e l e v e n

418 58 16
                                    

Dłonie Hobiego były szczupłe i zimne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dłonie Hobiego były szczupłe i zimne. Taehyung trzymał je w swoich, chcąc nieco je ogrzać, choć tak naprawdę wolał po prostu położyć się obok chłopaka i całego ukryć w swoich ciepłych ramionach.

W sali Junga znajdował się tylko za pozwoleniem Namjoona, który chciał, aby młodszy dotrzymał Hoseokowi towarzystwa. Jak jeszcze na początku chłopak kontaktował i był świadomy tego, kto go odwiedza, tak teraz spał głęboko, co jakiś czas tylko ściskając Kima za palce u dłoni, jakby właśnie tego potrzebował w swoim śnie.

Tae patrzył na jego twarz i cierpiał przez jej widok. Z policzków zniknęły żyłki, lecz żaden podany przez pielęgniarki lek nie pomógł w pozbyciu się szarego koloru skóry i siniaków pod oczami.

Kim nie wiedząc co może jeszcze zrobić, nachylił się nad materacem i powoli przyłożył rozgrzaną dłoń do buzi chłopaka. Delikatnie pocierał jej odsłonięte części, gdyż usta i nos zakrywała plastikowa maska tlenowa. Po kilku minutach gładzenia jego twarz, przejechał palcami po jego ciemnych włosach, ostrożnie przeczesując ich kosmyki, zlepione od potu i łez, których nikt wcześniej nie otarł.

Hoseok był taki kruchy. 

Taki nie do poznania.

Taehyunga bolało to, jak bardzo był ślepy na całe jego cierpienie, na jego wymówki co do spotkań, na słabość i smutek, który bez problemu mógł dostrzec Jimin, czy nawet Namjoon. Nie mógł uwierzyć, że ktoś tak bardzo skrzywdził jego Hoseoka. Jego najlepszego przyjaciela, który uciekał przed miłością tak jak on. Który tak samo desperacko krył swoje emocje, by nie zostały one wykorzystane przeciwko niemu.

Tae nie chciał dopuścić do siebie myśli, że zawiódł go jako najbliższa mu osoba.

On go przecież tak bardzo...

— Tae? — Doszedł go cichy głos Hobiego, którego powieki jak tylko na niego spojrzał, rozchyliły się nieznacznie.

— Tak, Hobi?

Chłopak spojrzał na niego sennym wzrokiem i zamilkł, co najwyraźniej było spowodowane brakiem sił na kolejne słowa.

— Nie musisz nic mówić. Potrzebujesz czegoś? Chcesz się napić? Może otrę ci twarz, tutaj jest jakiś ręcznik.

Chłopak podbiegł do szafeczki, na której stały ustawione wszystkie potrzebne rzeczy, jak i te przyniesione przez Kima z samochodu.

Hoseok spojrzał na niego i powoli pokazał palcem na swoją twarz, co było czytelnym znakiem dla Tae, czego potrzebował. Kim chwycił więc miękki materiał i podszedł do Junga, zaczynając delikatnie ocierać jego czoło i policzki. Hobi w tym czasie nie spuszczał wzroku z jego twarzy, która teraz była blada, nieco zmęczona i wzbogacona o kilka drobnych zmarszczek na czole, które Kim cały czas marszczył. Oprócz nich Hobi podziwiał jego wąskie, lekko czerwone usta, duże, głębokie oczy w kolorze ciemnego drewna i prosty nos ozdobiony malutkim pieprzykiem. 

Tae był taki piękny i taki tego nieświadomy...

— Lepiej? — zapytał, na co Hobi przymknął powieki na potwierdzenie. — Boli cię coś?

Hobi pokręcił wolno głową, co Taehyunga z jednej strony ucieszyło, a z drugiej zaniepokoiło. Nie wiedział do końca dlaczego, ale próbował odgonić od siebie negatywne myśli.

— Namjoon pewnie ci powiedział, że za chwilę będziesz mieć operację — zaczął, spoglądając na zegarek powieszony na ścianie, który wskazywał piętnastą dwadzieścia. — Zaraz mi ciebie zabiorą...

Hobi zadrżał, a po tym jego oczy zaszkliły się od nadmiernej rozpaczy.

— Nie płacz, proszę. Wszystko będzie dobrze, uśniesz i za pewien czas znowu się zobaczymy — zapewniał Kim ocierając z policzków chłopaka łzy, które zaczęły kreślić ślady również na tych jego.

— Tae? — Hobi wyciągnął przed siebie dłoń, którą Taehyung szybko złapał i przytulił do twarzy. — Kocham cię...

Po tych dwóch słowach w całej sali rozległ się przerażający pisk, dochodzący z aparatury. Tae spanikowany spojrzał na ekran komputera ukazujący tętno chłopaka, które zaczynało szybko słabnąć.

Nie!

Do pokoju wbiegły pielęgniarki i Namjoon, który widząc przestraszonego Kima, krzyknął do jakiejś osoby na korytarzu, aby wyprowadziła go z pomieszczenia.

— Nie dotykajcie mnie! — krzyknął Tae, tuż po tym jak poczuł wokół ramion mocny uścisk. — Namjoon!

— Wyprowadzić go i przynieść defibrylator!

— Namjoon! Wysłuchaj mnie!

— Wziąć go stąd! Natychmiast!

Tae słysząc gniew w głosie Namjoona, zacisnął pięści i po gwałtownym wyswobodzeniu się z obcych rąk, podbiegł do lekarza.

— Namjoon, ja go kocham! — wrzasnął, przez co starszy Kim pobladł i spojrzał na bezwładne ciało Junga.

Wydawał się coś mocno analizować, a wątpliwość w jego oczach udzieliła się i młodszemu. Tae już miał coś dodać, gdy ten spojrzał na niego i rozkazał:

— Powiedz mu to. 

Tae nie do końca rozumiejąc o co chodzi przyjacielowi, nachylił się nad łóżkiem i hamując łzy na widok umierającego chłopaka, powiedział:

— Ja też cię kocham, Jung Hoseoku.

Po tych słowach w sali nastała kompletna cisza. Aparatura przestała piszczeć, ludzie znieruchomieli, a Namjoon z Tae wręcz wstrzymali oddech. Oczy każdego obserwowały ciało leżące na białej pościeli. To była chwila prawdy. 

— Czemu nic się nie dzieje? — zapytał Tae, wbijając przestraszone spojrzenie w monitor, tuż po oderwaniu go od zahipnotyzowanej twarzy Namjoona.

Chłopak już miał szarpnąć Kima za kitel, gdy ten chwycił go mocno za nadgarstek. Po zaciśnięciu na nim swoich palców, wyszeptał, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. 

— Patrz... 

Jedynym co skupiało wzrok wszystkich w tamtej sekundzie była coraz szybciej poruszająca się klatka piersiowa Hobiego. W oka mgnieniu na jego twarz wróciły kolor, policzki zaróżowiły się, usta rozchyliły się, a spod oczu zniknęły cienie. 

Na zielonej linii biegnącej przez całą szerokość ekranu zaczęły pojawiać się regularne krzywizny, świadczące o przywróconej pracy serca. 

Szczęka Taehyunga opadła nisko, a do oczu nabiegły mu świeże łzy. 

— O Boże! — wydusił, podbiegając do chłopaka i nachylając się tuż nad jego twarzą. Pociągając głośno nosem, patrzył jak Hobi powoli otwiera powieki  i nabrał głęboko powietrza.

Jeszcze nigdy czyjś oddech nie sprawił mu takiej radości. 

Widząc zdezorientowane spojrzenie Hoseoka, uśmiechnął się szeroko i otarł mokre oczy. Jung mimo lekkiego szoku, odwzajemnił uśmiech, lecz potem znowu się zmartwił, ponieważ jeszcze nigdy nie spotkał się z takim widokiem Tae.

— TaeTae, coś się stało? — zapytał, przyciągając Kima do siebie i sadzając go na łóżku.

— Nic. Po prostu zapomniałem ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham — odparł Tae, łącząc ze sobą ich uśmiechnięte wargi. 

_______________________

Widzimy się w epilogu, kochani!

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. 

LOVE U 

Ps. Jakby ktoś płakał to *podaje chusteczkę*

懇意 call me flower。 vhope ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz