Magnus Bane z uśmiechem kroczył po jednym ze szkolnych korytarzy z teczką pod pachą. Cieszył się, że teraz to on może pomęczyć tych nie znających zagrożenia młodych marzycieli. Chociaż i tak jego zajęcia były bardzo ciekawe i wyjątkowe.
Wraz z nowym rokiem do szkoły przybyły pierwszaki. I to głównie oni odwracali się za wykładowcą. Jednak robili to z różnych powodów : dziewczyny wiodły za nim rozmarzonym wzrokiem póki nie zniknął za zakrętem, rumieniąc się i uśmiechając, a chłopcy patrzyli na niego jak na idiotę, lub jak na kogoś, kto właśnie zabrał im dziewczynę. Mówi się trudno. Zdarzały się wyjątki, lecz nawet takim osobom nie udało się zwrócić uwagi Bane'a, bo jego zdaniem wszyscy byli zwyczajni. Sam często przyłapywał się na tym, że częściej patrzy w stronę uczniów którzy na niego nie patrzą, niż ci, którzy aż rozmarzają się na jego widok.
Gdyby się tak zastanowić... koszula pod granatową marynarką rozpięta o co najmniej trzy guziki za dużo faktycznie mogła zwrócić uwagę nie jednej dziewczyny. I czasem chłopców.
Odwracali się za nim również profesorowie, doktorowie i magistrowie, lecz ci zawsze wysyłali w stronę Bane'a karcące spojrzenie. Lecz Magnus nie zwracał na nich większej uwagi niż było to konieczne, ponieważ ich wręcz nienawistne wzroki były nie do końca skierowane na niego, tylko na jego ubranie.
Ale to przecież nie jego wina, że nie widzieli oni nigdy dobrze ubranego człowieka. Te wszystkie naszyjniki na szyi Bane'a, pierścionki i sygnety na jego palcach i koralików bransoletki były konieczne do wykończenia jego wspaniałego looku.
Magnus wszedł do pustej auli i położył (rzucił) swoją teczkę na biurko, nucąc cicho pod nosem piosenkę ,,Sway" Michaela Buble. Zaczął delikatnie bujać się na boki w rytm melodii, lecz gdy usłyszał rozmowy zbliżający się uczniów zaprzestał. Usiadł na biurku nauczycielskim i jak gdyby nigdy nic wyjął książkę z krzyżówkami i zaczął ją rozwiązywać.
Dziesięć minut później jakiś śmiałek wstał ze złością wyrysowaną na twarzy.
— Czy my panu nie przeszkadzamy? — spytał, krzyżując ręce na swoim torsie. Wlepiał swój wzrok w wykładowcę, który spojrzał na niego znudzony.
— Tylko ty. — powiedział Magnus podnosząc na niego zmrużony wzrok. Rzadko tak robił, gdyż jego oczy wydawały się jeszcze mniejsze, niż już są. Niestety ta sytuacja go do tego zmusiła, lecz był przekonany, że wyglądał wtedy nad wyraz wspaniałe - utwierdziły go w tym westchnięcia płci pięknej w pierwszych ławkach. I w kilku ostatnich.
Z lekkim uśmiechem odłożył książkę z krzyżówkami na bok, widząc jak natrętny chłopak cały czerwony siada z powrotem w ławce. Magnus wstał i wyprostował się, lustrując dokładnie całą aulę. Podejrzane było rozsadzenie studentów, gdyż na samym przodzie i tyle były dziewczyny, a po środku chłopcy. Przypadek?
— A więc... Moi drodzy. Na dzisiejszej lekcji niestety nie będzie jeszcze wykładów — spojrzał znacząco na delikwenta pytającego o nauczanie — a tylko zapisy. Najwyraźniej nikt już do nas nie dołączy. — jego głos zyskał na decybelach, by przykuć uwagę studentów. — Zapraszam do mnie po kolei. Od pierwszego rzędu i tak dalej. — powiedział, po czym zasiadł za biurkiem. Nie minęło dziesięć sekund, a otoczyły go jego studentki. Nie które całkiem całkiem, lecz wszystkie miały ujemne IQ. A Magnus nie lubi głupich ludzi, ani przylepów, więc prędzej zaprzyjaźnił by się z chłopakiem od próśb o wykłady, niż z tymi studentkami. Ładnymi, ale głupimi.
Jednak miło było posłuchać od nich komplementów.
— Susan Chang. — przedstawiła się chinka pochylając się lekko nad nauczycielem. — Nie jest pan już jedynym chińczykiem w tej klasie...
CZYTASZ
Historia Miłości || Malec AU
FanfictionMagnus Bane to trzydziestoletni wykładowca historii sztuki na jednej z nowojorskich uczelni. Alexander Gideon Lightwood to tylko jeden z wielu studentów, lecz właśnie on; pozornie nie wyróżniający się z tłumu ciemnowłosy zawrócił w głowie profesora...