8. Wybudzenie

521 19 0
                                    

~Trzy miesiące później~

Dryfował w ciemności, co jakiś czas wyłapując pojedyncze skrawki słów, gdzieś poza nicością. W tej ciemnej bańce, która otulała go ze wszystkich stron jak ciepły i bezpieczny kokon, nie czuł bólu, jaki pamiętał, zanim stracił kontakt z rzeczywistością, tutaj także stracił rachubę czasu, który tak bardzo w życiu uciekał. Teraz jednak wyłapując coraz więcej słów, zaczął powoli wynurzać się z tego ciemnego azylu, czując, jak jego ciało unosi się coraz wyżej i wyżej, a hałas poza jego umysłem staje się coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Jego ciało, które z chwili na chwilę zaczęło się rozpędzać, uderzyło w taflę wody, która z niewiadomych przyczyn się pojawiła.

- Budzi się — usłyszał zaraz po przebiciu się przez zasłonę, a później ogarnął go strach, gdy do jego jeszcze zasnutego snem umysłu zaczęły napływać wspomnienia wszystkiego, co się z nim działo. Słyszał gdzieś niedaleko siebie coraz szybsze pikanie jakiegoś prawdopodobnie urządzenia — szybko trzeba podać mu leki uspokajające! - zanim zdołał, chociażby przetworzyć w swojej głowie tok słów, poczuł, jak w jego ciało zostaje zatopiona igła. Spróbował wyrwać swoje ramię, gdzie poczuł nieprzyjemne ukłucie, ale jego spowolnione ruchy nie były zbyt szybkie i zanim ruszył ramieniem, igła została wyjęta — panie Mateuszu, proszę się uspokoić, nie chcemy zrobić Panu krzywdy — zapewniał głos po jego prawej stronie, po czym tajemnicza osoba położyła swoją dłoń na jego ramieniu, przez co momentalnie i odruchowo się spiął — spokojnie pańscy przyjaciele już jadą do Pana.

~ Hrkh... - starał się jak mógł odpowiedzieć osobie, która stała obok niego, ale jego gardło nie pozwoliło mu na to w żaden sposób. Czuł suchość w swoich ustach, która była tak bardzo nieprzyjemna. Postarał się otworzyć swoje oczy, lecz walka z jego powiekami zajęła mu dość dobrą chwilę. Kiedy tylko uchylił powieki, oślepiło go jasne światło, przez które zacisnął je z powrotem, po czym spróbował jeszcze raz ostrożniej je otworzyć.

- Właśnie tak panie Mateuszu, powoli, wszystko będzie dobrze — mówił ten sam głos, który usłyszał po przebudzeniu. Kiedy w końcu udało mu się wygrać tę małą walkę, otworzył swoje błękitne oczy, po czym zaczął mrugać, by w jakiś sposób wyostrzyć swój rozmyty wzrok — to normalne po tak długim nieużywaniu oczu, zaraz minie — zapewniała tajemnicza osoba nadal, będąc w tym samym, według jego podejrzeń, miejscu.

Odwrócił powoli ciężką głowę w stronę osoby, będąc wdzięcznym, kiedy jego wzrok się nareszcie wyostrzył. Patrząc, teraz na stojącego mężczyznę z opóźnieniem zauważył biały fartuch lekarski. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, w jaki sposób lekarz znalazł się w hali, w której był uwięziony, myśląc też, czy aby przypadkiem mężczyzna nie został także porwany, by przytrzymać go przy życiu. Czuł jak substancja, którą mi wstrzyknęli, powoli zaczyna uspokajać jego rozpędzone serce, a wnerwiające pikanie zamienia się w monotonne pikanie.

- Od razu lepiej, prawda? - lekarz uśmiechnął się ciepło do leżącego mężczyzny, po czym odchrząknął zupełnie, ignorując lekki strach, który pojawił się w oczach blondyna po tym, jak się uśmiechnął — jestem doktor Andrzej Trojczyk. Jesteś aktualnie w szpitalu, gdzie zostałeś przywieziony po uwolnieniu cię z niewoli, kiedy się tu znalazłeś od razu, zabrano cię na operację — gdzie zszyto wszystkie rany, nastawiono złamane kości, niestety jednak zaraz po tym zapadłeś w śpiączkę, która do dzisiaj trwała trzy miesiące — powiedział lekarz, a serce blondyna drgnęło, kiedy zrozumiał, że w końcu został uwolniony z tego piekła. Zamknął na chwilę oczy, nabierając głęboko nosem powietrza i powoli je wypuszczając — widzę, że się cieszysz, to dobrze, bo teraz może być lepiej — powiedział i spojrzał z uśmiechem na wpatrującego się w niego blondyna, który postarał się lekko uśmiechnąć.

Nagle tę miłą chwilę przerwał hałas na korytarzu. Doktor szybko ruszył w stronę wyjścia z pokoju, w którym leżał jego pacjent, patrząc na szybko idącą grupkę ze srogim wzrokiem.

- Proszę państwa, proszę o spokój — powiedział twardo, patrząc na zatrzymującą się właśnie grupę osób, które od trzech miesięcy mógł często widywać u swojego pacjenta — państwa przyjaciel się obudził, ale najlepiej, gdybyście na razie patrzyli na niego przez szybę — powiedział tym razem spokojnie i ignorując protesty, ruszył w stronę szyby, która pozwalała patrzeć na leżącego pacjenta z korytarza, bez konieczności wchodzenia do środka. Stanęli przed przeźroczystą ścianą, patrząc na blondyna po drugiej stronie.

- Dlaczego nie możemy wejść, przecież on nas zna, nic mu nie zrobimy — Pluskwa, który stał najbliżej lekarza, spojrzał na swojego przyjaciela, który w tym momencie spoglądał w stronę okna.

- Wiem, że nic mu nie zrobicie, ale musicie zrozumieć, że właśnie się wybudził ze śpiączki I prawdopodobnie przypomniał sobie wszystko, zanim stracił przytomność w tamtej hali — brunet, założył swoje ręce za plecami, patrząc nadal na Mateusza, nie przestając mówić — najmniejszy hałas, dotyk czy osoba znajdująca się blisko niego w jednym pomieszczeniu sprawia, że zaczyna panikować. Aktualnie jest na lekach uspokajających i nie zdziwiłbym się, gdyby zaraz zasnął — starał się ignorować wciąganie powietrza, przez niektóre osoby, a także kobiecy szloch, który wyrywał się od czasu do czasu, jednej z kobiet — z jego psychiką nie jest zbyt dobrze i mogę to stwierdzić nawet bez konsultacji psychologa, która za jakiś czas na pewno się odbędzie, kiedy pacjent poczuje się lepiej — zakończył i oderwał swój wzrok od twarzy blondwłosego mężczyzny.

- Czyli na razie nie możemy go odwiedzać — ksiądz biskup spojrzał na lekarza z nie czytelną miną. Brunet skinął głową na potwierdzenie i powiedział:

- Na razie będzie lepiej, gdy każdy z was będzie odwiedzał go osobno, a nawet wtedy będziecie musieli być ostrożni i nie robić żadnych gwałtownych ruchów.

- Spójrzcie! - Emilka wskazała palcem za szybę, uśmiechając się do osoby za cienkim tworzywem — Patrzy tutaj — powiedziała szybko, a reszta spojrzała w stronę Mateusza, który w tym momencie spoglądał ze zmarszczonymi brwiami w stronę swoich przyjaciół.

Mateusz w tym czasie swoim zamglonym ze zmęczenia wzrokiem spoglądał w stronę dużej grupki osób. Wiedział, że ich znał, ale jego umysł, który domagał się aktualnie snu i zasnuty lekami sprawił, że rozpoznanie ich było w tym momencie niemożliwe. Zanim zamknął oczy i oddał się w ramiona Morfeusza, zapamiętał wiele uśmiechów, kierowanych w jego stronę od osób po drugiej stronie szyby.


~*~
Hejka! Mam nadzieję, że rozdzialik się podoba 😉

Zlitowałam się tak po części nad Mateuszem i stwierdziłam, że ma już dość spania 😂. Mam nadzieję, że ktoś się cieszy z tego powodu 😂😂

Lecę pisać kolejny, więc do następnego!

Ps. Postanowiłam, że będę udostępniać po 1 rozdziale w każdy poniedziałek. Dzisiaj macie o 4 nad ranem, ponieważ nie śpię że względu na wyjazd. Już o 5.15 wyjeżdżam, więc stwierdziłam, że spać nie będę to i problemu nie będę miała ze wstawaniem.

Bay

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz