I

173 6 6
                                    

Sobota, 26.09.2017r

Kolejny nudny wieczór z pijanym, dobra nie oszukujmy się najebanym ojcem i matką wręcz mógłbym rzec sprzątaczką.

Jestem Park Jimin, mam 18 lat i mam dosyć. Mam dość ciągłego upokarzania, wyśmiewania i poniżania przez ojca.

Mam dość swojej dziewczyny, która zdradza mnie przy każdej możliwej okazji i nie ma pojęcia, że cokolwiek wiem.

Mam dość mojej matki, która ulega ojcu u jest na każde jego najmniejsze zawołanie.

Mam dość mojego brata, który jest faworytem mojego pożal się Boże ojca.

Mam dość tego patologicznego miejsca zwanego domem.

Jedyne co chcę teraz zrobić to wyjść na spacer i nigdy nie wrócić do tego wariatkowa.

Postanowiłem wyjść z mojego azylu po coś do jedzenia. Niestety ta patologia tam była.

- czego tu kurwa szukasz - powiedział uderzając szklaną butelką w ścianę obok matki.

Popatrzyłem na niego morderczym wzrokiem a matka stała skulona w kącie.

- przyszedłem coś zjeść - odpowiedziałem oschle.

- do nauki zapierdalaj! - krzyknął i skierował wzrok to na matkę to na Jaemina. - tak jak Jaemin! - znów krzyknął

On nawet nie umie porozmawiać spokojnie. Czym zasłużyłem sobię na taką rodzinę?

Podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz. Za co? Złapałem się za policzek

- jesteś pojebany - krzyknąłem w jego stronę - tak jak ten twój syneczek!

- wypierdalaj z tego domu! Nie mam już syna!

I bardzo dobrze, pomyślałem. Poszedłem po jedną torbę. Miałem ją spakowaną już od dość dawna.

Wziąłem mój telefon, ładowarkę, portfel z moimi tajnymi zarobkami i aparat fotograficzny. Tyle mi było potrzebne.

Zszedłem na dół i popatrzyłem się na ojca

- obyś zgnił - powiedziałem, splunąłem na podłogę i wyszedłem trzaskając dębowymi drzwiami.

Nie mam ani dachu nad głową, Mój przyjaciel Lee Taeyong wyjechał z Busan do Seulu. Zajebiście. Lepiej być nie mogło.

Szedłem już dobre 15 minut. Nie dziwmy się, że nikt nie jechał. Był środek nocy.

Z zakrętu wyjechało czarne, sportowe i wyglądające na bardzo drogie auto. Właściciel samochodu stanął obok mnie na poboczu.

- gdzie się pan wybiera? - po otwarciu okna widziałem zakapturzoną postać.

Wiem, że to mężczyzna ponieważ postura i męski, lekko zachrypnięty głos to zdradzał.

Przeszedł mnie dreszcz po usłyszeniu jego głosu.

- jak najdalej stąd - odpowiedziałem zgodnie z prawdą

- widzę, że jesteśmy podobni. Wsiadaj.

Wsiadłem do samochodu. Nie widziałem w tym nic złego. Już nawet wolałem zostać porwany i zabity przez jakiegoś psychola niż zostać godzinę dłużej w tym okropnym domu.

- w którym kierunku jedziemy? - zapytał

- wszystko mi jedno - po usłyszeniu tych słów ruszył autem.

=====================================

Koniecznie napiszcie czy podoba wam się książka i udostępnijcje ją znajomym

Endżon pardon~~~~~

| The case can become love | →Yoonmin← |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz