Pierwsze dni szkoły były straszne dla obu chłopców i zarazem ekscytujące. Przez te pare dni bylo więcej magii niż Harry mógł przepuszczać. Razem z Ronem sporo razy się zgubili w wielkim zamku. Do piątku czuli, że powinni dostać gratulacje za to, że udało im się dostać na śniadanie do Wielkiej Sali bez zgubienia się ani razu.
Piątek był dla Harry'ego bardzo ważnym dniem, ponieważ mieli mieć pierwszą lekcje eliksirów ze Slyterinem. Harry znów nie mógł zmrużyć ocza w nocy przez oczekiwanie, wiec wziął książkę i próbował zrozumieć tajniki ważenia.
***
Eliksiry miały miejsce w lochach, a gdy tam dotarli spóźnieni, profesor Snape groźnie spiorunowal ich wzrokiem. Harry usiadł obok Hermiony i rozłożył pergamin razem z książkami. Snape jak każdy nauczyciel zaczął sprawdzać listę obecności nie był jedynym, który się zatrzymał przy jego nazwisku i na niego spojrzał. Oczy jego były czarne jak Hagrida, ale nie posiadały za krzty ciepła.
- Jesteście tutaj, żeby nauczyć się subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów. - dodał. Mówił prawie szeptem, ale każde jego słowo było słyszalne. - Nie będzie tu żadnego głupiego wymachiwania różdżkami wielu z was pewnie teraz uważa, że to w ogóle nie jest magia. - kontynuował mówić, aż nastała nagła cisza w klasie.
- Potter! - znienacka syknął Snape. - Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?
Sproszkowanego korzenia czego? Do nalewki z czego? Harry momentalnie spojrzał na Rona, a on tylko wzruszył ramieniemi.
- Nie wiem, panie profesorze. - odpowiedział Harry.
Usta Snape'a wykrzywiły się w szyderczy uśmiech.
- Najwyraźniej sława to nie wszystko. Dobrze to spróbujmy jeszcze raz, Potter. Gdzie będziesz szukał, gdybym kazał ci znaleźć bezoar?
Harry naprawdę nie miał zielonego pojęcia co to jest bezoar i gdzie by mógł go szukać.
- Nie wiem, panie profesorze. - starał się nie słuchać śmiechów ze strony Malfoya i jego kolegów.
- A mi się wydaje, że nawet nie zajrzałeś do żadnej książki zanim tu przyjechałeś, co Potter? - Harry zmusił się żeby spojrzeć w zimne ciemne oczy Snape'a. - A wiec asfodelusa z nalewką piołuna dają napój usypiający... - kontynuował za Harry'ego, przechadzając się powoli po sali.
Harry przygryzł wargę i starał się choć trochę uspokoić. Nie wyobrażał sobie, że zajęcia będą tak wyglądać. Snape wydawał się już go nienawidzić, zanim dał mu jakakolwiek szanse.
- Jaka jest różnica, Potter, między mordownikiem, a tojadem żółtym?
Harry aż się wzdrygnął jak po raz kolejny Snape zadał mu pytanie, na które nawet nie zna odpowiedzi.
- Nie wiem, panie profesorze.
Wargi Snape kolejny raz się wykrzywiły, a Harry wbił spojrzenie w ławkę.
Reszta zajęć wcale lepiej nie wygladały. Zostali podzieleni na grupy dwuosobowe i kazał im zrobić prosty napój leczący z czyraków. Harry przeczytał instrukcje, zanim zaczął i ostrożnie przygotował wszystkie potrzebne rzeczy. Snape przypatrzył się uważnie na jego prace, nie przeszkadzając mu. Przeszedł na druga stronę sali, gdzie siedział Malfoy, by pokazac reszcie klasy jak chłopak poddusił swoje rogate ślimaki.
Obok Rona i Harry'ego pracowali Nevill razem z Seumasem. Po pewnym czase ich kociołek eksplodował, a zawartość rozlała się na posadzke. Snape zwrócił się do Harry'ego i Rona i warknął.
CZYTASZ
Chłopiec, który przeżył.
Fanfic„Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan...