Gwizdek
Wskakuję do wody, jak zwykle na brzuch, cholernie piecze, ale muszę płynąć. Jeszcze jedna setka i chyba tu zejdę... Czasem się zastanawiam, jak ja się tu w ogóle znalazłem, co mnie tu doprowadziło? Ledwo potrafię się utrzymać na wodzie i co? Zostaję wrzucony do grupy z miejską kadrą. Bydlaki są ode mnie o głowę wyższe i masywniejsze.Dobijające przemyślenia przerywa mi jeden ze wspomnianych podmiotów, Mark, wbijając się prosto we mnie. Głowa boli mnie okropnie, chyba dostałem okularkami. Chłopak szybko odpływa ode mnie. No cóż, czego ja się spodziewałem? Że się zatrzyma i przeprosi? No chyba nie. Po bardzo krótkiej chwili postanawiam zrobić to samo. Wkrótce dobijam do murku i wychodzę. Trener próbuje wybełkotać coś, co ma brzmieć jak pochwała i motywacja, ale średnio mu to wychodzi. Zabieram zwoje rzeczy i idę wraz z resztą do szatni. Ciepła woda pod prysznicem to mój najnowszy obiekt uwielbienia. Działa cudownie po wyjściu z tej lodziarni.
Nagle, tak jak wcześniej, znikąd, pojawia się mój H&R (hit and run-zbieg z miejsca wypadku), i mówi do mnie:
-Hej... Przepraszam za to, pewnie boli... -Jest podejrzanie zakłopotany, zupełnie niepotrzebnie, w końcu to ja powinienem się dostosować.
-Nie ma sprawy, to też moja wina. -Staram się odpowiedzieć i wyrwać od niego, ale zasłania mi drogę ramieniem... Sporym ramieniem.
-Nie nie nie, daj się przeprosić, może nawet byś się dał zaprosić na coś słodkiego, jak się wysuszymy... Jego twarz zmienia odcień na różowy. Nie widzę sposobu, żeby dać nogę, więc z przymusu się zgadzam. Półnagi chłopiec odchodzi niespiesznie, a ja staram się to wszystko przetworzyć w głowie. Zastanawiam się, czego chce, bo przecież nie przeprosić, to zbyt oczywiste.
Gdy w końcu wychodzę z szatni, on już na mnie czeka. Zrywa się znad telefonu i idzie w moją stronę. Gładko zagaduje i usiłuje skomplementować moje starania. Mówi:
-Coraz lepiej Ci ostatnio idzie, wiesz, jeśli chcesz, możemy razem poćwiczyć, skoro lekcji i tak latem nie będzie.
W sumie podoba mi się taki pomysł, więc się zgadzam. Nie mam co robić w wakacje, a pewnie będzie kurewsko gorąco, basen nie zaszkodzi.
Chłopak prowadzi mnie nieznaną dla mnie drogą, do równie tajemniczej cukiernio-kawiarni. W sumie bardzo ciekawie o sobie opowiada. Jest zawodowym fotografem i pokazuje mi liczne zdjęcia. Osobiście znam się bardziej na muzyce, ale sztukę potrafię docenić. Z każdym jego słowem i z każdą minutą coraz bardziej doceniam jego towarzystwo.
Niespodziewanie docieramy do celu. Pyta mnie:
-A może byśmy wzięli na wynos i poszli do mnie? Dom wolny i będę Ci mógł pokazać sprzęt i więcej zdjęć.
Proponuje to z dziwnym błyskiem w oczach, a ja, z jakiegoś powodu nie jestem w stanie się sprzeciwić. Proszę o podwójne przeciągane espresso i przyglądam się, jak on stara się zrozumieć, co będzie za chwile zamawiał. Z krzywym uśmiechem znika i po dłuższej chwili wraca z dwoma kubkami. Wygląda jeszcze bardziej krzywo niż minutę wcześniej.
-Ta twoja kawa strasznie mocna... Na pewno taka miała być? -Odbieram od niego swój, próbuję i odpowiadam:
-Tak, jak najbardziej, taką po prostu lubię. Jedna z niewielu przyjemności w życiu... -Wzdycham.
-Brzmisz jak ktoś, kto za chwile położy mi się na kolanach i będzie opowiadał o swoich problemach, w tym samym czasie prosząc o głaskanie po głowie. -Parska Mark.
-Taaaa, chciałbyś. Chociaż wiesz, jeszcze jedna kawa i jestem twój. -Mówiąc to, puszczam mu oczko. W tym momencie, jak cios młotem dociera do mnie, on mi się po prostu w chuj podoba. Niby wiedziałem, że mam słabość do chłopców, ale myślałem, że tylko do tych rysowanych.
-Wiesz co? Mam wrażenie, że już jesteś... -Powiedział i uśmiechnął się zalotnie. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz przed oczyma był coraz ciemniejszy. Nogi zamieniały się powoli w watę.................
Następne co wiem to to, że obudziłem się na ziemi i zobaczyłem go nad sobą.
-Nie rób mi tak więcej malutki...-Wyszeptał i pogłaskał mnie po głowie. Po chwili pomógł mi wstać i zaprowadził do siebie po coś zimnego do picia. Po chwili drogi byliśmy u celu. Jego dom był całkiem spory i wykończony z gustem, w tym samym momencie utrzymując swoją użyteczność, co było widać w każdym momencie. Panował tam lekki nieporządek, aczkolwiek, przecież nikt nie spodziewał się gości, chyba. Otrzymałem sporą szklankę, no może kufel, wody z lodem i udałem się za swoim wybrańcem do jego pokoju na górę.
Mieszkał on na poddaszu. Zawsze chciałem mieć swój kąt na poddaszu, nadawało to jakiejś magii i uroku. Przestrzeń jest całkiem zadbana i nigdzie nie widać bałaganu, nie to, co u mnie. Instynktownie usiadłem na łóżku, ale coś zaczęło mi się wbijać w tyłek. Ciekawość wzięła górę i sprawdziłem, co to było. Moje zdziwienie osiągnęło szczyt, gdy owym przedmiotem okazała się być butelka lubrykantu, obok której leżały prezerwatywy. Mam wrażenie, że on coś planuje i nie wiem, czy mi się to podoba, w końcu jeszcze przed chwilą marzyłem o czymś podobnym.
Przerwał mi moje rozważania, wracając z łazienki. Zdążyłem przykryć moje znaleziska i udawać niewinnego. Chłopak usiadł obok mnie i zaczął pytać o różne rzeczy. Poruszał tematy szkolne, około kulturowe i tożsamościowe. Zaproponował po chwili, abyśmy zagrali w coś w stylu dwuosobowej butelki. Miało to polegać na pytaniach i wyzwaniach, ale w wersji bardziej pikantnej. Zaproponowałem, aby zaczął i tym samym nadał ton i moc rozgrywce. Po chwili namysłu spytał mnie o moje pierwsze zbliżenie. Wymijająco powiedziałem o pierwszym pocałunku, bo przecież też jest zbliżeniem, a przynajmniej nie wyjdę na dzieciaka. Swoje pytanie miałem już w głowie.
Niestety zamiast “kto Ci się podoba najbardziej”, z moich ust wyszło “czy powiesz mi kto Ci się najbardziej podoba”. Mark z triumfem odpowiedział “może kiedyś” i przejął turę. Chciał wiedzieć tego samego, ale powiedziałem mu, że to wbrew zasadom. Ku mojemu zdziwieniu nie protestował i oddał kolejkę. Tym razem nie mogłem zepsuć pytania.
-Co mam twardego pod tyłkiem? -Zapytałem z zalotnym uśmiechem. Gospodarz trochę się speszył, ale po bardzo krótkiej chwili zbliżył się do mnie, powiedział “Dowiesz się w swoim czasie” i rzucił się do moich ust. W szoku oddałem mu się i rozłożyłem na łóżku. Definitywnie był doświadczony i wiedział co zrobić, nawet z taką sierotą jak ja.
Moje usta, język i resztki kawy najwyraźniej mu posmakowały, ale po chwili udało mu się oderwać. Patrzył mi w oczy zadowolony z siebie. Kazał się kawałek przesunąć i wyjął moje wcześniejsze znaleziska spod kołdry. Nietrudno było zauważyć, że udaje obeznanego. Oznajmiłem mu, że sam nigdy tego nie robiłem, ale chłopak upewnił mnie, że będzie dobrze. Zawisnął nade mną i chwycił moje ręce. Chwyt był bardzo mocny, więc starałem się trochę oswobodzić. Nie udało mi się to, a on znikąd wyjął linę, obwiązał je i przymocował do ramy łóżka. Byłem w szoku. Zacząłem się rzucać i krzyczeć, aby mnie uwolnił, on nie reagował. Chciałem go kopnąć, ale moje nogi też związał i przytwierdził. Gdy wyszedł z pokoju, moje oczy zaszły łzami, nie miałem pojęcia, co się dzieje, ale byłem pewien, że to nic dobrego. Po chwili zaczęło mi się robić ciemno przed oczyma i powoli zapadałem w głęboki sen.
CZYTASZ
Na Smyczy
AdventureMłody chłopak, dobrze rokujący pływak, trafia w łapy podejrzanej organizacji i dostaje wymagające zadanie.