Rozdział 4

46 5 5
                                    

-Śnieżna Łapo!-Odwróciłam się i zobaczyłam, że niedaleko zza krzaków wychodzi przywódczyni. Zwinny Mlecz przybrał kamienną minę, a ja zachłysnęłam się ze strachu. Czy słyszała naszą rozmowę? nie sądzę by była zadowolona gdyby usłyszała, że ją obgadujemy.-Niedługo pora nagich drzew, a ty  się obijasz. Mogłabyś coś upolować, ale zamiast tego wolisz plotkować z wojownikiem.-Podniosłam się na łapy w chęci natychmiastowego spełnienia polecenia. Nie miałam ochoty bardziej złościć przywódczyni, ta jednak machnięciem ogona nakazała mi poczekać.

-Nie, na polowanie miałaś czas wcześniej teraz idź po Nocną łapę. Macie zjawić się przed moim legowiskiem jak najszybciej będziecie mogły.-Zaraz potem zwróciła się, do Zwinnego Mlecza-A co do ciebie to nie myśl, sobie nawet, że jak zostałeś wojownikiem to możesz pozwolić sobie na odpoczynek. Nie mam ochoty, widzieć cię jeszcze raz cały dzień w obozie.-następnie gdy odchodziła usłyszałam jak fuka pod nosem-A był takim obiecującym uczniem...

-Czy możemy załatwić to jutro?-zapytałam, niemal pewna odpowiedzi.

-Tak. Masz trochę racji jesteście zmęczone po dzisiejszym treningu. Chcę was widzieć jutro o wschodzie słońca przed wyjściem z obozu.-Po tych słowach znikła za krzakami. Zrobiło mi się przykro z powodu Zwinnego Mlecza.

-Nie martw się...-zaczęłam mówić, ale pręgowany wojownik uciszył mnie tylko machnięciem ogona-Ona ma racje! Biorę się za siebie!-Po czym odszedł.

Poszłam do legowiska uczniów, siedziała przed nim młoda kotka. Przekazałam jej, że przywódczyni oczekuje nas jutrzejszego ranka.

-Myślisz, że chce nas ukarać!?-jej strach zaczął mi się udzielać.

-Nawet jeżeli tak to musimy przyjść.

-Heh...-westchnęła tylko i podniosła się na łapy.

Poszłam jeszcze do stosu zwierzyny, który był dzisiaj wyjątkowo mały. Podniosłam chuderlawą mysz, i wróciłam do posłania. Jadłam, ale nie miałam apetytu. Ciągle myślałam nad tym co przyniesie jutro. Zwinęłam się w kłębek. I zamknęłam oczy. Musiałam się wyspać.

*   *   *   *   *

Obudziłam się  pierwsza. rozciągnęłam zaspane ciało. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i od razu wyjrzałam na zewnątrz jaka pora. Pierwsze promienie słońca miały niedługo wzejść więc nie miałyśmy dużo czasu. Obudziłam moją koleżankę z legowiska. I umyłam na szybko moje potargane od snu śnieżno białe futerko. I ruszyłam ku zwierzynie z wczoraj. Nie było tego dużo. Jeden szpak, i pół żylastej nornicy. Chwyciłam szpaka i zaniosłam do nory. Po zjedzeniu wyszłyśmy.

Szłyśmy  przed obóz. Koty które mijałyśmy po drodze schodziły nam z drogi, a Lisi Skok zatrzymała się i upuściła trzymaną mysz.

-No, no, pierwsza podróż.-Miauknęła po czym dodała-Pamiętam jak byłam w waszym wieku, i pierwszy raz zobaczyłam Szepczącą Skałę.

-Jaką Szepczącą Skałę?-Zapytałam.

-To wy nic nie wiecie?-ruda kotka zamrugała zdezorientowana.-Przecież Krótka Gwiazda wybiera się w podróż i musi zabrać ze sobą parę kotów i o ile nam wiadomo padnie właśnie na nas.

-Czyli upiekło mi się?-zapytała mnie moja koleżanka z legowiska szeptem.

-Mówiłam, że wszystko będzie dobrze!

-Siemasz gdzie idziecie?-Zwinny Mlecz zapytał mnie po drodze.

-Nie wiem, przywódczyni czegoś od nas chcę.

-No to szczęścia życzę. W końcu nigdy nic nie wiadomo.- mrugnął i wybiegł z obozu.

Teraz już w dobrym nastroju przebiegłyśmy odcinek który dzielił nas od Krótkiej Gwiazdy siedzącej na nagrzanej od słońca trawy.

Wojownicy: nowe historie.Where stories live. Discover now