24

572 33 4
                                    

Zamierzałam, a raczej kuśtykałam o kuli w stronę dormitoriów Gryfonów po uprzednim odwiedzeniu Lety która wciąż spała. Idąc zauważyłam Dumbledora z którym nie uśmiechało mi się rozmawiać, a w dodatku byłam na niego cholernie zła więc nawet nie rzuciłam krótkim "dzień dobry" tylko zignorowałam i szłam dalej. Niestety mój plan spalił na panewce ponieważ to Profesor zaczął mówić:
- Antoinette... Chcę ci tylko powiedzieć, że jest mi naprawdę przykro z powodu Thomasa i biorę na siebie całą odpowiedzialność... - na słowa o Thomie łza znów spłynęła mi po policzku i miałam ochotę totalnie się rozsypać, ale stwierdziłam, że nie! Nie będę znów ryczeć jak małe dziecko!
- A! I jeszcze coś, masz prawo przeżywać żałobę, płakać. - dodał Profesor tak jakby czytał mi w myślach. - No i jeszcze miałem ci powiedzieć, że pogrzeb został przesunięty na jutro. - wciąż nie miałam ochoty z Nim gadać więc poprostu skinęłam głową i kontynuowałam drogę w stronę pokoju Aarona. Gdy wreszcie dotarłam do owego pomieszczenia ujrzałam przyjaciela w totalnej rozsypce. Miał tłuste posklejane i nie poukładane włosy, ubrania prawdopodobnie nie zmieniane od tygodnia, poobklejane plastrami i zabandażowane ręcę, a on sam leżał patrząc się w sufit, a łzy wielkie niczym groch co chwila opadały na jego pościel.
- H-hej Aaron - odezwałam się pierwsza, żeby mnie zauważył, w odpowiedzi obrócił głowę i rzucił szybkim:
- Cześć - nie wiedziałam co powiedzieć więc po prostu usiadłam koło niego na łóżku, bo wiedziałam że głupie "współczuję ci", albo "przykro mi" lub co najgorsze "będzie lepiej", nie pomogą a jak już to pogorszą sytuację. Gdy usiadłam przyjaciel podniósł się do pozycji siedzącej i się przytulił, odwzajemniłam ten gest i tak siedzieliśmy przez chwilę. Aaron postanowił się odezwać:
- Nawet nie zdążyłem mu powiedzieć, że też go kocham... - zaczął się wyżalać, a łzy zaczęły spadać na moją koszulę coraz częściej, nie przeszkadzało mi to, a raczej cieszyło, że przyjaciel widzi we mnie oparcie. - Czemu tak to się musiało skończyć?! - zaczął krzyczeć i znów po prostu usiadł, po przypomnieniu sobie tej sytuacji mi również zaczęły lecieć łzy i  pod wpływem emocji powiedziałam:
- Nam również jest przykro Aaron - dopiero po wypowiedzeniu tego zdania dotarło do mnie, że jest to jedna z tych zdań których nikt nie chce usłyszeć gdy jest nam źle.
- Tak?! - spojrzał na mnie z gniewem i wyrzutami - sądzisz, że czujesz to co ja?! - po tych zdaniach rozpoczął się tenis stołowy i odbijanie piłeczki
- A co?! To też był mój przyjaciel! Też mi na nim zależało!
- Ale nie masz prawa czuć tego samego co ja! - wtedy uznałam, że to przegięcie i chwyciłam swoją kule i pokuśtykałam do wyjścia, na odchodne rzuciłam tylko szybkie:
- Fajnie traktujesz ludzi którzy przychodzą cię pocieszyć - nie dałam mu już szansy na odgryzienie się więc szybko zamknęłam drzwi i wyszłam.

Jejuś! 448 słów samego opowiadania!
Chyba tylko 1 rozdział był dłuższy od tego! Mam nadzieję że rozdział się podobał (moim skromnym zdaniem wyszedł świetnie). Dziękuję jeszcze raz za dobicie 500 wyświetleń i 100 głosów!

Przepraszam, czy to twoje? |Newt Scamander| (Zakończone ✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz