Rozdział XVII

145 8 0
                                    

Hope

Minęło kilka godzin, a ja nadal szukam drugiego wyjścia o którym powiedziała mi Lea, intuicja mi mówi, że go nie znajdę. Powoli nadchodzi noc, wychodzę na werandę i patrzę na zachodzące słońce. Postanawiam napisać list pożegnalny na wszelki wypadek, ruszam do pokoju gdzie siadam do biurka i zaczynam pisać. Na początku nie wiem od czego zacząć lecz w końcu udaje mi się napisać cztery słowa

"Wybaczcie mi, kocham Was
                                            Hope"

Zostawiam kartkę na biurku, wybieram z szafy wygodny ubiór i ruszam do łazienki. Gotowa wchodzę do pokoju i zamykam drzwi na klucz, postanawiam porozglądac się po raz ostatni po pokoju i lekko się uśmiecham na miłe wspomnienie
lecz znika ta myśl bo przecież idę na pewną śmierć. Otwieram okno, rozglądam się czy aby mnie nikt nie widzi i gdy nikogo nie zauważam wyskakuje z niego i biegnę zwinnie między drzewami. Biegnę na polanę gdzie wszystko ma się rozstrzygnąć, docieram na miejsce wcześniej i obserwuje drugą stronę polany. Gdy zauważam ruch wyostrzam swoje zmysły, wysoki, wysportowany szatyn, nie widzę jego twarzy lecz wystrzegam się spojrzenia mu w oczy.
- Nie musimy walczyć, możemy rozwiązać to... - Lecz przerywa mi jego śmiech
- Nie ma innego wyjścia. Jedno z nas tu umrze i to nie będę ja - Mówi z pewnym siebie tonem, a ja już wiem, że muszę to wygrać. Ruszamy ku sobie na sam środek polany, zauważam ruch za jego plecami, wilki z jego sfory
- Co oni tu robią? - warczę
Jego uśmiech powiększa się
- Przyszli patrzeć na twoją porażkę. Może nie przedłużajmy tego, wyzwałaś mnie na pojedynek o stanowisko Alfy, więc niech gra się zacznie. - Przemieniam się w wilczycę i...

Przeznaczenie czy Przekleństwo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz