9. Długa droga

438 17 4
                                    

Obudziło go pikanie wydobywające się z urządzenia, monitorującego jego serce. Otworzył powoli swoje niebieskie oczy, próbując przyzwyczaić się do jasnego światła w pokoju, mrugając powoli by mała mgiełka niedawnego snu odeszła. Po chwili, gdy ta ustąpiła, poruszył lekko głową, rozglądając się powoli na boki, nadal mając umysł zasnuty podawanymi mu lekami. Jego żołądek skurczył się boleśnie, gdy zauważył, że na jednym z krzeseł w pomieszczeniu siedzi odziany na czarno mężczyzna, czytający w tej chwili jakąś książkę. Starał się jak mógł nie wydawać, żadnych dźwięków bojąc się, że nieznajomy postanowił po niego przyjść i zawlec z powrotem do zimnej hali, skąd dopiero co został uwolniony, przypominając sobie słowa lekarza. Niestety na jego nieszczęście maszyna zaczęła wydawać szybsze pikanie, które skutecznie oderwały mężczyznę od swojej lektury.

- Ach, Mateusz – powiedział powoli z maleńkim uśmiechem i troską w oczach, odkładając książkę obok siebie na stolik. Wstał powoli i podnosząc ręce, podszedł do swojego wieloletniego przyjaciela. – Spokojnie nie zamierzam zrobić Ci krzywdy – powiedział i stanął niedaleko łóżka blondyna, dając mu tym samym znak, że nie podejdzie bliżej bez jego pozwolenia.– Cieszę się, że już jesteś z nami, bardzo się o ciebie martwiliśmy, gdy zniknąłeś – kontynuował spokojnie.

Mateusz przyjrzał się bliżej stojącemu mężczyźnie, rozpoznając po chwili swojego przyjaciela i przełożonego. Szybkie pikanie, powoli zaczęło zwalniać, przechodząc w miarowe dźwięki, które uświadomiły jego gościa o tym, że ten się uspokoił. Blondyn zmarszczył lekko brwi, nie będąc pewnym czy zdoła coś powiedzieć, przypominając sobie wczorajszą nieudaną próbę.

- Cie... ba... z... tej... wi...y – wydukał, rumieniąc się z zażenowania, gdy to, co chciał przekazać, było ledwo co zrozumiałym szeptem. Łysawy mężczyzna zaśmiał się cicho z radością, rozumiejąc, co takiego jego niebieskooki przyjaciel miał na myśli. Młodszy mężczyzna spojrzał niepewnie w jego stronę, ale nie widząc żadnej oznaki gniewu, czy chociażby zagrożenia uśmiechnął się kącikiem ust.

- Jak zawsze waleczny, zawsze to w tobie ceniłem – powiedział i odwracając się, podszedł do wcześniejszego miejsca, po czym zabrał krzesło. Starszy miał już odstawić krzesło na miejsce, w którym przed chwilą stał, ale zauważył wyciągniętą w jego stronę dłoń. Spojrzał w oczy blondyna, odczytując niemą prośbę i zezwolenie, by ten mógł usiąść bliżej.– Dziękuję – odpowiedział i odstawiając krzesło, zasiadł na nim, ujmując obandażowaną dłoń w swoją, dając tym samym otuchy swojemu przyjacielowi. – Jesteś silny i wiem, że gdy tylko wyzdrowiejesz, znów będziesz doprowadzał mnie czasami do przemyśleń, jakim cudem zostałeś księdzem, a nie policjantem – jego ciepły uśmiech sprawił, że w sercu blondyna rozeszło się ciepło, którego już od tak dawna nie czuł.

Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju, czując, jak jego zaschnięte gardło domaga się płynu, który mógłby je nawilżyć. Dostrzegł dzbanek z wodą i spróbował go dosięgnąć, chociaż wiedział, że w aktualnym stanie nie da rady.

- Chcesz się napić? – drgnął lekko, gdy usłyszał za sobą głos eminencji, zapominając kompletnie o jego obecności. Spojrzał błagalnie w stronę mężczyzny, dziwnie się czując, gdy ten nalewając wody do stojącego obok kubka, pomógł mu się napić. Jego gardło z ulgą przyjęło orzeźwiający płyn.

~ Dzi...je – powiedział nadal, mając problemy z porządnym wypowiadaniem się. Ksiądz Biskup, zabierając ponownie książkę, otworzył na pierwszej stronie, po czym zaczął ją na głos czytać, by Mateusz nie musiał się wysilać. Już po kilku stronach zorientował się, że książka nie była w żaden sposób powiązana z kościołem, a bardziej z literaturą detektywistyczną. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, po czym zmarszczył brwi, kiedy przypominał sobie o czymś.

- Parafia – był w tej chwili bardzo dumny z siebie, gdy to jedno słowo wyszło z jego ust w całości. Mężczyzna przerwał na moment czytanie, spoglądając na blondyna.

- Nie musisz się martwić, przyjacielu – łysawy mężczyzna rozsiadł się wygodnie, po czym kontynuował.– Ksiądz Jacek od twojego zaginięcia opiekuje się parafią i będzie to tak długo robić, aż nie wrócisz do pełni sił – zapewnił, po czym zastanowił się chwilę.– Kiedy już wyjdziesz ze szpitala, na spokojnie możesz wrócić na plebanie. Jacek powiedział mi wczoraj, że woli dać ci większą swobodę więc będzie dojeżdżać na mszę – położył delikatnie rękę na ramieniu niebieskookiego, uśmiechając się ciepło.– Wszystko jest pod kontrolą i wiele osób czeka, aż nareszcie wrócisz do siebie, nawet jeśli miałoby to zająć kilka lat.

Blondyn patrzył przez chwilę w szaro niebieskie oczy swojego przełożonego, po czym odwzajemnił uśmiech. Biskup, przysuwając się bliżej łóżka przyjaciela, nie zdejmując ręki z ramienia młodszego księdza, kontynuował czytanie. Kiedy skończył już trzeci rozdział, spojrzał przelotem na Mateusza, który zasnął. Eminencja wstał najciszej, jak tylko mógł i odłożył książkę na półkę obok śpiącego przyjaciela, obiecując sobie, że przy następnej wizycie również poczyta ją niebieskookiemu.

Wyszedł po kilku chwilach z Sali Mateusza, błagając w duchu Boga, by jego przyjaciel wrócił do pełni sił. Wiedział, że to będzie długa i ciężka droga.

~*~
Hello!

Tia do dupy rozdział, ale co zrobić... Pewnie dam jeszcze Możejke i Nocula w odwiedzinach I lekko przesunę miejsce akcji, bo szczerze mówiąc nie uśmiecha mi się opisywać, każdej jednej sceny odwiedzin reszty towarzystwa.

Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe 😉

Dobra, bayo!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz