Bezwzględna duma

47 3 0
                                    

Poza prostą uprzężą nie zakładała na floliala żadnego siodła i siedziała spokojnie przy fontannie. W końcu łaskawie pojawił się blondyn ze swoją świtą. Westchnęła tylko i po zarzuceniu plecaka na plecy, wskoczyła na grzbiet floliala. Gdy zobaczyła jego jaszczura wiedziała, że będą kłopoty. Mimo to jechali względnie dobrym tempem przez kilka godzin, ale zaskoczyli ją, gdy nagle postanowili zrobić postój.

- Wy tak na serio? - zapytała, gdy zobaczyła obiad, który nakarmiłby jedną rodzinę przez przeszło tydzień.

- A właśnie. Dla ciebie nie będzie niczego - stwierdziła Bitchie, a ona tylko zaśmiała się jej w twarz.

- Mała strata - rzuciła i praktycznie chwilę później siedziała przy ognisku, nad którym piekła mięso wilka. Smakowity zapach niósł się wokół, a pierwszy upieczony kawałek rzuciła swojemu flolialowi. Jadła szybko zamierzając szybko ruszyć w drogę, gdy dostrzegła chłopca wyglądającego z zaciekawieniem spomiędzy drzew. Dała mu znak, żeby podszedł i podała mu upieczony kawałek mięsa. Dawno nie widziała takiego szczęścia na twarzy dziecka. Praktycznie pochłonął jedzenie, a potem uśmiechnął się jeszcze szerzej (jeśli to w ogóle było możliwe).

- Jest pani miła. Tamci nie wyglądają na takich, co podzieliliby się jedzeniem. Dziwne, że nie są jeszcze tłuści, jak zwierzęta w oborach.

- W sumie to jest aż zastanawiające. Trzymaj - stwierdziła rzucając mu srebrną monetę.

- Nie mogę tego przyjąć.

- Jasne, że możesz. Za dotrzymanie mi towarzystwa i miłą rozmowę.

Chłopiec wyglądał, jakby miał się rozpłakać ze szczęścia, ale tylko zerwał się i znikł w lesie. Po chwili przyprowadził ze sobą kobietę, która spojrzała na nią z mieszaniną lęku i nadziei.

- Stało się coś? - zapytała Rebel, czując na sobie wzrok blondyna.

- Nie możemy tego przyjąć.

- Za późno, ale jeśli czujecie się dłużni, to jeśli kiedyś będę znowu w tej wiosce, to przenocujecie mnie.

- Zgoda - uśmiechnęła się kobieta, a chłopiec wyciągnął z kieszeni jabłko i podał jej nieśmiało.

- Chcesz nakarmić mojego floliala? - zapytała, a chłopiec uśmiechnął się szeroko. Podniosła go, a zwierzak wziął jabłko, po czym dał się pogłaskać. Rozmawiała przez jakiś czas z kobietą i uzyskała kilka ciekawych informacji. Wkrótce musieli ruszać więc po pożegnaniu się z chłopcem i jego matką, sprawnie spakowała swój plecak i wskoczyła na floliala.

- Jesteś zbyt miękka - rzuciła Bitchie.

- A ty zbyt pokręcona. Nic dziwnego, że nikt nie chciał ciebie jako królowej. Opływasz w dostatki, a ludzie w twoim królestwie często przymierają głodem albo są wyzyskiwani. Nigdy nie chciałaś im pomóc. Nic mi się nie stanie, jeśli podzielę się jedzeniem z potrzebującym, a kiedyś może odwdzięczą się tym samym. 

- Jesteś dziwna. 

- Lepsze to niż ten blondyn. Tak naprawdę nie obchodzi go los królestwa. Liczy się dla niego tylko, żeby mieć najwyższy poziom. Jest jak pięknie opakowany prezent, który po otworzeniu ma wewnątrz zgniłe jabłko. Ładny z zewnątrz, a w środku zepsuty. Smutne - rzuciła na koniec i pogoniła floliala wyprzedzając wszystkich. - Jak daleko masz zamiar jechać? - zapytała zwalniając tylko koło blondyna.

- Do najbliższego miasteczka. Zatrzymamy się w nim na nocleg.

- Jadę przodem. Za wolni jesteście z całymi tymi tobołami.

Kształt cieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz