Szczęśliwi czasu nie liczą, tak też było w moim przypadku...
Czasami zastanawiałam się nad sensem życia każdej osoby, jej celem który, przez cały czas starała się osiągnąć. U każdego wyglądał on inaczej różniące się diametralnie między bogactwem, szczęściem a chęcią posiadania dużej rodziny. Przypatrywałam się uczniom, młodym nastolatkom przechodzącym obok mnie pełni wigoru i uśmiechu. Postawa, mimika twarzy oraz ruchy ciała mogły bardzo dużo powiedzieć o każdym z nas. Jesteś pewną siebie osobą robisz bardzo gwałtowne ruchy nawet o tym nie wiedząc a osoby, dla których wyjście z domu to bardzo duży wyczyn próbują jak najmniej skupiać na sobie jakąś uwagę dlatego bardzo rzadko gestykulują. Westchnęłam przeciągle poprawiając słuchawki w uszach, po raz piąty przyłożyłam długopis do pustej kartki, na której miała do jutra znajdować się rozprawka na temat ról w społeczeństwie. Nerwowo przygryzłam dolną wargę wymyślając co chwilę nowy początek, który i tak nie miał sensu dlatego zamiast słów na papierze widniały dziesiątki kropek.
- Siadamy tutaj chłopaki! – Powiedział Michael, rzucając swoją torbę pod moje nogi, szybkim ruchem zdjęłam słuchawki szeroko się uśmiechając. Siedziałam na wysokich trybunach, które okrążały nasze boisko szkolne, tylko tam podczas lekcji można było zaczerpnąć świeżego powietrza oraz mieć chwilę dla siebie, przy tym można było popatrzeć na chłopaków uprawiających sport.
- Cześć Michael, dobrze wam dzisiaj poszło – Skomentowałam, na co młody chłopak szeroko się uśmiechnął, usiadł obok mnie wyciągając swoje długie nogi przed siebie. Był wyraźnie zmęczony, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio, gdy przed chwilą przepychali się na dole w zabawny sposób.
- A dlaczego mojej ulubionej cheleederki tam nie było, aby mnie dopingować – Przekomarzał się, na co chłopaki ryknęli śmiechem klepiąc go po barkach. Pokręciłam tylko głową na jego słowa.
- Wiesz dokładnie, że nie mam ochoty robić z siebie głupka z pomponami oraz tyłkiem na wierzchu, wystarczy, że mój przyjaciel jest kapitanem drużyny footbolowej i już jestem zapraszana na wszystkie imprezy – Skomentowałam, na co reszta ponownie zawyła głośno przy tym gwizdając. Zielonoki przymrużył oczy słysząc moją wypowiedź.
- Znowu Cię zfriendzonowała, z nią nie wygrasz szuka większej fujary niż Ty!- Chłopak tylko wywrócił oczami na ich słowa. Znaliśmy się od małego brzdąca którzy razem bawili się w piaskownicy, wtedy jeszcze bez żadnych zmartwień, a im starsi byliśmy, tym więcej czasu z sobą spędzaliśmy. Często wychodziliśmy do kina czy po prostu na miasto, lubiliśmy swoje towarzystwo tak bardzo, że niektórzy uważali nas za zakochanych.
- Co robicie dzisiaj po południu? - Spytałam chowając do brązowej torebki zeszyt oraz długopis. Michael spojrzał na mnie siadając obok, wygrzebał z plecaka pudełko z owocami częstując mnie nimi. zadowolona chwyciłam kawałek jabłka wgryzając się w nie z uwielbieniem. Zawsze dzielił z mną swoje posiłki, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Wybieramy się wieczorem na spot, David kupił nowy samochód i chce trochę poupalać gumy, jeśli chcesz pojedź z nami tylko ostrzegam to zobowiązuje do ubrania sexi ciuszków - Mruknął puszczając mi oczko, na co lekko się zarumieniłam. Byliśmy starymi przyjaciółmi, którzy się o siebie nawzajem troszczą na swój własny sposób. Nigdy nie byliśmy parą, ale to z sobą przeżyliśmy swój pierwszy raz chcą to mieć za sobą. Zielonooki szatyn zawsze będzie zajmował w moim sercu wyjątkowe miejsce, niestety nie widziałam wspólnej przyszłości w miłości, owszem podobał mi się pod każdym względem, ale wiedziałam, że narobię mu tylko więcej problemów i utrapień. Wolałam go mieć blisko siebie jako przyjaciela, do którego zawsze mogę się zwrócić w każdej sytuacji, niestety chłopak nie dawał za wygraną i próbował mimo tego mnie w sobie jeszcze bardziej rozkochać, tak abym była gotowa rzucić dla niego wszystko.
- Dobrze, przyjedziesz po mnie dzisiaj wieczorem? Moja Honda znowu zaczęła marudzić i nie ma szans, żebym nią gdzieś wyjechała — Powiedziałam biorąc kolejny kawałek jabłka z plastikowego pudełka, które stało pomiędzy nami. Kiwnął głową na znak zgody spoglądając na mnie zmartwiony.
- Mówiłam Ci to już kilkakrotnie, nie jedź tym złomem wiesz, że mogę Cię oraz Lole podrzucać do szkoły, oraz do pracy to dla mnie nic wielkiego, a zawsze będziesz bezpieczniejsza - Położył swoją dłoń na moim kolanie głaszcząc je kciukiem. Westchnełam głośno spoglądając przed siebie na puste boisko.
- Michael nie chce, żebyś robił mi takie przysługi będę się z tym źle czuła. Poradzimy sobie tak jak zawsze. A po drugie zbieram ciągle na wynajęcie mieszkania więc nie mogę sobie pozwolić na taki luksus, jakim jest nowy samochód — Spojrzałam w jego oczy chcąc, aby w końcu odpuścił z tego tematu. Nie mogłam wydawać pieniądze na lewo i prawo balując jakby nie było jutra. Musiałam oszczędzać jak nie na siebie to na siostrę, która na pewno tego potrzebowała. Miałam inne prorytety, które wydawały mi się ważniejsze, każdą monetę musiałam obracać dwa razy.
- Masz dzisiaj zmianę? - Pokiwałam głowa, od razu po szkole musiałam iść do pracy gdzie czekało mnie tyranie do godziny 22. Brakowało mi czasu wolnego, ale tylko tak mogłam czymś zając swoje myśli. Głośno westchną po czym, zaczął szukać po kieszeniach, po czym podał mi czarny błyszczący kluczyk.
-Masz, póki się nie rozmyśle — Powiedział z uśmiechem, zdziwiona wzięłam od niego pilot. Uniosłam jedną brew patrząc na niego i próbując doszukać się jakiegoś podtekstu. Wzruszył ramionami przeczesując moje włosy dłonią, na co ja go od razu odepchnęłam wybuchając śmiechem.
- Będę czekał pod knajpą jak skończysz i potem pojedziemy razem, a po szkole zabiorę się z Nickiem. Tylko nie szarżuj za bardzo moją gwiazda — Skomentował rozbawiony.
- Nawet nie myśl, że oddam Ci za ropę - Pokazałam mu język szybko wstając na dźwięk dzwonka i odchodzą od grupki chłopaków w lepszym humorze.
***
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości na telefonie, szybko poszłam za kuchenne drzwi wyciągając urządzenie.
Lola: "O której będziesz?" - Westchnęłam zmęczona poprawiając wymykający się brązowy kosmyk z kucyka. Za dziesięć minut kończyłam zmianę, dopiero wtedy mogłam pójść, się przebrać z czerwonego fartuszka na coś wygodniejszego.
Selina: "Późno w nocy, nie czekaj na mnie" - Schowałam przestraszona komórkę do kieszeni słysząc ciężkie kroki za mną. Szybko odwróciłam się na dźwięk swojego imienia, które znienacka rozbrzmiało za mną.
-Selina ile razy mam Ci powtarzać, że nie płacę za pisanie na telefonach! Do roboty i to już - Krzyknął a jego twarz niebezpiecznie się zaczerwieniła. Zacisnęłam dłonie w pięść próbując nic nie powiedzieć. Potrzebowałam tej pracy i nie mogłam sobie pozwolić na jej utratę przez taką błahostkę. Zdenerwowana podeszłam do starego drewnianego baru, stając obok mojej koleżanki Sary. Spojrzała na mnie od razu wiedząc co się wydarzyło. Doskonale wiedziałyśmy jak nasz szef się zachowuje, ale mimo tego byłyśmy na niego skazane, krzyki na nas, po czym w mgnieniu oka zamieniał się w obleśnego łapiącego za tyłki faceta, który na widok piersi zapominał o całym świecie. Dlatego byłyśmy zmuszone chodzić w czerwonych fartuszkach niczym z taniego burdelu wszystko po to, aby nasi klienci przychodzili pogapić się na nasze tyłki. Stałymi bywalcami byli mężczyźni w podeszłym wieku którzy szukali tutaj zaspokojenia w alkoholu. Była to stara speluna mieszcząca się obok głównej ulicy tego miasta, częściowo zapomniana. Od lat nikt tutaj nie wykonał remontu czy nie kupił nowych sprzętów, aby zachęcić jakoś nowych klientów swoim wystrojem, wydawałoby się, że trwa ona tylko dzięki pamięci starszych osób, którzy tutaj przychodzili za młodu. Stary stół bilardowy stał w kącie sali a tuż obok niego wisiała tarcza na rzutki od lat nieużywana. Całość tworzyła dosyć specyficzny wystrój lokalu.
- Cześć dziewczyny — Przywitał się Michael, siadając na wysokim, obrotowym stołku przy barze, od razu chwyciłam za kufel i nalałam mu zimnego piwa tak jak zawsze wiedząc, że to ja dzisiaj będę kierowcą. Uśmiechnął się wdzięcznie biorąc duży łyk gorzkiego napoju, po czym odwrócił się spoglądając na cały lokal, który świecił pustkami.
- Oho widzę, że dzisiaj nie miałyście dużo roboty - Skomentował odwracając się przodem do nas, Sara pochyliła się w jego stronę ściszając głos do ledwie słyszalnego szeptu. Dziewczyna od niedawna skrycie podkochiwała się w moim przyjacielu, mimo tego, że chłopak miał dosyć duże powodzenia u dziewczyn był bardzo wybredny. W przerwach, kiedy nie próbował mnie oczarować umawiał się z innymi próbując swoich sił i szukając swojej jak on zwykł na to mówić "drugiej miłości"
- Myślę, że z Tobą mogłabym ciekawiej spędzić ten czas — Mruknęła cicho do ucha szatyna, chłopak przysunął bliżej twarz także ich nosy delikatnie się stykały.
- Myślę, że mógłbym z tego zrezygnować - Powiedział odsuwając się od blondynki, na co ta głośno się zaśmiała kręcąc głową.
- Za każdym razem ta sama bajka, zgrywasz takiego niedostępnego a jestem pewna, że masz ochotę. - Szatyn pokręcił głową widocznie rozbawiony, nie pierwszy raz odmawiał dziewczynie, która zawsze inaczej reagowała.
- Wolę brunetki kochana — Skomentował, po czym wypił do dna całe piwo głośno stawiając kufel na blat. Wzięłam go od niego szybko włożyłam do zmywarki już myślami wybiegając do naszego dzisiejszego spotkania. Uwielbiałam takie klimaty gdzie mogło pozostać się anonimowym a mimo to spotkać bardzo fajnych ludzi z taką samą pasja. Rzuciłam fartuszek pod ladę i razem z Sarą udałyśmy się w stronę przymierzalni chcąc już zakończyć tę zmianę. Byłam niesamowicie zmęczona dzisiejszym dniem. Pisanie wypracowania na przerwach oraz sama praca wyciągnęły dzisiaj ze mnie ostatnie pokłady Energi. Pożegnałam się z koleżanką wychodząc na ogarnięty mrokiem parking, przy czarnym mercedesie CLK55 AMG stał już Michael bacznie mi się przyglądając. Na dzisiejszy wieczór założył skórzaną kurtkę oraz czarne spodnie co wydawało mi się dziwne, zawsze widywałam go w niebieskiej bluzie z białymi rękawami oraz w szarych dresach.
- Wyglądasz super kociaku, nie mogę Cię dzisiaj spuszczać z oczu, bo mi Cię jeszcze ktoś ukradnie — Skomentował, na co ja przewróciłam oczami słysząc jego tandetny tekst na podryw. To, że miałam na sobie dopasowane jeansy oraz bluzkę z większym niż zazwyczaj dekoltem nie oznaczał, aby mój wygląd o tyle się poprawił od mojego normalnego. Wsiadłam do pojazdu przejeżdżając dłonią po kierownicy. Bardzo lubiłam ten samochód był elegancki, wygodny a przy 400 koniach mechanicznych szybki, dodatkowo biała skóra wewnątrz sprawiała, że siedząc w nim czuło się niesamowicie przyjemnie. Marzyłam o takim samochodzie, choć wiedziałam, że jest on bardzo daleko od tego, co mogłam kiedykolwiek osiągnąć. Za to Michael miał więcej szczęścia, jako kapitan najbardziej znanego sportu szkolnego miał o wiele lepsze możliwości i łatwiej my było osiągnąć wyższy standard życiowy co wiązało się z kosztowniejszym samochodem doliczając jego rodziców, którzy nie byli bogaci za to bardzo kochali syna i wspierali go w każdej możliwej okazji, Przekręciłam kluczyk w stacyjce słysząc przyjemny pomruk silnika, który przyjemnie drażnił moje uszy.
