6 | super soldier

872 78 38
                                    

╔══════════╗
NOWY JORK,
U.S.A
1943
╚══════════╝

Powinni już być, myślę, wyglądając ze zniecierpliwieniem przez sklepową witrynę. Właścicielka lokalu obserwuje każdy mój najmniejszy ruch. Zaczyna mnie stresować.

Przeglądam wystawione na sprzedaż rzeczy, rzucając dla niepoznaki pytania odnośnie wpadających w moje dłonie antyków, aby choć trochę załagodzić ostre spojrzenie starszej kobiety. Na każde z moich pytań odpowiada miło, lecz ciężko nie spostrzec, że ten słaby uśmiech jest mocno przerysowany.

Nie odzywam się więcej. Wodzę palcami po zakurzonych przedmiotach. Są piękne. Lubię oglądać starocie. Przypominają mi, że choć człowiek odchodzi z tego świata, zawsze pozostanie po nim choćby drobna pamiątka. Te rzeczy na zawsze zapamiętały niezwykły kunszt swoich twórców i serce, jakie włożyli w stworzenie pięknych zdobień, uderzenia młotkiem o gwóźdź, aby nie odpadł żaden element, czy słowa, które tworzą bajeczne historie w książkach. Być może nie znam ich imion, ale wiem, że nadal gdzieś tu są.

Czas zaczyna naglić.

― Piękna dziś pogoda, prawda? ― słyszę nagle za swoimi plecami. Staruszka wpatruje się we mnie wyczekująco, a ten krzywy grymas jasno wskazuje, że jeśli nie odpowiem właściwie na to proste pytanie, pani grzecznie podziękuje za moją obecność w tym sklepie.

Odwracając się powoli, aby rzucić w jej kierunku równie przyjemny uśmiech, i próbuję przypomnieć sobie, jak brzmiało hasło. Cholera, kto je wymyślił? Główkuję szybko. Mam to! Opieram obydwie dłonie na biodrach, wykonując dwa kroki przed siebie; spostrzegam, jak kobieta wsuwa odrobinę nerwowo dłoń pod ladę, dlatego przystaję i odpieram:

― Tak, ale wzięłam parasol. Zapowiadano, że nadejdzie deszcz.

Kobieta skina lekko głową. Kolejny grymas, który pojawia się na jej twarzy, jest już mniej spięty i dociekliwy. Wygląda na spokojniejszą. Nie zamieniamy ze sobą więcej słów. Podchodzę ponownie do drzwi i wyglądam ukradkiem na zewnątrz. O, wreszcie ― wzdycham, dostrzegając czarny cadillac, właśnie podjeżdżający na miejsce spotkania.

Odsuwam się od wejścia, ponownie przystając przy regale. Moją uwagę przykuwa małe pudełko w chińskie wzory. Sięgam po nie zaintrygowana, korzystając z ostatniej wolnej minuty. Kiedy uchylam wieko, moim oczom ukazuje się mała postać baletnicy, obracająca się w rytm spokojnej, przyjemnej dla ucha melodii. Jest prześliczna. Miałam kiedyś podobną. Dostałam ją od swojego ojca. Odkładam przedmiot pośpiesznie na miejsce, gdy u drzwi rozlega się dzwonek.

― Długo wam zeszło ― odpieram szeptem, zrównując się krokiem z Peggy Carter. Tuż za nią kroczy Steve; witamy się przelotnymi uściskam dłoni. ― Pani już sięgała po rewolwer.

― To ty jesteś przed czasem, Mabel ― zwraca uwagę Peggy. ― My przyszliśmy punktualnie.

― Racja. ― Wzruszam dyskretnie ramieniem. ― Dobrze was widzieć. Chodźmy.

Zwracam się plecami do Peggy i Rogersa, których prowadzę w kierunku wyjścia na zaplecze. Sprzedawczyni staje nam na przeszkodzie, gdy dla pewności zadaje mojej przyjaciółce dokładnie to samo pytanie, co chwilę temu mnie. Agentka Carter nie zastanawia się ― o ile w ogóle to robi ― nad odpowiedzią. Nie gubiąc przyjemnego uśmiechu, powtarza hasło, którym sama się posłużyłam. Staruszka ponownie sięga dłonią pod ladę i zachęcającym gestem wskazuje naszej trójce wejście na zaplecze.

Dziękuję kobiecie za współpracę słabym kiwnięciem głowy. Otrzymuję podobną odpowiedź. Gdy przechodzę obok, widzę, że dopiero teraz poznaje, kim jestem. Nic dziwnego. Gdy widziałyśmy się pierwszy raz, wyglądałam inaczej. Byłam niższa, miałam jasne włosy i strach w oczach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TIME MACHINE | CAPTAIN AMERICA, THE FIRST AVENGER [ 1 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz