Sprawozdanie

161 9 0
                                    

Dotarłem do celu i pewny siebie wszedłem do środka. Za biurkiem siedział najwyższy monarcha i mój przyjaciel porywacz. Wyglądali jakby ostatkami sił starali się utrzymać twarze wyzerowane z emocji. Usiadłem w fotelu przed nimi i czekałem na dowolny komunikat.

-Nooo, nie powiem... Spisałeś się chłopcze z nikąd.. Twój kolega pływak miał bardzo dobry pomysł ściągając Cię tutaj. Popracuj chwilę jeszcze z tym zespołem, zdobądź doświadczenie i szacunek, a potem... A potem zobaczymy... - rozgadał się kieras.

-Ahh dziękuję szefie, jakiż to zaszczyt doczekać się komplementu z waszych ust... Wielką radość sprawia mi wasza decyzja. - powiedziałem z o wiele za dużym uśmiechem niż bym chciał. - dobra stary, może jakieś przepraszam chociaż? I co z moimi ogrodnikami? Polubiłem ich.

-Tak, przepraszamy. Okej? A ogrodnicy... Zajmują się swoimi ogrodniczymi sprawami. Szczerze? Co to kogoś obchodzi? Przecież to są ludzie z przypadku bez talentów. Zajmij się nowymi podopiecznymi, a wszystkim to wyjdzie na lepsze. Idź już cholero bo mam Cię dość. - Menago otworzył mi drzwi i wypchnął mnie za próg.

Zadowolony powędrowałem do swojego pokoju. Panowie niedługo kończą i lecą na jedzonko. Może ja też ogarnę sobie coś na ząb? Najlepiej do łóżka...

Całą drogę rozmyślałem o sushi, które finalnie zamówiłem pod swoje drzwi. Najwyraźniej awans ma więcej plusów niż mi się zdawało.

Poskromiciel głodu dotarł wyjątkowo szybko. Dałem mu parę fajek w nagrodę i zabrałem zamówienie. Jedzenie było całkiem smaczne jak na kuchnię w środku lasu. Będę musiał wysłać pismo do zarządu kuchni z gratulacjami.

-Hmm.. Więc to teraz robię.. Jem sushi i wysyłam pisma. Trochę tęsknię za chłopcami...

Po posiłku wyjrzałem za okno. Las zdawał się kryć swoje tajemnice jeszcze szczelniej niż zwykle. Korony drzew pokrywały się nawzajem tworząc zielony sarkofag, z pozoru, nie do pokonania.

-Może to pora na spacer? - pomyślałem. W sumie od dawna nie czułem świeżego powietrza w płucach.

Wyszedłem prędkim marszem w stronę wyjścia. Za progiem ogromnej bramy skierowałem się w stronę lasu. Bryza była bardzo przyjemna. Uczucie wzroku snajpera na plecach już nie... No ale cóż, przecież nikomu nie uciekam.

To w sumie przykry obowiązek. W końcu jestem nad nimi. Na pewno nie chcą mieć kłopotów, a ja lubię swoje cialo bez zbędnych kanałów. Ta struktura w ogóle jest chora. Mam wrażenie że nikt nie ogarnia co tu się dzieje...

To pora na zmiany. I to dużo dużych zmian...

Na Smyczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz