1. I don't remember

221 10 1
                                    

Obudził się, nie do końca wiedząc gdzie się znajduje. Pod palcami czuł malutkie ziarenka, których nie potrafił zidentyfikować przez jasną kulę nakierowaną na jego twarz. Jego czarne, lekko kręcone i zawsze dokładnie ułożone włosy, teraz były rozwichrzone, co w żadnym stopniu nie wpływało na wygląd mężczyzny. Ubranie wydawało się nienaruszone, jednak, te zazwyczaj cudownie zielone oczy, skrywające potęgę i zmuszające cię do powiedzenia wszystkich swoich najczarniejszych sekretów, wydawały się wyblakłe, ale nadal niebywale intrygujące.

Loki odwrócił się plecami do źródła światła i natychmiast zrozumiał, że znajduje się na plaży. Czyli Midgard? Naprawdę?! Dziewięć różnych światów, milion planet i jeszcze więcej wymiarów, a on musiał trafić akurat tutaj? Czy naprawdę ta mała, tak bardzo niepozorna planeta będzie się teraz na nim mścić za to co próbował jej zrobić? To śmieszne.

Wstał gwałtownie i od razu tego pożałował. Poczuł tępy ból głowy, przez który omal nie upadł z powrotem na ziemię. Zachwiał się lekko, ale zdołał utrzymać równowagę. Rozejrzał się po okolicy. Po prawej piach, piach i jeszcze raz piach. Po lewej natomiast stały, obecnie zamknięte, budki z lodami, zimnymi napojami i fast food'em. Naprzeciwko znajdowało się miasto, skąpane w blasku wschodzącego słońca i przykryte delikatną warstwą białego puchu. Nowy Jork, na tle którego wyraźnie odznaczała się ta przeklęta budowla, Stark Tower, z której po chwili wyłoniły się trzy malutkie punkciki.

Wiedział kto to, wiedział dokąd lecą, ale nie miał siły walczyć. I to dosłownie. Dopiero teraz poczuł w jak kiepskim jest stanie. Poziom magii był zaskakująco niski, nieprzystosowane do tego ciało, domagało się odpoczynku i zregenerowania sił. Kłamca czuł się wykończony fizycznie i, o dziwo, również psychicznie. Czuł, że ktoś grzebał w jego pamięci. Był jednym z najpotężniejszych magów we wszystkich królestwach, wiedział o każdym rzuconym na niego zaklęciu, a teraz miał sporą lukę w pamięci. Pamiętał moment, w którym uciekł z asgardzkiego więzienia oraz jak stał przed pałacem, a potem... tylko ciemność. Co dziwne, inne wspomnienia pozostały nienaruszone, co oznaczało, że ktoś lub coś albo tego chciało, albo było słabsze w posługiwaniu się magią od niego. W tym samym momencie obok jego głowy przeleciał Mjolnir, cudowny młot następcy tronu Asgardu.

Cóż za miłe powitanie- zakpił, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, choć tak naprawdę chciał, aby jak najszybciej go skuli i zamknęli w celi. Wiedział, że nie da rady zbyt długo utrzymać się na nogach i za chwilę straci przytomność. Dlatego, gdy tylko usłyszał słowa „poddaj się" nie stawiał oporu. Oczywiście zrobił to w sposób, po którym nie dało się domyśleć, iż uczynił to ze zwykłej bezsilności.

Z przesadną wręcz ostrożnością skuli go i zaprowadzili do odrzutowca, cały czas bacznie obserwując boga.

Kiedy dolecieli do celu, pałeczkę nad Kłamcą przejęli agenci Tarczy, a Avengers poszli na spotkanie z Nickiem Fury'm.

Dziesiątka agentów otaczała Loki'ego, prowadząc w stronę windy, do której po chwili weszli. Czarnowłosy czuł spięcie i widział niepokój, malujący się na twarzach agentów. Bali się go, a mu się to podobało. Jeden z nich wcisnął guzik z numerem -10. Znaleźli się w sporym pomieszczeniu z dziewięcioma celami, cztery po lewej i prawej i jedna na końcu ustawiona po środku przy ścianie, właśnie w tej został zamknięty.

Po wejściu od razu położył się na pryczy i zaczął rozmyślać. Nie za bardzo przejmował się utratą pamięci, a już na pewno tym, że został złapany. Najbardziej martwiło go jego położenie względem domniemanego wroga. Pierwszy raz to właśnie on lub ona mieli nad nim przewagę. Przeciwnik wiedział teraz dużo więcej od niego, a tego nienawidził ponad wszystko. Uważał, że wiedza daje władzę, pomaga przewidzieć działania nieprzyjaciela oraz zaplanować udany kontratak. Głupi człowiek może rządzić, ale tylko mądry potrafi się utrzymać na tronie i zachować jakiś ład.

W pierwszej chwili pomyślał, że to Odyn w ramach kary zesłał go na Ziemię, ale było to równie głupie jak niemożliwe. Po pierwsze potrafił rozpoznać magię Wszechojca, swoją drogą bardzo charakterystyczną i łatwą do zidentyfikowania. Po drugie Thor na pewno by o tym wiedział i nie rzucał się na niego z Avengers. Po za tym wątpił, aby wysłał go tutaj bez uprzedniego zapieczętowania mocy czarnowłosego.

Więc staruch odpada. Świetnie! Bo mało to ja znam istot, które chciałyby się mnie pozbyć!

Jednakże, najciekawszą kwestią był tutaj czas. Ile tak naprawdę nie pamiętał? Miesiąc? Rok? Nie mógł to być krótszy okres, ponieważ Thor, najpewniej, nadal podróżowałby po wszystkich światach i go szukał. Z drugiej strony nie mogło minąć parę lat, prawda? Przynajmniej taką miał nadzieję.

No tak, są rzeczy ważne i ważniejsze, a tutaj z pewnością najważniejszą rolę odgrywało jego osłabienie. Gdyby chodziło tylko o magię, nie zwróciłby na to większej uwagi. Zdarza się i tyle. Przecież zregeneruje się w kilka dni, ale tym razem poziom magii był zerowy, a dokładniej wynosił jedną milionową, licząc matematycznie, ale bardziej martwił go fakt braku sił witalnych. To już było bardzo niepokojące i stanowiło dla niego poważne zagrożenie. Nie myśląc wiele więcej, oddał się w objęcia Morfeusza.

***

W tym samym czasie, wszyscy Avengers zebrali się w sali konferencyjnej na polecenie dyrektora Tarczy. Każdy miał inne odczucia co do ponownego spotkania boga. Tym razem na plaży, w nieco mniej schludnym wydaniu, a mimo to nadal wyglądającego groźnie i tajemniczo. Wszyscy zastanawiali się czy to jego kolejny plan zawładnięcia ich małą planetą? Jaki miałby w tym cel, skoro poprzednio przegrał?

Najbardziej zaniepokojony z całego towarzystwa wydawał się, o dziwo, Tony. Nie podobało mu się, że ten sam bożek, który kilka lat temu wyrzucił go przez okno najwyższego budynku w Nowym Jorku, teraz siedzi sobie w tymże budynku, w celi, które niekoniecznie spełnia standardy do przetrzymywania nordyckich bogów. Jedynym plusem jaki widział brunet, był wyjazd Banner'a na jakieś szkolenia. Nie liczyło się na jakie, ważne było to, że daleko, a ryzyko zniszczenia jego ukochanej wieży przez rozwścieczoną, zzieleniałą bestię zmalało o jakieś trzydzieści procent.

Po kilku minutach w pomieszczeniu zjawił się Nick Fury wraz z najlepszą agentką Tarczy. Na równi z Czarną Wdową, to długa i zawiła historia, idealna na osobne opowiadanie, ale wracając. Kobieta miała długie, lekko falowane, szare włosy. Śliczne i pewne siebie, granatowe oczy. Nieduży nos z delikatnymi piegami i pełne, malinowe usta. Ubrana była w czarny, opinający ciało strój, typowy dla agentów. Wyglądała jak bogini i anioł w jednym, jednak nie wszystkie książki można ocenić po okładce.  

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

___________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

___________________________________

Tak prezentuje się pierwszy rozdział mojej nowej książki. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

Do następnego!

Fix The Past // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz