12. You won't lie to me...

119 5 2
                                    

Komnata Loki'ego bardzo wyróżniała się na tle innych pomieszczeń w zamku. W czasie kiedy większość pokoi zrobiona była z białego marmuru i złota z jasnym wyposażeniem, u niego królowały czarny marmur, ciemne, dębowe drewno i zielone ozdoby oraz ściany. Dzięki temu pomieszczenie sprawiało wrażenie tajemniczego i niezwykle intrygującego. Ogromny regał z książkami tylko to potęgował.

Jednak wejście do tego pokoju okazało się dużym szokiem. Zapomniał, że był on tak duży, z czego łóżko zajmowało przynajmniej jedną trzecią całego miejsca.

Podszedł do komody i otworzył jedną z szuflad. Wszystko było na swoim miejscu, co bardzo go ucieszyło. Z resztą nie było to dziwne. Kiedyś narzucił na swoją komnatę wiele zaklęć chroniących, dzięki czemu obecnie nikt, kogo on nie chciał, nie był w stanie do niej wejść.

Ogarnięcie się nie zajęło mu dużo czasu. Wykąpał się i przebrał w swój standardowy strój, a już po chwili usłyszał pukanie do drzwi.

Czyli oni też już skończyli.

Miał nadzieję, że będzie mógł trochę pobyć sam, ale najwyraźniej bardzo mocno się mylił. Cholera! Teraz będą go traktować jak jakiegoś starego przyjaciela? Żałosne.

- Będziecie tak stać pod tymi drzwiami czy wreszcie wejdziecie? - zapytał z nutą kpiny w głosie.

Kiedy wreszcie zdecydowali się wejść, jego wzrok od razu skierował się na płeć piękną i, szczerze, bardzo się zdziwił. Obydwie agentki miały na sobie śliczne, długie suknie, czego tak naprawdę się nie spodziewał. Co prawda wiedział, że tak się stanie, ale nigdy nie widział ich w takich kreacjach, a musiał przyznać, że wyglądały olśniewająco.

Alice miała ubraną długą, granatową suknię z kilkoma warstwami, która idealnie komponowała się z jej szarymi włosami, obecnie spiętymi i z wplecionymi w nie dodatkami.

Natasha ubrana była w długą, miedzianą suknie z ozdobnym dekoltem i lekko rozkloszowaną u dołu. Jej rude włosy sięgały ramion i były delikatnie podkręcone.

Mężczyźni również prezentowali się niezwykle dostojnie, jednak Loki nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Nie przywykł do tak wyglądających Avengers. Po za tym ich miny, które jawnie wyrażały ich niezadowolenia, tylko spotęgowały rozbawienie.

Natomiast bohaterzy w szoku patrzyli na pokój, w którym się znaleźli. Przez ostatnie kilka godzin otaczało ich, wręcz przytłaczające, złoto i jasny marmur. Mimo wszystko, była to miła odskocznia od ciągłego błysku szlachetnego kruszcu i wszyscy czuli się niezwykle podekscytowani, mogąc wreszcie zobaczyć gdzie mieszkał Kłamca zanim postanowił zaatakować ich planetę. Nie ważne jak bardzo głupio to brzmiało.

- No i z czego się tak śmiejesz, co? - zapytał Łucznik, będąc pod wrażeniem iż bóg może się tak szczerze śmiać. O dziwno był to przyjemny śmiech bez kpiny czy pogardy. Najwidoczniej cała sytuacja naprawdę go bawiła. Po parunastu sekundach zielonooki się uspokoił i w końcu odpowiedział.

- Wyglądacie cudownie. Szczególnie z tymi minami. Przestańcie się krzywić i lepiej szybko się przyzwyczajcie, bo na bal dostaniecie jeszcze lepsze ubrania - wytłumaczył, a po chwili jeszcze dodał - Zostało jeszcze pół godziny, więc czemu zawdzięczam tę wizytę? - mówiąc to, zauważył kątem oka, że Tony zbliżył się do lekko uchylonej szuflady i położył na niej rękę z zamiarem otworzenia. W jednej chwili ostrze sztyletu wbiło się zaledwie centymetr od dłoni bruneta, a mężczyzna natychmiastowo odskoczył od mebla z krótkim okrzykiem przerażenia.

- Ej, co ty sobie wyobrażasz Jelonku?! - wykrzyknął oburzony, odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni i lądując twarzą w twarz z niezwykle opanowanym Kłamcą, co raczej nie było dobrym znakiem.

Fix The Past // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz