45 ,,No Już, Dalej. Przytul Się."

3.1K 222 129
                                    

~Lucyfer~
- Magik! - zirytowany ponownie wszedłem do zamku Magnusa. - Gdzie masz moją kurtkę, kurwa?! Tą, co zostawiłem jakieś kilka dni temu! - rozglądnąłem się krótko po salonie, dostrzegając szukany przeze mnie przedmiot na wieszaku przy drzwiach. Przez niego musiałem się tu wracać. Nieposłuszna kurtka.

Usłyszałem jakieś śmiechy dochodzące z kuchni, które należały, jak mi się zdawało - do Magnusa i Aleca. Zaciekawiony oczywiście podreptałem w tamtym kierunku i wychyliłem głowę zza próg wejścia do pomieszczenia, przyglądając się dwójce.

Siedzieli naprzeciwko siebie na stole, a Alec naśladował ruchy rąk Bane'a. Z jego dłoni buchały błękitne ognie i masy iskry, natomiast u Lightwood'a były to pojedyncze, zielone płomyki. Ale tak czy siak, cieszył się jak głupi, kiedy się temu przyglądał.

Uśmiechnąłem się pod nosem i postanowiłem im nie przeszkadzać. W sumie, moja kotka na mnie czeka.

***
- Jestem! - krzyknąłem po powrocie do domu.

Odwiesiłem moją kurtkę na wieszak przy drzwiach i udałem się do łazienki, ciągnący tam potrzebą.

Kiedy spojrzałem w lustro, miałem ochotę zacząć krzyczeć... Ze strachu. Końcówki moich dotychczas czarnych jak noc włosów, teraz były rudawe. Kolorem identyczne do tych Clary.

Ja się nie wpoiłem. Nie ma, kurwa, takiej nawet opcji.

Przeszedł przeze mnie od góry do dołu wstrząs, po którym wyłoniły się moje znaki szatana. Smocze skrzydła były całe i gładkie, jakbym dopiero co się urodził. Nie ozdabiały ich dziury i szramy, które zdobyłem przez wszystkie lata życia.

Jestem szatanem. Władcą Piekieł. Nie mogłem się wpoić. No, kurwa, nie mogłem.

Schowałem swoje skrzydła, rogi, ogon i pazury, po czym wyszedłem z łazienki i pobiegłem prosto do pokoju Clary. Wparowałem do niego bez żadnego ostrzeżenia, przez co siedząca przy biurku dziewczyna pisnęła zaskoczona.

Podszedłem do niej i chwyciłem za biodra, ściągając ją z krzesła, by ustała na równe nogi. Chodziłem wokół niej, przyglądałem się jej ciału.

Starałem się doszukać jakiegokolwiek znaku wpojenia, modląc się do Boga, bym nie zakochał się bez wzajemności. Ale właśnie się to stało.

~Magnus~
- To teraz tak... - zaśmiałem się z Alexandra, który ciągle machał tym samym palcem u swojej dłoni, z którego wylatywały zielone, małe promyczki. - Paczaj.

Uniosłem ręce ku górze, co za chwilę zrobił Alec ze swoimi. Odwzajemniłem radosny uśmiech, który nieustannie zdobił jego twarzyczkę i zacząłem powoli zjeżdżać rękoma w dół. Dłonie kierowały się na boki, tworząc ruch fali oceanu. Drganie każdego palca musiało tutaj być nadto precyzyjne.

Kiedy dłonie były już na wysokości bioder, potrząsnąłem nimi gwałtownie. Między mną a Alekiem pojawiła się różowa chmura dymu, która łączyła swoje obłoki w średniej wielkości jednorożca. Zaprzestałem już swoich czarów i podparłem głowę na dłoni, a łokieć na kolanie.

Ze spełnionym uśmiechem na ustach obserwowałem Alexandra. Był tak szczęśliwy, i przez to uroczy. Na jego pełnych, idealnych wargach prezentował się szeroki uśmiech. Ręką dotykał różowego dymu, który tworzył sylwetkę jednorożca, a pod jego dotykiem rozpraszał się na różne strony.

Lightwood zatrząsł swoimi dłońmi, starając się powtórzyć po mnie nieme zaklęcie, gdy efekt mojego już zniknął.

- N-nie działa - jęknął zniecierpliwiony, trzęsąc dłońmi zupełnie jakby tak, chciał sobie palce i nadgarstki połamać.

- Bo źle zacząłeś - zaśmiałem się, zupełnie zauroczony tym słodkim aniołem. - Weź ręce do góry... Pomyśl o jakimś stworzeniu, które byś chciał zobaczyć - dodałem, gdy Alec wzniósł ręce ku górze.

Usiadłem bliżej szatyna i wysunąłem ręce w stronę tych jego. Przykryłem swoimi obiema dłońmi blade dłonie Aleca po zewnętrznej stronie, i kierowałem je powoli w dół. Ustawiałem palce Alexandra pod swoimi ruchami, by lepiej wychodziła mu fala.

Zauważyłem, że anioł, zamiast skupiać się na zaklęciu, przyglądał się mojemu skupieniu na twarzy, które zostało teraz rozproszone przez jego namacalny wzrok. Ale nie mogłem na to narzekać.

Kompletnie zahipnotyzowany tonąłem w dwukolorowych tęczówkach, które równie intensywnie przypatrywały się moim.
Zapomniałem już w ogóle, co mieliśmy robić. Coś tam... Z jednorożcem chyba. A czy to ważne?

~Alec~
Chciałem zostać tak już na zawsze. Wpatrując się w piękne, kocie oczy mojego właściciela i czuć jego dłonie na swojej skórze. Dotyk demona nie był już nieprzyjemny. Wręcz przeciwnie, potrafił mnie ukoić. Jak teraz, kiedy trzymał moje dłonie. A znacznie zmniejszona odległość między nami nie stanowiła dla mnie większego problemu. Nareszcie.

- Pora spać. Już dwudziesta druga - oznajmił ze śmiechem mój pan, za chwilę zeskakując ze stołu.

- Tia... - potrząsnąłem głową, dotkliwie czując brak jego gorących dłoni, które jeszcze chwilę temu przyjemnie opatulały moje.

Zeskoczyłem z blatu stołu i podążyłem za Magnusem, który już wyszedł z kuchni i wchodził po schodach na górę. Szedłem powoli za nim, zastanawiając się, jak mógłbym mu powiedzieć, że chciałbym spać z nim, a nie sam...

Powiedz mu, tchórzu - rozkazywał mózg.
Nie zmuszaj się - oznajmiało serce.
Ale oboje mieli rację. Jestem tchórzem i nie zmuszę się do odwagi. Cóż, najwyżej zerwę nockę na rysowaniu lub origami.

****
~Magnus~
Przekręciłem się na plecy. Obróciłem głowę w bok, by dostrzec podświetlany zegarek stojący na szafce nocnej. 00:22. Ehh, no i dalej spać nie mogę. Co ze mną nie tak? Alecuś, to twoja wina.

Bo mając świadomość, że anioł jest tuż obok, tylko w innym pokoju, nie potrafiłem zasnąć w łóżku sam. Pocieszał mnie jednak fakt, że niedługo się to zmieni. Alexander nie boi się mnie już tak bardzo, jego ciało nie reaguje drgawkami spowodowanymi strachem, gdy zbliżę się do niego. Niedługo, już niedługo.

Usłyszałem otwieranie drzwi od mojej sypialni, więc od razu zamknąłem oczy. W razie, gdyby był to Lucyfer, który chciałby znaleźć kluczyk od sekretnej szafki z alkoholem. Przychodził kiedyś nawet o drugiej w nocy, więc nie zdziwił bym się, jeśli byłby to właśnie on.

- P-panie?

Zaskoczyłem się, słysząc cichy szept Aleca. Lecz nadal pozostawałem w bez ruchu, ciekaw, co mój piesek może zrobić.

- Śpisz?

Nie odpowiedziałem.

- T-to może i lepiej... - wyszeptał.

Co on tam kombinuje... Jeśli sytuacja z kuchni ma się powtórzyć, to ja bardzo chętnie.

Po pokoju rozległo się skrzypnięcie mego łóżka, na które najprawdopodobniej usiadł mój aniołek... No już, dalej. Przytul się. No. No dawaj. Szybciej. Maleńki. Chodź do pana.

Z całych moich zgromadzonych w sobie sił starałem się nie uśmiechać, kiedy zimny policzek Lightwood'a zagościł na mojej klatce piersiowej. Do obojczyków dosięgały jego miękkie włosy, które przyjemnie łaskotały skórę w tamtym miejscu, a moja ręka powstrzymywała się, by ich nie pogłaskać.

Lightwood już wszedł pod kołdrę i jak przystało na uroczego pieska - przylgnął do mojego ciała. Roznosił kojące i wspaniałe ciepło. Mimo tego, że temperatura jego ciała zawsze jest na minusie. Trochę się bał, co wywnioskowałem z jego dreszczy przenoszących się na moją skórę. Na szczęście nie trwało to długo.

Za kilka minut usłyszałem cichy, spokojny oddech. Napięte mięśnie Aleca rozluźniły się, a sam on podsunął się bliżej, by prawie się na mnie położyć. Uroczy.

Kiedy byłem pewny, że śpi, mogłem go w końcu objąć i niedługo po tym sam popaść w wyczekiwany dość długo sen...

ℙ𝕠𝕕 𝕊𝕜𝕣𝕫𝕪𝕕𝕝𝕒𝕞𝕚 𝔻𝕖𝕞𝕠𝕟𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz