Ten rozdział nie nawiązuje do wydarzeń z poprzednich i następnych rozdziałów
***
*Perspektywa Gilberta Beilschmidta*
Byłem na jakiejś ładnej polance. Wszędzie rosły maki i stokrotki, a obok płynął strumyk. W kępkach trawy, w niedalekich odstępach od siebie, leżały kolorowe pisanki. Bez dłuższej chwili namysły po prostu pokierowałem się śladem jajek.
Każde było pomalowane na inny kolor, miało inne wzorki...
Na niektórych były namalowane króliczki, na innych kurczaki, ewentualnie Gilbirdy, a na następnych po prostu kwiatki. Ktoś musiał się nad nimi bardzo starać.
Po kilku minutach podążania za tajemniczymi pisankami, zobaczyłem blondyna. Nie miał koszulki, tylko krótkie, czarne spodenki. Jego ciało pokrywały bandaże i blizny.
Feliks...
Jedyne co mogło różnić się w jego wyglądzie to królicze uszy i puchaty ogonek. W koszyczku miał pełno kolorowych jajek, więc pewnie to on je zostawiał.
W tym momencie wyglądał cholernie uroczo... I bardzo pociągająco...
Gdy zacząłem się do niego zbliżać, ten odwrócił się i uraczył mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałem...Ze snu wyrwał mnie dźwięk rozbijanego talerza. Zerwałem się do siadu, rozglądając się po pokoju. Obok mnie nie było Polaka. Została tylko kołdra, leżąca w połowie na dywanie.
Chwiejnym krokiem wstałem z łóżka i wziąłem do ręki lampkę nocną.Przezorny zawsze ubezpieczony...
Prawda?Cicho pokierowałem się w stronę kuchni, z której dobiegł ten dźwięk. Jakby teraz włamywacz chciał mnie zaatakować, to by dostał moją cudowną bronią. Przekroczyłem próg odpowiedniego pomieszczenia. Zastałem tam tylko Felka sprzątającego rozbity talerz.
- Gdzie ten włamywacz? - Zapytałem rozglądając się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu czegoś podejrzanego.
- Jaki włamywacz? - Widziałem, jak marszczy brwi - Ja tylko talerz zbiłem... - Mruknął, wyrzucając kawałki talerza do śmieci.
- Oh - Burknąłem i odłożyłem lampkę na blat.
Podszedłem do blondyna, który zajęty był nakładaniem składników na talerze i go objąłem, opierając głowę na jego ramieniu - A to niebo się rozstąpiło, że widzę takiego ślicznego anioła?- Piłeś coś? - Westchnął, ignorując mnie. Dalej szykował śniadanie.
- Ale ja nie jestem pijany, jestem tylko pod wpływem... Ciebie - Szepnąłem i pocałowałem go w policzek.
- Generalnie, to idź się ogarnij, czy coś - Odepchnął mnie.
Przewróciłem oczami i jak gdyby nigdy nic wziąłem szklankę, nalałem do niej wody i usiadłem na blacie. W tym momencie Feliks spojrzał w moją stronę. Z jego rąk wypadła szklana solniczka, która po zetknięciu z kafelkami, po prostu się rozbiła.- To, że masz ładne oczy, nie znaczy, że możesz patrzeć na mnie, jakbyś chciał mnie zjeść - Zażartowałem.
- U-ubierz koszulkę! - Pisnął, zasłaniając twarz rękami. No tak... Miałem na sobie jedynie spodnie dresowe i żółte kapcie, które miały przypominać Gilbirda.
- Ojoj, pchełka się zawstydziła? - Ponownie przybliżyłem się do blondyna, przytulając go. Nie uzyskując odpowiedzi, postanowiłem spróbować jeszcze raz - Słońce, mogę zadać ci pytanie?
- Niby możesz...
- Czy to nie ja przyśniłem ci się dziś w nocy?
- Nie, to ja ci się przyśniłem - Odpowiedział, ku mojemu zaskoczeniu.
- Skąd wiesz?!
- Bo mruczałeś moje imię przez sen... - Wytłumaczył, dalej z rumieńcami. Moja twarz też zrobiła się prawdopodobnie tak czerwona, jak te pomidory, które Antonio uprawia w ogródku.
Zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi, a po chwili goście.- Wesołych Świąt! - Usłyszałem głos Tośka, Francisa, Elizabety i Rodericha.
