27 ,,Więc Wybacz Mi, Ale Muszę To Zrobić."

3.2K 205 74
                                    

~Alec~
- Prezes! - krzyknął Magnus, lecz mój senny stan sprawił, że te imię kota odbijało się echem w mojej głowie.

- Ty cwelu! - ponownie krzyknął. - Zostaw to! To dla Aleca, nie dla ciebie, parszywa szlamo!

Dla Aleca? Ja jestem Alec.

Gwałtownie oderwałem głowę od poduszki i od razu pożałowałem tego ruchu. Przymknąłem oczy, by w jakimś stopniu uspokoić zawroty głowy przez zbyt szybkie wstanie.

Kiedy nieprzyjemny szum opuścił mój umysł, wstałem z łóżka, rozciągając się odrobinę, by rozpocząć dzień. Szybko ubrałam się w przygotowane przez mojego pana ciuchy dla mnie, które leżały na biurku, i wbiegłem jeszcze do łazienki, by załatwić potrzebę.

Zanim wyprułem z mojego pokoju, zacząłem poprawiać kołdrę na łóżku i łyknąłem jeszcze miętowego Tik-Tak'a, którego znalazłem w odmętach poduszek, bo zwyczajnie nie chciało mi się myć zębów.

I tak o to już ogarnięty, wyszedłem z mojego pokoju. Rozejrzałem się po korytarzach z nadzieją, że zobaczę Magnusa, ale nie zauważyłem nigdzie jego irokeza. Postanowiłem więc zajrzeć do jego sypialni.

- Magnus? - zapukałem do drzwi, które znajdowały się naprzeciwko moich.

I tak szybko jak się otworzyły, to równie z prędkością światła się zamknęły. Dziwne.

Zdążył wyjść przez nie Magnus, z Prezesem na rękach. Kot niemiłosiernie miauczał, pokazując swoje niezadowolenie z jakiegoś powodu, ale ja wlepiłem badawcze spojrzenie w twarz mojego właściciela. Gdyż jego policzek ozdabiała jakaś biała i niebieska plama. Chyba od farby, albo lukru. Sprawdzę...

Nim Magnus zdążył coś powiedzieć, pocałowałem szybko jego policzek, po czym od razu odsunąłem się od demona. Zacmokałem ustami, czując słodki smak na podniebieniu. Lukier.

- Co tam jest? - wskazałem na drzwi znajdujące się za plecami Bane'a.

- Coś - uśmiechnął się, dotykając miejsca, gdzie przed chwilą były moje usta. - Nie wchodź tam.

- Dlaczego? - spytałem, obserwując czarnego kota, który zeskoczył z objęć demona i pobiegł prosto przez korytarz.

- Niespodzianka.

- Yy... Z jakiego powodu? - całkowicie zdezorientowany spojrzałem na niego.

- Nie pamiętasz, co dziś jest? - zaczęły trząść się mu ramiona, co wskazywało na to, że próbuje opanować zbliżający się wybuch śmiechu. WTF.

- Ee... Sto lat? - spytałem niepewnie, karcąc siebie w myślach, że nigdy nie spytałem go o jakieś ważne daty z jego życia.

- Tak, ale dla ciebie.

- Że co? - przekręciłem głowę zaintrygowany i jakże zdziwiony. - Dziś... Dzisiaj? Jaki dzień? Skąd wiedziałeś?

- Tak, dzisiaj. Dwunasty września - pokręcił głową z rozbawieniem. - Uwielbiam gotować i piec, no to czekałem tylko na dzień twoich urodzin. Odpierdolę ci takiego torta, że dojdziesz od razu, gdy go zobaczysz - przybrał dumny wyraz twarzy. - A teraz idź na śniadanie. Jest w kuchni oczywi... - urwał, gdyż z kieszeni jego spodni wydobywała się muzyka, świadczącą o przychodzącym połączeniu.

Mój pan począł rozmawiać przez telefon, a ja tylko oparłem się plecami o drzwi mojego pokoju, czekając, aż skończy.

Zapomniałem, że mam dziś urodziny. W sumie nigdy jakoś nie przywiązywałem do tego zbytniej wagi... Miło z jego strony.

ℙ𝕠𝕕 𝕊𝕜𝕣𝕫𝕪𝕕𝕝𝕒𝕞𝕚 𝔻𝕖𝕞𝕠𝕟𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz