Spokojny poranek

157 8 1
                                    

*bzt bzt bzt bzt*
Wstałem na dźwięk namolnego budzika. Była ósma trzydzieści, a ja byłem nad wyraz wyspany. Nie wiem czy to kwestia leśnego powietrza, czy może od dawna upragniony odpoczynek przyczynił się do mojego samopoczucia. Zamówiłem śniadanie do pokoju i poszedłem pod orzeźwiający prysznic. Gdy wróciłem półmisek z moim daniem już czekał na biurku.

Uwielbiam profesjonalizmem tutejszej obsługi.

Posiłek zjadłem szybko, ale niepospiesznie. Wrzuciłem na siebie swój "mundurek" nie myśląc o tym zbyt wiele. Dochodziła dziewiąta dziesięć. Miałem jeszcze sporo czasu i zdecydowanie za dużo energii. Postanowiłem przejść się po przybytku w poszukiwaniu rozrywki. ~Preferowalnie bardziej ambitnej niż publiczne egzekucje.~

Wychodząc z mieszkania zamknąłem drzwi i ruszyłem do ogrodu. Jeśli dobrze pamiętam ogrodnicy powinni zaczynać pracę. Ku mojej myśli wychodząc z budynku zauważyłem znajome twarze między gałęziami żywopłotu.

Postanowiłem nie przeszkadzać i z dystansu przyjrzeć się pracy zespołu. Zauważyłem że mają nowego dowódcę, jeszcze młodszego niż ja. Chłopak nie wiedział co robi i absolutnie mu się nie dziwię, jednak postanowił zachować resztki autorytetu przez pokrzykiwanie po biednych podopiecznych. Nie wiedząc jak ubrać swoje zażalenia w słowa, trzymał się przekleństw i jednosylabowych wykrzyknięć.

Uznałem że w prawdzie nie mam autorytetu aby kwestionować jego metody sprawowania władzy, ale mam inne możliwości aby polepszyć im warunki pracy. Napisałem więc do przełożonego skargę o nadmierny hałas w miejscu, będącym źródłem spokoju i wypoczynku. Może podziała...

Pora na mnie, wstałem z ławki i wolnym krokiem udałem się do naszej sali. Mamy sobotę, więc apel był formalnością. Absolutnie nic tu się nie dzieje i nie wymaga uwagi czy rozkazów. Zaczyna mnie to przerażać...

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, po zebraniu udałem się do własnego mieszkania. Rozmyślając o nowym przełożonym moich byłych podopiecznych, automatycznie otworzyłem drzwi i przeszedłem przez próg.

Zamarłem. Nie byłem sam w swojej izbie. W moim fotelu, przy moim biurku, siedział on-Mark.

"yyyyy?" mniej więcej tyle ze mnie wyszło. Chłopak poderwał się i przystawiając mi palec do ust uciszył mnie.
"nie chcę tu dłużej być, potrzebuję Cię, musisz mi pomóc. Obiecaj że nic nie powiesz!"
"yyyyy?..."

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na Smyczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz