*Perspektywa Feliksa Łukasiewicza*
Przyszedł dzień mojego wyjścia ze szpitala. Leżałem tam jakieś dwa tygodnie... Zwariować można!
Kiedy próbuję podnieść rękę, boli. Kiedy mam zgięte lub wyprostowane kolano przez dłuższy czas, boli.- Gilbert, zanieś mnie do domu na rękach! - Jęknąłem, przytulając się do białowłosego - Wszystko mnie boli!
- Nie marudź, księżniczko. Przeszliśmy dopiero kilka metrów - Zaśmiał się i złożył krótki pocałunek na czubku mojej głowy. Jakby on był w mojej sytuacji, to też by tak marudził! A nawet gorzej!
- Ale ja bardzo ładnie proszę, pruska mendo - Spojrzałem na niego z maślanymi oczkami i zarzuciłem ręce na jego ramiona. Stanąłem na palcach, przybliżając swoją twarz do jego twarzy.
- Jeśli tak ładnie prosisz, to chętnie spełnię twoje marzenie, polska gnido - Delikatnie musnął moje usta, na co się uśmiechnąłem. Złapał moje uda, podnosząc mnie do góry. Owinąłem jego talię nogami i oparłem głowę na jego ramieniu.
- Zrobimy jakąś imprezę? - Zapytałem. Ta cisza mnie już męczyła - Dawno nie widziałem swoich przyjaciół... Tylko i wyłącznie twoją mordę - Wtuliłem się bardziej w Prusaka, przymykając oczy.
- Jeszcze jeden komentarz na mój temat i idziesz na nóżkach, księżniczko - Powiedział przesłodzonym głosem. Tylko kiwnąłem głową. On tego nie zrobi... Ale nie będę ryzykował. Nie teraz.
- Dobra, starszy. Puść mnie już - Mruknąłem po tym, jak przeszliśmy ponad połowę drogi. Albinos jakgdyby nigdy nic postawił mnie na chodniku - Jak się czuje twój ptaszek? To znaczy... O Gilbirda chodzi - Poprawiłem się, widząc dziwny wzrok chłopaka.
- Ano... Tak jakby przestał jeść to, co mu daję - Mruknął, drapiąc się po karku.
- Bo nikt nie lubi twojego jedzenie...
- Ej! Ja się tak z tobą nie bawi... - Przerwał, ponieważ zza rogu wyskoczyły trzy zamaskowane postacie. Ich twarze ozdabiały czarne chusty. W rękach trzymały akacjowe deski oraz patelnie.
- Pruska mendo, jak ty się opiekujesz Gilbirdem? - Głos zabrała blondynka, stojąca na czelę grupy. Nie dotyczyło to za bardzo mnie, więc odsunąłem się pod ścianę budynku, obserwując jak potoczy się dalsza rozmowa. Po krótkiej chwili zza dziewczyn wyszła krótkowłosa blondynka z paczką paluszków oraz druga, długowłosa, patrząca na zamaskowane ze śmiechem. Stanęły obok mnie, dzieląc się przekąskami.
- J-ja? Myślę, że normalnie... Jak na właściciela kurczaka przystało... - Wymamrotał zakłopotany, drapiąc się po karku.
- Kłamiesz! - Krzyknęła, dźgając go jedną stroną deski w klatkę piersiową - To wcale nie tak, że groziłeś mu wrzuceniem go na patelnię! - Warknęła, a ja popatrzyłem na przerażonego Prusaka.
- A-ale to były żarty! - Cofnął się kilka kroków. Próbowałem powstrzymać śmiech. Nigdy nie sądziłem, że któryś z nas zostanie zaatakowany ze strony losowych osób i to ze względu na kurczaka.
- A głodzenie go też było żartem?! - Uderzyła go deską z całej siły w ramię - Teraz ty pocierpisz za tego nieszczęsnego kurczaka! Dziewczyny! - W tym momencie cała trójka zaczęła bić Gilberta drewnem i patelnią. On ignorował mój ból, to ja poignoruję ten jego.
- Kim jesteście? - Zapytałem w końcu, nie odrywając wzroku od całego zajścia.
- One to członkinie OPGT, a my... My to tylko obserwatorzy. Do tego cię dokarmiamy - Odpowiedziała niebieskooka.
CZYTASZ
Podcięte Skrzydła || PrusPol
FanficZastanawiałeś się kiedyś jak czuje się osoba, która po przebudzeniu zdaje sobie sprawę, że nie może wrócić do ojczyzny? Do tego wie, że musi żyć z osobą, której szczerze nienawidzi. Wie, że jeśli nic z tym nie zrobi, nie uda jej się wydostać. Feliks...