w stronę przyjaciela, który mimo wielkiego uśmiechu wciąż nawijał.
— No jasne, że tak. Zorientowałem się, że śpisz, gdy przestałeś mi opowiadać o tej swojej ciotce z Tokyo. Próbowałem cię jakoś obudzić, ale kompletnie mnie nie słyszałeś. Nawet rzucałem w ciebie żołędziami!
— To byłeś ty?! Przez całą drogę powrotną wmawiałeś mi, że to była cholerna wiewiórka!
— Wiewiórka z takim celem, hyung?! — Taehyung roześmiał się serdecznie, i gdyby nie to, że Hobi kochał ten śmiech już zacząłby się obrażać.
— Wiedziałem, że w tobie siedzi samo zło...
— Ale za to mnie uwielbiasz.
Hoseok już miał odpowiadać, gdy poczuł w klatce piersiowej bolesny ucisk. Zacisnął mocno powieki i pochylił się do przodu, opierając głowę na kolanach, które trzymał blisko piersi.
— Wszystko okay? — zapytał Tae, kątem oka dostrzegając co się dzieje.
— Tak... tylko źle się poczułem — wyznał starszy, wkładając twarz między nogi, aby zmniejszyć zawroty głowy.
— Zostały nam dwie godziny drogi — Tae spojrzał na ekran nawigacji i wolną rękę przeniósł na plecy przyjaciela, zaczynając je lekko masować. — Zatrzymam się za chwilę i poszukam w mojej torbie kanapek, które zrobiłem dla ciebie w domu. Może to przez głód.
— Zrobiłeś mi kanapki?
— No jasne. Specjalnie pojechałem wczoraj do sklepu, aby kupić produkty. Pamiętam które mi wcinałeś w szkole, gdy zapominałeś lunchu, dlatego dzisiaj próbowałem je dla ciebie odtworzyć. Mam nadzieję, że mi wyszło — odparł, zahaczając palcami o kosmyki włosów na szyi Junga.
— Tae, dlaczego...? — wyszeptał Hobi, by po tym zakryć oczy swoją ręką.
Dlaczego młodszy mu to robił? Dlaczego był taki opiekuńczy, serdeczny i miły? Dlaczego wspominał ich najpiękniejsze chwile z dzieciństwa, zamiast narzekać na pracę czy sąsiadów? Dlaczego był taki idealny?
Hoseok nie chciał zapominać o nim. O tym, co razem przeżyli i odkryli. Złożył mu tyle obietnic, powierzył tyle sekretów, oddał własne serce, aby po kilkunastu pieprzonych latach wszystko zaprzepaścić i uratować coś, na czym mu przestało zależeć. Życie. To, co bez Taehyunga było dla niego niczym.
— Hobi, nie płacz proszę — poprosił Kim, starając się zająć dobre miejsce na jednym z leśnych parkingów, usytuowanych przy drodze. — Daj mi sekundę.
Znajdowali się niedaleko wjazdu do miasta, ale widząc stan w jakim był Hobi, Tae nie mógł dłużej zwlekać. Otworzył drzwi i podbiegł do bagażnika, w którym chował swój drobny bagaż.
— Wezmę jeszcze wodę — zawołał, po chwili słysząc głośny kaszel przyjaciela. Zajrzał do środka samochodu i ujrzał jak Hobi wykończony opiera swoje czoło na brzegu fotela kierowcy. — I może chusteczki.
— Tae, nie podchodź — wyjąkał Hobi, odpychając od siebie dłonie Kima, gdy ten sięgnął nimi do jego twarzy, chcąc unieść ją do góry i ściągnąć z niej maskę. — Tae, zostaw... Za chwilę mi przejdzie.
— Musisz się napić.
— Nie muszę!
— Hoseok, przestań mnie odpychać — Kim zdenerwował się i szybkim ruchem dłoni chwycił chłopaka za policzek. — Musisz to ściąg...
Tae stanął jak wryty. Przód białego materiału pokrywała wielka, czerwona plama, która z każdym kaszlnięciem starszego powiększała się. Oczy Junga były mokre od łez, które po spojrzeniu na niego, zaczęły spływać jeszcze obficiej. Starszy ścisnął go za nadgarstek i wyszeptał najciszej jak się dało.
— To minie, TaeTae...
— Daj mi to ściągnąć — odparł twardo, nie spuszczając oczu z twarzy przyjaciela.
Hoseok poluźnił uścisk i już nie opierając się dłoniom Kima, pozwolił odkryć swoje usta.
Nie dało się już nic zrobić. Nie potrafił zatrzymać kaszlu, a nie miał siły, aby ponownie uciec.
Jego ciało zadrżało, gdy po wewnętrznej stronie oboje ujrzeli zakrwawione płatki fiołka. Ulubionego kwiatu Taehyunga.
— Hyung?
CZYTASZ
懇意 call me flower。 vhope ✓
Fanfictionk.th + j.hs ⚣ 懇意 - przyjaźń Hoseok zachorował. Wszystko stanęło w miejscu, gdy zamiast zwykłego kaszlu zaskoczyły go krwawe płatki na dłoni. Rozpacz i łzy stały się dla niego codziennością. Mając przy boku zatroskanego Jimina i Namjoona, będącego s...