- Zostawiłeś drzwi otwarte? - Zapytałem widząc całą czwórkę w drzwiach.
- Nie, jeden z twoich przyjaciół pewnie otworzył drzwi - Polak wzruszył ramionami.
- Gilbert, idioto, ubierz się - Węgierka wskazała mój nagi tors, z zażenowaniem wypisanym na twarzy. Rozejrzałem się. Na krześle zobaczyłem przewieszoną, czystą, czarną koszulkę. Sięgnąłem po nią i od razu ją ubrałem. Brązowowłosa westchnęła załamana moim zachowaniem. W tym momencie zauważyłem, że nasi goście i Polak byli ubrani bardziej odświętnie.
- Dzisiaj jest Wielkanoc? - Zapytałem po dłuższej chwili łączenia faktów. Na to pytanie moi przyjaciele wybuchnęli śmiechem. Feliks zażenowany pokiwał tylko głową.
Bez zbędnych słów pobiegłem do pokoju, aby się ubrać.Po kilku minutach wróciłem do kuchni. Stół był udekorowany śnieżnobiałym obrusem. Na nim stał kolorowy wazon z kwiatami i baziami, a wokoło leżały pisanki, króliki, kurczaki i baranek. Polak układał sztućce i jedzenie na stole, więc od razu mu pomogłem.
Zasiedliśmy przy śniadaniu. Tuż po modlitwie i złożeniu życzeń wszyscy zaczęli nakładać na talerze co chcieli.Mimo tego, że wszyscy pochodziliśmy z różnych krajów... Atmosfera była niemal rodzinna.
Po udanym śniadaniu, rozmowach oraz żartach opowiedzianych przez, tak jak się nazwał, wujka Francisa, posprzątaliśmy na stole i ruszyliśmy w stronę podwórka. Antonio i Francis poinformowali nas, że przed śniadaniem ukryli tam pisanki i drobne upominki dla każdego od "Zajączka". Nie licząc prezentów... Miało to formę jakichś zawodów. Mieliśmy piętnaście minut na znalezienie jajek. Po prostu cudownie.
Efektem tej rywalizacji było to, że Polak zebrał najwięcej pisanek, tuż za nim byli Austriak i Węgierka z tą samą liczbą kolorowych jajek, a ja na końcu. Rzecz w tym, że ja znalazłem miejsce, w którym były prezenty.
Usiedliśmy na ganku. Na deskach. Krzesła były zbędne. Po co to komu?
Francuz zaczął rozdawać wszystkim paczki, które były oczywiście podpisane.
Wyszło na to, że każdy z nas dostał po prezencie. Felek ucieszył się na widok pluszowego, różowego króliczka, Antonio dostał koszulkę z nadrukiem pomidorów, ja dostałem moje wymarzone słuchawki, a sam Francis w paczce znalazł butelkę wina.- Mon Chéri - Zwrócił się do Elizabety, przekazując jej paczkę. W jej oczach można było zauważyć błysk, gdy oglądała nową patelnię.
Jedyna osoba, która nie była zadowolona z prezentu, to Roderich. W paczce znalazł mapę.
- A mógłbyś podnieść ten kartonik? - Wskazałem powierzchnię pod mapą. Austriak wykonał moje polecenie. Naszym oczom ukazała się nowiutka książka.
Ten dzień mogłem uznać za udany. Nikt nie czuł się odrzucony. Do wieczora siedzieliśmy w moim domu, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i oglądaliśmy filmy. Czego więcej można chcieć?
***
Męczyłam się nad tym specialem cały dzień... Może być napisany jakoś chaotycznie, za co przepraszam~
Dziękuję za pomoc HermionaGranger4 i Hamster8cat ❤
Noo... Następny rozdział pojawi się, gdy wena do mnie przyjdzie TwTWięc... Spóźnione "Wesołych Świąt!" ^^
Jeśli dostaliście jakiś prezencik to możecie się pochwalić, czy coś~
Do napisania 😙
CZYTASZ
Podcięte Skrzydła || PrusPol
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś jak czuje się osoba, która po przebudzeniu zdaje sobie sprawę, że nie może wrócić do ojczyzny? Do tego wie, że musi żyć z osobą, której szczerze nienawidzi. Wie, że jeśli nic z tym nie zrobi, nie uda jej się wydostać. Feliks...