5

705 47 79
                                    

Oto special na 100 obserwujących!! Yay! Jeśli go widzicie, to znaczy, że się przełamałam i wycisnęłam z siebie kilka akapitów. Miłego czytania!

~~~

- Ma rację - powiedziała Annabeth, by skończyć dyskusję.

- Nie może zostać jak jest? W Obozie Herosów nie było czegoś takiego - nie potrafiłem ustąpić. Prawie miałem zamiar na nią nakrzyczeć. Jednak się powstrzymałem. Ogarnęło mnie to dziwne uczucie, gdy nie wiesz, czy to, co robisz, jest dobre czy złe.

Chwila. Nie miałem poczucia sumienia. Zdałem sobie sprawę, że gdybym zechciał, to mógłbym zabić połowę ludzkości bez skrupułów. Pozostała mi jedynie wiedza, co bym zrobił jako śmiertelnik. Zrozumiałem. To śmiertelnicy pokazywali nieśmiertelnym co jest złe, a co dobre. Jednak samych nieśmiertelnych to nie dotyczyło. Mogli robić wszystko, na co pozwalały im Starożytne Prawa. To dlatego Jason nawet nie mrugnął okiem, gdy odesłał taksówkarza. Robił to, bo mógł.

- Percy - Hazel spojrzała na niego pewnie. - Jeśli rzymscy bogowie się nie pojawią, to Rzym upadnie. Nie miałby prawa istnieć taki jak teraz. Powstaliby Tytani, albo nawet Pierwotni! Chciałbyś tego?

Ogarnęła mnie wizja rzymskich półbogów walczących o przetrwanie, oczywiście bezcelowo. Później przed oczami zobaczył wizję rzymskiego odpowiednika Kronosa śmiejącego się nad ciałami rzymskich półbogów.

- Oczywiście, że nie! - warknąłem w odpowiedzi, próbując odgonić tę straszną wizję. Było to ciut za głośno. Pomijając, że pewnie mój głos musiał zapewne być najmocniejszy. Dlaczego ja?

Gdy mój głos przestał się odbijać od wszystkiego i gdy ogólnie wszystkim przestało dzwonić w uszach, znów się odezwałem.

- Rozumiem. Ale czy nie może to poczekać? Naprawdę mam już dość i niespecjalnie chcę sobie dokładać - powiedziałem cicho.

- Panie Perseuszu - zaprotestowałem, by mnie tak nazywała, ale ona dalej była przy swoim - Rzymianie potrzebują nowych bogów olimpijskich, więc musimy nadać wam nowe imiona i osobowości - rozszerzyłem oczy.

- Spokojnie, nie zamienią cię w jakiegoś Marsa. W sumie on był lepszy od Aresa, ale nadal - powiedział Jason. - Mimo to, rzymskie formy mogą się dramatycznie różnić. To zależy już od nich.

- W dodatku jesteś ważniejszy niż Jupiter, w końcu jesteś naszym Opiekunem - mruknęła Reyna.

- Przestańcie mi to w kółko wypominać! - Reyna natychmiastowo ucichła. - Znaczy...

- Przyzwyczaj się, bro - Jason roześmiał się.

- Nie chcę zostać Aquamanem - jęknąłem.

- Jak właściwie to będzie wyglądać? - Annabeth jak zwykle nie mogła pohamować swojej ciekawości.

Powinienem jej coś powiedzieć?

Co Miranda robi przy tych kwiatkach?

I co do diabła robi Polluks na szczycie winorośli!?

Jestem głodny!!

- Nie wiem... Minęły wieki od takiej sytuacji, więc pierwsze co teraz zrobię, to zwołam spotkanie z Senatem - odpowiedziała Reyna nerwowo.

- Przeraża mnie to - pokręciłem głową i spojrzałem w stronę ogniska. - Ognisko wygląda lepiej - uśmiechnąłem się nieświadomie. - Jednak nadal jest słabe.

- Wszyscy są teraz niespokojni. Rano na polu Marsowym pojawił się niespodziewanie Mars cały w ichorze i ranach. Wyglądał źle. Ciągle zanikał. Powtarzał coś o wielkim niebezpieczeństwie, że mamy się przygotować. Jednak zanim powiedział konkretnie czego mamy się spodziewać, zniknął. Teraz nikt tu nie czuje się bezpiecznie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wyblakli | Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz