|2.1|Pierwsze spotkanie

256 18 15
                                    


 🍰 |Horacy Walsh|🍰

Skończyła się ostatnia lekcja

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Skończyła się ostatnia lekcja. Był więc to jednoznaczny sygnał, że mogę wreszcie wrócić do domu i odpocząć po całotygodniowej ciężkiej nauce. Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam w kierunku schodów, które umożliwiłyby mi zejście z drugiego piętra na niższe poziomy kondygnacji. Jednak zanim zaczęłam schodzić włożyłam rękę do bocznej kieszeni torby, by znaleźć klucze. Lecz gdy moje palce ich nie napotkały, oparłam się plecami o ścianę u samego szczytu chodów i usiłowałam bez wypakowywania całej zawartości torby znaleźć te 2 głupie klucze z breloczkiem Adventure Time. Jednak nim zdążyłam się dobrze zagłębić we wnętrze torby, poczuła popchnięcie z prawej strony. Wydawało mi się, że zaczynam spadać. Jednak zanim moje ciało spotkał się z moim najprawdopodobniej narzędziem śmierci bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ktoś złapał mnie za rękę. Jednak pociągnął nieco za mocno, bo już po chwili przez mój brak umiejętności zachowania równowagi, wylądowałam na moimi przyszłym-niedoszłym zabójco-wybawcy.

-Ja przepraszam. – powiedziałam cicho do osoby znajdującej się pode mną. – I dziękuję. – usiłowałam się podnieść, by móc choć zobaczyć komu finalnie zawdzięczamy miękkie lądowanie. Gdy już oparłam swój ciężar na kolanach i ramionach, dostrzegłam całkiem przystojnego chłopaka z brązowymi, kręconymi włosami, które teraz nieco przysłaniały mu zamknięte oczy. Zaśmiałam się, chcąc zasłonić usta uniosłam rękę, na której znajdował się cały mój ciężar. Chciałam go przenieść na drugą by się jakoś utrzymać. Przez ten incydent byłam lekko roztrzęsiona, w końcu nie codziennie człowiek ociera się o śmierć. Gdy chciałam umieścić druga rękę w bardziej stabilnej pozycji, nieświadomie usadowiłam ją na jakiejś śliskiej substancji. Znów leżałam na chłopaku. Wstyd i upokorzenie mieszały się we mnie. Czasami zastanawiałam się czy można być większą niezdarą, jednak zawsze szybko dochodzę do wniosku, iż jest to zapewne niemożliwe.

Chcąc pozbyć się jak najszybciej wstydu palącego moje zapewne rumiane policzki, przeniosłam obie dłonie na klatkę chłopaka, chcąc dzięki temu uzyskać stabilny punkt podporu. Zainicjowany przeze mnie umyślnie kontakt, był o wiele krótszy niż poprzednie , ale był tak gorszący, że w mig postawił mnie na nogi. Gdy moje podłoże było już w miarę pewne i stabilne odezwałam się, do zapewne nieco zdezorientowanego chłopaka. – Naprawdę Cię bardzo, bardzo przepraszam. – mówiłam patrząc mu w oczy. Miał je nadal przymrużone, więc puki co nie musiałam się mierzyć z jego zapewne złym i karcącym spojrzeniem. Chłopak powoli zaczął uchylać powieki, które miał przymknięte pewnie z powodu szoku, jakiego doznał przez moją osobę. Gdy pierwsza fala dezorientacji minęła chłopaka, wreszcie otworzył oczy. Gdy spojrzał na mnie, czułam się jak bym patrzyła w ocean, w piękną, czystą i niezmąconą niczym głębinę. Nigdy w życiu nie widziałam tak pięknych oczu. Zaraz po powrocie z nad morza, zwróciłam uwagę na sam wyraz jego oczu. Nie był zły, jego oczy nie pałały nawet najmniejszą nutą zdenerwowania. Jego wzrok był...ciekawski, a za razem próbujący pojąć co się właśnie stało. Na tamten moment nie mogłam go rozszyfrować. Czemu nie był zły? Było to dla mnie zagadką, jak to czy u Mickiewicza była to przyjaźń czy kochanie. Ta Niepewność...

Twoje historie z chłopcami dere!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz