Wielkanoc

3.2K 123 46
                                    

~Magnus~
- Te, te, Dingo - spojrzałem na fioletowego smoka, który drażnił mnie samymi swoimi zezowatymi oczami. - Łap - rzuciłem mu kolorowe jajko. Rozbiło się ono na jego czole i zaczęło się smażyć. Westchnąłem. - Wymienimy go? - spytałem, patrząc w bok na furtkę od ogrodu, która się otworzyła.

- Co ty z nim robisz? - zdezorientowany i trochę zirytowany Alec podszedł do smoka. Stwór od razu roździawił paszczę, jakby się uśmiechał, i podskoczył jednym susem do Lightwood'a. Jestem zazdrosny. Mimo, że nie przepadam za tym dziwakiem ziejącym czarną sądzą.

- Lucyfer mi mówił, że ludzie na ziemi malują jajka, chowają je i potem każą swoim bachorom je znajdywać. Bo jakieś święto czy coś - wzruszyłem ramionami, biorąc z koszyka przy mojej nodze kolejne, tym razem różowe jajko.

- A co Dingo ma z tym wspólnego? - burknął i spojrzał na mnie, kiedy mały smok wskoczył mu na ręce. - Jego czoło nie jest jakąś patelnią do smażenia jajek - zdegustowany spojrzał na łuskowate czoło smoka, skąd spadło smakowicie usmażone jajko.

- Chciałem się z nim pobawić.

Smok spojrzał na mnie swoim zielono-białym zezem (gdyż oczy miał zielone, a źrenice białe. Osobliwe, prawda?) i prychnął pod nosem. Czarna chmurka sadzy ubrudziła rękaw swetra Aleca.

- Brudzi twój sweter - mruknąłem rozdrażniony.

- A ty znowu nie potrafisz się z nim dogadać - oznajmił spokojnie, kiwając się i kołysając smoka w rękach. Fuknąłem jeszcze głośniej, zakładając ręce na piersi. Nie odrywałem wzroku od dwójki przede mną. A oni ewidentnie próbowali mnie ignorować, kurwa.

- Kocham cię, Alexandrze, ale traktujesz tego smoka lepiej ode mnie - burknąłem pod nosem.

- Nie uniosę cię na rękach, panie - zachichotał, odstawił smoka na szarą trawę i podszedł do mnie w podskokach. Próbowałem dalej zgrywać obrażonego, ale było to trudne, bo musiałem się zmuszać, żeby przy tym nie dotykać mojego szczeniaka. Przecież obrażone osoby tak nie robią. - I nie bądź zazdrosny o Dingo - powiedział, zarzucając ręce na moje barki.

- Ten smok jest jakiś upośledzony - mruknąłem, czując, jak świerzbią mnie ręce, żeby mocno klepnąć Aleca po tyłku.

A ciort tam. Będę go molestował kiedy i gdzie chcę, nawet, jak mój mózg surowo tego zabrania.

Tak więc od razu chwyciłem za miękki tyłek Lightwood'a i przysunąłem jego ciało do mojego. Alec lekko się uśmiechnął.

- Nie obrażaj naszego smoka, Magnusie.

- Twojego. Wymienimy go na innego? - spytałem z nadzieją. Ale zmniejszyła się ona, kiedy anioł zmarszczył brwi i odsunął się ode mnie. Eh, moje biedne, puste dłonie...

Nim zdenerwowany Alexander zdążył coś fuknąć, syknąłem, kiedy poczułem ostre igiełki wbijające się w moją kostkę. Spojrzałem w dół. I czego mogłem się spodziewać po rozwydrzonym, nieposłusznym mi, małym smoku.

- Zabierz go ode mnie - wymamrotałem urażony, cierpliwie stojąc w miejscu i powstrzymując się od kopniaka.

- Ooo... - zamruczał odziwo oczarowany Alec, który wgapił się jak w obrazek w to, jak ten głupi smok gryzie moją kostkę. - Lubi cię.

Parsknąłem śmiechem, doprawdy rozbawiony.

- Bez wzajemności.

Smok zawarczał groźnie i ugryzł mnie mocniej, aż noga mi zadrżała. Ma szczęście, że jestem demonem, a nie delikatnym aniołem. Pasożyt jeden.

ℙ𝕠𝕕 𝕊𝕜𝕣𝕫𝕪𝕕𝕝𝕒𝕞𝕚 𝔻𝕖𝕞𝕠𝕟𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz