4

490 42 45
                                    

Wyszliśmy z głównego pałacu. Teraz, z idealnym wzrokiem, Olimp wyglądał jeszcze bardziej niesamowicie. Pamiętacie jak kiedyś mówiłem, że Olimp wisi nad Nowym Jorkiem i z wejścia do windy wszystko było dokładnie widać? W tym momencie całe miasto widziałem pod stopami. Zastanawiałem się, jak w pałacu mogłem nie zwrócić na to uwagi?

Wszyscy mieszkańcy Olimpu skłaniali się z szacunkiem, gdy koło nich przechodziliśmy, a potem, jakby nigdy nic, wracali do swoich zajęć. Nagle niespodziewanie wybiegła naprzeciwko mnie mała driada i schowała się szybko za moimi nogami. Stałem zdziwiony, nie wiedząc co się dzieje. Po chwili mała dziewczynka zdała chyba sobie sprawę za kim się schowała i zaczęła przepraszać. Widziałem łzy w jej oczach.

- Hej. Nie płacz. Nic się nie dzieje. Powiedz co się stało - wstrząśnięta spojrzała na mnie, nie wiedząc co powiedzieć. Nagle trójka nereid nadbiegła z tego samego kierunku co driada. Były z całą pewnością o kilka lat od niej starsze. W rękach miały uformowane kule wody i były gotowe je wyrzucić. Jednak gdy zobaczyły małą driadę koło mnie, zatrzymały się natychmiast i zdenerwowane popatrzyły po sobie. - Co się dzieje? - powtórzyłem.

- Pokłóciłyśmy się i powiedziałam, że ich jeziorka nikt nie będzie lubić, jeśli będą oblewać dla żartów każdego, kto koło jeziorka przejdzie, a one zaczęły mnie gonić i oblewać wodą - powiedziała cicho sześcioletnia driada. Westchnąłem i spojrzałem na trzy nimfy które zaczęły się trząść.

- Chodźcie tu - powiedziałem do nich, a one trzęsąc się podeszły.

- Przepraszamy! Już nie będziemy zakłócać pana spokoju, Panie Perseuszu! - powiedziała szybko jedna z nich. Patrzyłem osłupiały. Skrzywiłem się słysząc moje pełne imię i "Panie".

- Nie musicie się mnie bać - powiedziałem uspokajająco. Te słowa wstrząsnęły nimi. - Jesteście jej przyjaciółkami? - położyłem rękę na ramieniu małej driady.

- Tak, Panie. Ale obraziła nas... - zaczęły.

- Nie powinnyście się kłócić. Przeproście się - popchnąłem lekko driadę w stronę nereid. Niechętnie wyciągnęła rękę w ich stronę.

- Przepraszam, że was obraziłam - powiedziała. Nereidy spojrzały na mnie, ale przygniecione siłą mojego spojrzenie natychmiast przytuliły małą i powiedziały, że już nie będą oblewać wszystkich.

- Cieszę, że się pogodziłyście - wyprostowałem się i spojrzałem jeszcze raz na driadę. - Następnym razem, gdyby się coś działo, to nie bój się podejść do mnie. Dobrze? - powiedziałem.

- Dobrze, Panie - skłoniła się i odeszła do dziewczyn.

- Gramy w kluchy!? - usłyszałem, zanim odbiegły z powrotem do lasu.

- Naprawdę będziesz świetnym królem - usłyszałem za sobą głos Piper. Przez cały ten czas byli za mną?

- Może... - mruknąłem.

W drodze do windy obserwowaliśmy Olimp. Pierwszy raz miałem szansę zobaczyć, jak bardzo tętni życiem. Driady, nereidy, nimfy - można tu było spotkać wszystkie pomniejsze bóstwa. Satyrowie grali na swoich piszczałkach, wygrywając leśną melodię, której rośliny słuchały. Duchy wiatrów... tu było wszystko.

Weszliśmy do windy, która po chwili automatycznie się zamknęła i zaczęła zjeżdżać w dół. Na początku próbowaliśmy się po prostu przenieść do Obozu Jupiter, ale nic z tego nie wychodziło. Najwyraźniej musieliśmy się dopiero tego nauczyć. Przypomniałem sobie o mamie. Jak zareaguje na wiadomość, że jestem bogiem i to jeszcze olimpijczykiem? Nie mówiąc już o byciu królem, domenach łącznie trzech bogów i trzech symbolach władzy. Bałem się też spotkania z herosami. Wiedziałem jak czuje się każdy z nich, kim jest i znałem ogólną lokalizację każdego z nich. Dalej jednak bycie królem nie czyniło mnie wszechwiedzącym.

Wyblakli | Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz