Test głupoty (mini prolog)

70 5 0
                                    

*Rebel POV*

Zgodnie z umową, którą zawarłam z królową, nie opuszczałam zamku aż do przyjazdu bohaterów. W końcu wrócili z wyspy i gdy tylko miałam okazję, podeszłam do Naofumiego.

- Jest sprawa, o której muszę z tobą porozmawiać na osobności - rzuciłam widząc podejrzliwe spojrzenia pozostałych bohaterów. Wkrótce siedziałam z Naofumim w pokoju i nie zdziwiłam się gdy zapytał: 

- Chcesz, żebym podpisał coś w ciemno?

- Mogę obiecać, że nie będę miała żadnych głupich albo upokarzających żądań. Ogólnie będą dotyczyły treningu itd. Po prostu muszę to załatwić już dzisiaj. 

Naofumi spojrzał na mnie po czym stwierdził:

- Jesteś w stanie obiecać mi to bez maski?

- Jasne - stwierdziłam zdejmując maskę i patrząc mu prosto w oczy. - Mogę się nawet założyć, że pozostali podpiszą swoje kontrakty jeszcze w tym tygodniu.

- Ciekawe. A co jeśli zgodzę się na zakład, a tobie się nie uda?

- Zostanę twoim niewolnikiem - rzuciłam bez zastanowienia.

- Ciekawe... niech będzie - odparł podpisując magiczny kontrakt. - Co to właściwie jest?

- Magiczny kontrakt. W katedrze istniało kilka kartek magicznego papieru. Jeśli ktoś się podpisze pod spisanym na nim kontrakcie, nakładany jest na niego święty obowiązek wykonania zawartych w nim warunków. Nawet jeśli użyje fałszywego imienia. 

- Czyli jeżeli nie spełnię głównego warunku...

- Spokojnie. Mogę ci obiecać, że nie spotka cię nic gorszego niż trening.

- Rozumiem, tylko jak chcesz namówić tamtych do podpisania?

- Mam swoje sposoby - odparła zakładając maskę i wychodząc z pokoju.

Królowa dotrzymała słowa i sprowadziła kilku trenerów, którzy mieli pomóc bohaterom się rozwinąć, ale z tego co zauważyłam, tylko grupa Nifumiego podeszła do tego na poważnie. 'Tu będą wymagane poważne środki' pomyślałam zniechęcona. Obserwowałam jak Eclair Seaetto zaczyna trenować z nimi, ale wiedziałam, że z pozostałymi nie będzie równie łatwo. Dowodem było podejście pozostałych. Bohater miecza obraził ją i dopiero gdy pokonała go w kilku ruchach, uznał jej umiejętności jako szermierza. Przechodząc przez stołówkę widziałam trzech bohaterów leżących na stole i narzekających, jakie to wszystko jest męczące. Podeszłam do nich zniesmaczona i rzuciłam jakby nigdy nic siadając obok:

- Nic dziwnego, że biedny Naofumi musi was ciągle niańczyć.

Na te słowa chcieli się poderwać, ale praktycznie od razu tego pożałowali.

- Co masz na myśli - zapytał Motoyasu.

- Wiecie... ten świat to nie gra. To, że wbjasz kolejne poziomy, nie znaczy tutaj nic. To tylko poziom.

- Że niby co? - warknął Ren.

- Jak inaczej wytłumaczysz, że z takim levelem nie byłeś w stanie walczyć po zadaniu jednego ataku? Tamci położyli was jednym głupim ruchem.

- Przecież to...

- Smutna prawda? - przerwałam Itsukiemu. - Poprzednia fala i ostatnia dowodzą tylko tego, że sam wysoki poziom nic nie znaczy. Nie wierzycie w ani jedno słowo Naofumiego, mimo że powiedział całą prawdę. On wypracował swoje umiejętności, gdy wy żyliście w iluzji, że gracie w głupią grę. Zaskoczę was - powiedziałam wyciągając trzymanego do tej pory pod stołem królika, na co oni usiedli prosto na swoich miejscach. Bez wahania przybiłam zwierzę sztyletem do stołu zabijając je i opryskując nas krwią. - Jeśli uważacie, że jesteście w grze, to powodzenia, bo ta krew jest prawdziwa. Każdy kogo dźgniecie lub skrzywdzicie, cierpi. Skrzywdź za dużo osób, a w końcu wszyscy się zbuntują. Jeszcze jedno - dodałam wstając od stołu i zabierając truchło. - Ta krew nie zniknie magicznie. Ktoś będzie musiał urobić sobie ręce po łokcie, żeby ją sczyścić.

Kształt cieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz