#6 "Straciłem go..."

854 55 185
                                    

*Perspektywa Gilberta Beilschmidta*

Blondyn nie wychodził z pokoju przez dwie godziny. Przynajmniej ja tego nie usłyszałem. W międzyczasie zdążyłem posprzątać salon i kuchnię. Przecierałem podłogę w tym miejscu. Zrezygnowany, nie słysząc żadnych dzięków, które pomogłyby mi określić, czy wszystko w porządku, pokierowałem się na piętro i podszedłem do drzwi.

- Feliks? Żyjesz tam? - Zapytałem, pukając w drewnianą powierzchnię. Nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi z jego strony.

- N-niby żyję... A-ale nie wyjdę! - Usłyszałem drżący głos chłopaka. Szlochał. Mimo wszystko wiedziałem, że nie chciał ukazywać swoich słabości. On dalej nie zdaje sobie sprawy z tego, że słyszałem jego płacz i modlitwy. Słyszałem, gdy wyzywał siebie za to, że zostawił swój kraj, że prawie o nim zapomniał. Wiedziałem, jak przez to cierpi.

- Słoneczko, ja naprawdę przepraszam. Nie chciałem... - Odpowiedział mi głośniejszy szloch. Wypuściłem powietrze ze świstem. W tym samym momencie mój telefon zawibrował, wydając z siebie ciche ćwierkanie. Od razu sprawdziłem tę wiadomość, opierając czoło o ciemne drzwi.

***

Ivan🇷🇺

Z towarzyszem Laurinaitis nie jest zbyt dobrze... Ale żyje. Możesz przekazać towarzyszowi Łukasiewiczowi, aby się tak nie zamartwiał. ^^

Gilbert🐥🇩🇪

Dobrze, że żyje!
Nie wiem w sumie co we mnie wstąpiło...
Idę wytłumaczyć to Feliksowi
Jeśli nie wrócę, to postaw na moim grobie jakiegoś słonecznika, Wania ;--;

Ivan🇷🇺

Powodzenia, przyjacielu.

***

Wziąłem sprawy w swoje ręce... I w śrubokręt. Chwilę męczyłem się z zamkiem, gdy wreszcie drzwi się otworzyły. Nie spodziewałem się, że osiągnę coś w życiu... W kącie zauważyłem drobną postać. To ten moment, gdzie Polak wydawał się taki bezbronny jak jelonek. Był skulony i cały drżał, próbując powstrzymać łzy. Przykucnąłem obok, zaczesując kosmyk jego włosów za ucho. Położyłem dłoń na jego ramieniu. Gdy to poczuł, drgnął.

- J-jak ty tu wszedłeś?! - Pisnął zdziwiony, odsuwając się ode mnie. W jego zaszklonych oczach widać było, że jest przerażony.

- Mam swoje sposoby... Daj mi tylko wytłumaczyć... - Złapałem jego dłonie, gładząc delikatnie ich zewnętrzną część - Litwinowi nic nie będzie. Obiecuję Ci to, kochanie! - Patrzyłem prosto w jego zielone oczy. Ich odcień przypominał wiosenną trawę... W tym momencie przyozdobioną kropelkami rosy. Blondyn przyglądał się mi, przygryzając wargę. Nic nie wskazywało na to, aby miał zamiar coś powiedzieć.

- To twoja wina - Oznajmił po dłuższej chwili. Zmarszczyłem brwi. Na jego twarzy, mimo łez, nie można było wyczytać żadnej emocji. Odepchnął mnie i spuścił wzrok - To przez ciebie Toris trafił do szpitala. Jesteś potworem. Żałuję, że dałem ci się pocałować. Żałuję, że pokochałem kogoś takiego jak ty.

- Feli, ja... - Zacząłem, ale zostało mi to brutalnie przerwane przez młodszego. Przełknąłem ślinę. Czy to źle, że chciałem to wytłumaczyć? Że chciałem poczuć, jak to jest być kochanym? To źle, że mimo wszystko potrzebuję miłości?

- Ty? Czego ty jeszcze ode mnie oczekujesz?! Starczy, że prawie zabiłeś Torisa! A ty dalej próbujesz ze mną rozmawiać! Nie zamierzam zadawać się z takim psycholem! Idź już stąd! - Krzyczał, podnosząc się na nogi. Był wkurzony. Jakby mógł to pewnie zrobiłby mi to, co ja Litwinowi. Od razu, na jego ruch, wstałem i złapałem go za ramię.

- Posłuchaj mnie... Daj mi to wytłumaczyć! Tylko minutę! - Nie spuszczałem wzroku z jego twarzy. Wydawało się, że nie przejmuje się mokrymi od łez policzkami i podpuchniętymi, zaczerwienionymi oczami. Zachowywał się, jakby w ogóle tego nie czuł.

- Nie mam zamiaru cię słuchać! Mogłeś myśleć o tym, co robisz! Teraz daj mi po prostu święty spokój! - Warknął, wyrywając ramię z mojego uścisku i wybiegł z pokoju.

- Felek! Mi na tobie cholernie zależy! - Krzyknąłem, stając w drzwiach. Blondyn, mimo, że był dosyć blisko, nie odwrócił się. Za chwilę usłyszałem tylko trzask drzwi wejściowych. Oparłem się o ścianę. W moich oczach zebrały się łzy.

Chciałem tylko miłości...

Zsunąłem się po gładkiej powierzchni i oparłem głowę na kolanach.

On nie wróci.

Straciłem go.

Sięgnąłem po telefon. Jednym z miejsc, do których mógł pobiec, był szpital.

To ostatnia nadzieja.

Otworzyłem konwersację z Braginskim.

***

Gilbert🐥🇩🇪

Jakby Łukasiewicz zjawił się w szpitalu... To daj mi znać.
Wybiegł z domu, a ja nawet nie wiem gdzie mógł się udać...

Ivan🇷🇺

Najwyraźniej martwi się o swojego przyjaciela. Nie dziwię się mu.
Zachowałeś się jak skończony idiota. ^J^

Gilbert🐥🇩🇪

Jakbym nie wiedział...
Porwanie go i ta impreza nie były dobrym pomysłem...
Ale co się stanie, to się nie odstanie ;--;

Ivan🇷🇺

Wyrzuty sumienia kogoś chyba dopadły. ^^
Idę pilnować towarzysza Laurinaitis. Jak mu się pogorszy, to mam pobiegnąć po lekarzy.

Gilbert🐥🇩🇪

To do zobaczenia... Oby Torisowi się nie pogorszyło!

***

Czekałem. Czekałem na wiadomość od Ivana. Czekałem na Polaka. Czekałem na informacje od kogokolwiek.

Tak minął mi tydzień. Tydzień bez żadnych nadziei. Nie jadłem, nie dbałem o siebie. Płakałem.
Teraz liczył się tylko Feliks i to, aby wrócił do domu. Chciałem go przytulić. Chciałem ponownie poczuć smak jego ust.
Nie było szans na to, że się ponownie zjawi. Straciłem go. Nie został mi nikt. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Nie chciałem tego tak bardzo.

- To moja wina, prawda? - Szeptałem do siebie, aby zagłuszyć tę denerwującą ciszę. W dalszym ciągu siedziałem w kącie. Wstawałem tylko co jakiś czas, by napić się wody, gdy poczułem suchość w gardle. Na tym się kończyło.

Dlaczego to zrobiłem?
Jestem idiotą. Jestem okropnym idiotą.

Wstałem i pokierowałem się w stronę piwnicy. Jedno z miejsc, do którego blondyn miał większy dostęp. Pierwsze, co zobaczyłem, to szafka zawalona jego słoikami z ogórkami, papryką i innymi dodatkami do obiadów, a także z bigosem. Staliśmy wtedy razem przy blacie w kuchni, a on instruował mnie co i gdzie dodać, aby smakowało dobrze.
Westchnąłem na samo wspomnienie. Przesunąłem półki. W oczy rzuciły mi się drewniane, zniszczone drzwi. Chciałbym o nich zapomnieć. Zapomnieć o tym, co znajduje się za nimi.
Mimo to otworzyłem je i przekroczyłem próg. Było ciemno, a ja i tak wiedziałem gdzie i co się znajduje. Od razu sięgnąłem po pistolet P08 Parabellum.

Przecież jak to zrobię, to nic się nie stanie.
Nikt nie zauważy.
Nikt nie będzie wiedział.
Wszyscy będą szczęśliwi.
Prawda?

***

Starałam się, aby rozdział wyszedł dobrze...
Mimo wszystko nie podoba mi się TwT
Przepraszam, że nie dobiłam do 1000 słów... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ❤

Podcięte Skrzydła || PrusPolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz