Wyszli z posiadłości. Klaus odwrócił się do dziewczyny, stanęła przed nim i patrzyła wyczekująco. Nastała między nimi cisza, kiedy zdał sobię sprawę, że lustruje jej twarz wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i zioło.
—Czy to szałwia?—Zapytała blondynka
—Tak, uchroni nas przed podsłuchem—powiedział i zapalił szałwie, po czym położył pod drzwi.
—A więc?—Założyła ręcę na klatkę piersiową
—Istnieje pewna przepowiednia która opowiada o dziewczynie która ma miała stać się wampirem, prawie pierwotnym wampirem.Podobno spotkanie jej i jednego z Mikaelsonów ma zapobiec większości zła u wampirów.—Oświadczył
—Więc co mam z tym wspólnego?—uniosła brew do góry
—Dzisiaj rano, moje czarownice zaczęły nawoływać moje imię, a kiedy już się zjawiłem mówiły że przepowiednia zaczyna się spełniać, zrozumiałem, że chodzi o przemiane tej dziewczyny. Prosiłem by zlokalizowały dziewczynę z przepowiedni, udało się dlatego tu jestem—odsapnął a dziewczyna uchyliła usta
—Chcesz powiedzieć, że jestem dziewczyną z przepowiedni? Prawiepierwotną? Tą która ma poniechać rozwojowi zła?—zamarła
—Lepiej bym tego nie ujął—uśmiechnął się półgębkiem
***
Siedzieli w środku czerwonego, podstarzałego już salonu. Klaus trzymał w dłoni szklankę burbonu i tłumaczył Salvatorom sytuację.
Blondynka wyłączyła się chwilowo i myślała nad słowami przepowiedni, a bardziej przytoczeniu Niklausa. Nie znała pełnej przepowiedni, a może pierwotny nie powiedział jej wszystkiego? Być może, ale teraz to nie ma znaczenia, co ma się stać to się stanie. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Klaus położył rękę na jej ramieniu, przywracając jej koncentracje.
Odwróciła do niego głowę, i posłała pytające spojrzenie.—Pakuj się, jedziemy do Nowego Orleanu—Powiedział i odwrócił się nie czekając na reakcję niebiesko-okiej.
Wstała powolnie z kanapy i ruszyła do pokoju. Kiedy zjawiła się spowrotem miała z sobą dwie walizki, ładny strój i staranny, przykuwający uwagę makijaż. Jedynie rozpuszczone włosy które wyglądały na totalny nieład świadczyły o tym, że jeszcze przedchwilą wyglądała zupełnie inaczej. Klaus złapał jej bagaże, i otworzył drzwi. Dziewczyna ucałowała Salvatorów w poliki, przytuliła Bonnie, a Elenę zaszczyciła obscesowym spojrzeniem.
Po czym wyszła za męższyczną.
Wsiadła do czarnego jak jej się wydawało Lincolna Navigatora. Kiedy Nicklaus przekręcił kluczyki w statyjce, przełączył na radio i dostosował głośność do swoich preferencji. Dziewczyna wierciła w nim dziurę wzrokiem, skanowała każdy najmniejszy szczegół twarzy. Jak ona mogła zgodzić się jechać do Nowego Orleanu z nieznajomym?! Jak Stefan i Damon na to pozwolili?
Klaus odwrócił głowę w jej stronę i zachęcił wzrokiem by zaczęła mówić co jej leży na wątrobie.—Skąd mam pewność, że jestem prawiepierwotną?—zapytała i usłyszała melodyjny śmiech mężczyzny
—Możemy spróbować Cię zabić jeśli nie wierzysz—Spojrzał na nią ukradkiem i uśmiechnął się znieznacznie.
—Wiesz, ja chyba już wierzę—zaśmiała się, a Klaus zawtórował jej mało słyszalnie—Mam jeszcze jedno pytanie—dodała
—Ach tak?—Blondyn nie odwrócił głowy od trasy
—Mogę mówić do Ciebie Nik?—przygryzła wargę
Klaus lekko się spiął.Po chwili spojrzał na rozmówczynię.
—Mówi do mnie tak tylko rodzina, ale wyrażam zgodę—Powiedział w końcu
—Więc, mi mów Cami, albo Cam—uśmiechnęła się
—Jestem bardziej formalny, ale dziękuję za zezwolenie—powiedział poważnie
Spojrzała na niego spod byka, liczyła,że będzie bardziej towarzyski
CZYTASZ
Przeznaczenie|Klaus Mikealson- POPRAWIANE
FanfictionWszedł do pomieszczenia.Wszystkie głowy odwróciły się w jego stronę.Rozejrzał się i napotkał wzrok blondynki.To ona,był pewny. Data poprawek: 30.04.2020r. Opowiadanie jest poprawione, ale chce zaznaczyć, że dla własnej pamiątki zostawiłam dawny sty...