- Zbiórka jest przy Formann Mills przy Main Street — Powiedział, na co ja ruszyłam z piskiem opon uśmiechając się sama do siebie. Miejsce do którego zmierzaliśmy było zazwyczaj pełne ludzi, ale o tej godzinie zapewne opustoszało, jako że centrum handlowe miało wyznaczone godziny o której zamykało. Michael zerknął na mnie ostrzegawczo, wiedział jaką jazdę preferowałam i na co się pisał dlatego nie komentował tylko odwrócił się w stronę szyby pogłaśniają przed tym muzykę w samochodzie.
Stanęłam przy czerwonych światłach, głośno śpiewając Britney, które akurat szła na stacji radiowej a serce biło w rytm głośnej muzyki dudniącej z głośników, gdy popatrzyłam w bok ujrzałam dwóch rozbawionych facetów w niebieskim subaru, którzy się nam przyglądali. Nie mogłam dokładnie zobaczyć ich twarzy ponieważ przednie szyby mieli dosyć mocno przyciemnione. Zmarszczyłam brwi ściszając muzykę oraz otwierając przednią szybę.
- Na co się tak gapicie? - Powiedziałam zdenerwowana, nie widziałam w tej sytuacji nic zabawnego, wręcz przeciwnie była ona normalna. Często śpiewałam prowadząc, wprowadzało to luźniejszą atmosferę i można na spokojnie krzyczeć na całe gardło, a i tak nikt nie słyszał naszego jazgotu.
- Na Ciebie laleczko — odpowiedział jeden z obleśnym uśmiechem, przewróciłam oczami. Nienawidziłam, gdy faceci rzucali takimi obleśnymi tekstami myśląc, że jakaś dziewczyna na to poleci, a tak naprawdę tylko je to odstraszało.
Na widok zielonego światła ruszyłam z piskiem opon kręcąc samochód na najwyższe obroty, potem tylko dwójka trójka ostry zakręt z ręcznym gdzie pięknie wyprowadziłam pojazd na prostą, niestety auto za nami nie dawało za wygraną widziałam, że to nie amatorzy po sposobie jazdy świadczyło o tym to, że nie próbowali na siłę wyprzedzać tylko spokojnie czekali na właściwy moment, niebezpiecznie wisząc mi na tylnym zderzaku, wykorzystali lukę, która się pojawiła, gdy skręcając w prawo za bardzo ścięłam zakręt pozostawiając dosyć dużą przestrzeń po drugiej stronie, na co kierujący za mną ją od razu wykorzystał. Subaru bez większego wysiłku zostawiło mnie w tyle a facet, który siedział za kierownicą wystawił dłoń przez otwarto okno pokazując kciuka w górę, niesamowicie mnie to wkurzyło, nienawidziłam takich porażek jak ta. Mocno uderzyłam dłońmi w kierownice, na co Michael westchnął.
- Nie dość, że katowałaś moją gwiazdę to jeszcze ją bijesz — Skomentował, na co popatrzyłam na niego groźnie. Odruchowo podniósł obie dłonie do góry w obronnym geście zaczynając się głośno śmiać — Gdybyś chciała zarobić dodatkowe pieniądze to dokładnie wiem jak — Spojrzałam przed siebie dokładnie przemyślając pomysł, na który do tej pory nie wpadłam. Wydawał się interesujący jednak bardzo szybko wyrzuciłam go z głowy. Nie miałam odpowiedniego pojazdu, który mógłby się równać innym maszyną, które na pewno miały podkręcane silniki. Szrot! Dokładnie to tam mogłam znaleźć odpowiedni silnik z budą, przecież to nie musi mieć piękny błyszący lakier ma się liczyć to, co jest pod maską. Miałam uzbieraną małą kwotę, która powinna starczyć na taką inwestycję, wiązało się to tylko, z tym że na końcu mogłabym zostać bez grosza a tego obawiałam się najbardziej.
- Jesteśmy na miejscu — Powiedziałam.
CZYTASZ
Szybka i wściekła
Acción-Miłość... czym właściwie jest miłość? -Uzależnieniem... Spojrzałam w jego pełne nienawiści oczy, które teraz patrzyły na mnie jakbym była całym jego światem. Uśmiechnęłam się delikatnie przykładając dłoń do jego ciepłego policzka. - Ride or die...