13. Nie wyobrażam sobie takiego życia.

5.9K 329 213
                                    

Szłam przez korytarz ramię w ramię z moim bratem. Tego dnia nie było przy mnie nikogo oprócz niego. Matt miał rację, powoli zaczynałam tracić ich wszystkich. Zatracając się jeszcze bardziej w Brooskie, chłopaku, którego nikt nie lubił, traciłam tę lepszą część mnie. Własnych przyjaciół, którzy dotychczas byli dla mnie najważniejsi. 

Przełknęłam głośno ślinę, spuszczając głowę. Czułam jak wszyscy się na mnie patrzyli i szeptali coś pod nosem. Victoria Parker, która uganiała się za Blake'iem Brooksem kompletnie tracąc dla niego głowę. 

Nigdy nie pomyślałabym, jak jedna osoba może wpłynąć na moje życie i tak bardzo je zmienić. Myślałam, że mam nad tym wszystkim kontrolę. I miałam go, dopóki moje serce nie zaczęło bić szybciej przy chłopaku, który skrzywdził mnie tak wiele razy. 

- Vi - brat szturchnął mnie w ramię, wyrywając mnie z chwilowej zadumy. Spojrzałam na niego z opóźnionym refleksem, mrugając kilkakrotnie. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on westchnął cicho. - Spójrz - po czym skinął głową na prawo. 

W niewielkiej odległości od nas zobaczyłam Briana, który szukał czegoś w swojej szafce. Moje serce od razu zacisnęło się boleśnie, zwalniając swoje tempo. Nie widziałam go... wystarczająco długo, by się za nim stęsknić. Ale mimo że tęskniłam, nie potrafiłam wyciągnąć do niego ręki. Choć ostatnio sporo o tym myślałam. 

Zamknął swoją szafkę z niemałym hukiem i odwrócił się w naszą stronę. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Jego wyraz twarzy się nie zmienił. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Nie mogłam oderwać wzroku, najlepiej zawróciłabym dopóki miałam ku temu okazję. Jednak szłam w jego kierunku, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy. 

I on też ruszył, dlatego po paru sekundach po prostu minęliśmy się. Jak obcy. Bez żadnego cześć, bez uśmiechu. Przeszliśmy obok siebie, zupełnie zapominając o naszej obietnicy, którą mieliśmy dotrzymać do końca życia.

- Wszystko okej? - spytał Taylor, spoglądając na mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i wysiliłam się na niemrawy uśmiech, choć zapewne wyszedł z tego tylko grymas. 

- Jasne - odpowiedziałam, zaciskając usta w wąską linię. - Wszystko jest, w jak najlepszym porządku. 

Taylor jeszcze przez kilkanaście sekund przyglądał mi się badawczo, po czym odpuścił temat i się zamknął. Otworzyliśmy drzwi do stołówki, a od razu głośny harmider uderzył w moje uczy. Westchnęłam cicho, rozglądając się dookoła. 

- Idę po żarcie, bo zaraz zdechnę - burknął mój brat. Skinęłam głową, wyszukując wzrokiem Cassie. I znalazłam ją. Siedziała razem ze swoim chłopakiem przy dużych oknach, z których było widać nasze szkolne boisko. Powoli ruszyłam w ich kierunku, mijając innych uczniów, którzy latali co chwilę z tackami z jedzeniem. 

- O, hej, Vi! - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna, kiedy podeszłam do stolika. - Przyszłaś sama? - zmarszczyła brwi. 

Przygryzłam nerwowo wargę. 

- Tak, Taylor poszedł po jedzenie. Zapewne usiądzie ze swoimi kumplami - wytłumaczyłam szybko, patrząc jak Theo obejmuje dziewczynę i składa na jej policzku czuły pocałunek. Lubiłam patrzeć na to, jak ich związek rozkwitał, cieszyłam się ich szczęściem, ale brała mnie kurwica na samą myśl, że ja nie mogę mieć czegoś takiego. 

A już na pewno nie z osobą, z którą chciałabym to mieć. 

-  A Matt? - spytał Theo. 

- Chyba nie ma go dzisiaj w szkole - nie do końca wiedziałam co się z nim działo, ponieważ od tamtej felernej imprezy nie miałam z nim kontaktu. A minęły cztery dni. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now