3. Mówiłaś, że ludzie zasługują na drugą szansę.

5.7K 377 313
                                    

Od kilku długich minut siedziałam w salonie na kanapie. Moje nogi swobodnie skrzyżowałam, ręce ułożyłam na udach. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wywody mamy, których musiałam słuchać. 

- Victoria, co ci w ogóle przyszło do głowy? - spytała mama. - Przecież to Matt. Chłopak, przez którego nie raz cierpiałaś i płakałaś. 

Och, mamo. Gdybyś tylko wiedziała, z kim miałam kontakt, nigdy nie powiedziałabyś złego słowa o Macie. 

- Było minęło, prawda? - mruknęłam. - Mówiłaś, że ludzie zasługują na drugą szansę. 

- Na drugą, ale nie na sto drugą! Na litość boską, Victoria. 

- Skąd wiesz, że dałam mu już ich sto dwie? Liczyłaś? - uniosłam brwi, patrząc na kobietę. Ta opuściła bezradnie ręce wzdłuż ciała, patrząc na mnie błagalnie. 

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. 

- Tak, wiem - skinęłam głową. - Zakopaliśmy topór wojenny. Teraz się przyjaźnimy - wzruszyłam ramionami, jak gdyby to, że nasze nastawienie do siebie tak nagle się zmieniło, było całkowicie normalne. - A to, że ty go nie lubisz, nie oznacza, że ja nie będę się z nim spotykać. Jestem dorosła. 

- Ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała, Vic - mruknęła, siadając obok mnie. - Wiesz jaki on jest. Człowiek nie zmienia się od tak, na pstryknięcie palca - pstryknęła mi palcami prosto przed twarzą, na co trochę się skrzywiłam. Automatycznie odsunęłam głowę trochę do tyłu. 

- A może jednak? Pewności mieć nigdy nie możesz. 

- Chodzę na tyle długo po tym świecie, że wiem, co mówię. Przemyśl to, Vicky. 

Vicky. 

VICKY. 

Cholera. 

Przełknęłam głośno ślinę i skinęłam głową. Udawałam, że wcale żołądek nie zacisnął mi się w supeł po tym, jak mama zdrobniła moje imię. 

- Uwierz, wystarczająco długo nad tym myślałam - mruknęłam, podnosząc się z kanapy. - I myślę, że podjęłam dobrą decyzję. Także, wybacz mamo. Ale nie będziesz wybierała mi przyjaciół. 

I z tymi słowami opuściłam salon. Byłam prawie dorosła, a matka dalej traktowała mnie jak dziecko. Rozumiałam, że martwiła się o mnie, ale to było moje życie i moje wybory. Nawet jeśli miałabym cierpieć, to ja. Nie ona. To ja miałabym nie spać po nocach zraniona. 

Byłam na tyle dorosła, by móc wybierać sobie przyjaciół. Jednak nadal nie dorosłam do tego, by nauczyć się żyć po tym, gdy odejdą. 

****

Dzwonek na przerwę był jak wybawienie. 

- Cholera, dzwonek jest dla mnie, nie dla was! - pisnęła pani od języka angielskiego, gdy jeszcze nie dokończyła lekcji, a my zaczęliśmy się pakować. 

- Powiem to pani, gdy następnym razem się spóźnię. 

Słowa Briana rozśmieszyły mnie na tyle, że parsknęłam śmiechem. Kobieta nie powiedziała nic więcej, tylko obdarzyła mojego przyjaciela surowym spojrzeniem. Nie zdziwiłabym się, gdyby postanowiła wlepić mu kozę po dzisiejszych zajęciach, jednak nic takiego się nie stało. Pani Emilia mimo iż miła, miała sukowaty charakter co nie raz już pokazała. 

Wyszłam z klasy za kilkoma osobami. Oczywiście, musiałam poczekać na Briana, ponieważ on zawsze miał na wszystko czas, a spakowanie się zajmowało mu cholernie dużo czasu. Jednak z biegiem lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now