Obudził mnie, co ciekawe, nie mój budzik, a pukanie do drzwi. Półprzytomny wrzuciłem na siebie lekką koszulę i poszedłem otworzyć. Przed wejściem stał elegancko ubrany chłopak z wózkiem. Na wózku znajdowało się wiele półmisków i tac. Wręczył mi on moje śniadanie i kawę. Z uśmiechem przyjąłem posiłek i pożegnałem się. Kawa, ku memu zaskoczeniu, była dokładnie tak jak lubię. Albo zbieg okoliczności, albo wiedzą o mnie absolutnie wszystko. Zabrałem się ochoczo za jedzenie.
Gdy powoli kończyłem jeść, zadzwonił budzik. Wyłączyłem paskudę i uświadomiłem sobie, że wstałem naprawdę sporo czasu przedwcześnie. Wziąłem szybki prysznic i przygotowałem się do wyjścia. Oznaczało to ogarnięcie swojej twarzy i sposobne ubranie się. Mój wybór padł na elegancką koszulę w kwiaty, ciemną marynarkę i czarny wąski krawat. No i obowiązkowo niebieską obrożę, stały element ubioru każdego w ośrodku, oprócz szefa oczywiście.
Wychodząc, zamknąłem mieszkanie i zabrałem klucze z nieufnością do współmieszkańców. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę ogrodu. Po zejściu ze schodów zostałem zatrzymany przez wyraźnie wyższego i starszego mężczyznę, jak mniemam niższego stopniem.
-Jest Pan wyraźnie przed czasem, po co ten pośpiech? Jeśli mogę cokolwiek doradzić, to proszę dać te należne parę minut ekipie. Z doświadczenia wiem, że go potrzebują.
-Yhh tak, jasne, przejdę się po ośrodku. Dziękuję!
Zmieszany odszedłem w drugą stronę. Nie sądziłem, że panuje tu aż tak wielki porządek przestrzegany przez wszystkich. No i poza tym, skąd ten chłopak wiedział, gdzie idę? Jestem przecież tu pierwszy dzień. Przede mną widniała wielka stołówka, byłem zadziwiony, że ja dostałem swoje śniadanie pod drzwi. Może tak wyglądają przywileje wyższej klasy. Może to motywacja dla niższej? Może nigdy się nie dowiem? Później zobaczyłem spory ruch w sekcji medycznej. To ciekawe, powinienem się tam znajdować, w końcu tytuły technika ratownictwa, farmaceutyki i psychologii mówią same za siebie. No cóż, może mają komplet. Nie zaglądając, zawróciłem i skierowałem się do swojego pierwotnego celu, czyli ogrodu. Ponowna runda po schodach i już metry dzieliły mnie od drzwi. Z trudem popchnąłem je i prawie że wypadłem na swój zespół.

CZYTASZ
Na Smyczy
AdventureMłody chłopak, dobrze rokujący pływak, trafia w łapy podejrzanej organizacji i dostaje wymagające zadanie.