Rozdział 17: Odór strachu

313 26 10
                                    

W salonie panował spokój. Za zamkniętymi drzwiami po korytarzu przechadzali się mieszkańcy zamku, a ich sylwetki cieniem przesuwały się za witrażowymi oknami osadzonymi w każdym z dwóch skrzydeł.

Czułem się lepiej. Z dnia na dzień godziłem się coraz bardziej z rychłym końcem. Zacząłem się nawet zastanawiać, jak to się stanie. W bitwie? To byłaby chwalebna śmierć. Przez przypadek? Podobno ogrom wypadków zdarzał się w domu. Chyba byłoby mi wstyd, gdyby załatwiła mnie oliwka rozsmarowana po płytkach w łazience. Jak umarł książe Skrawka Nocy? A no się poślizgnął i zarył tym pustym łbem w kafelki. Wolałem być trochę inaczej zapamiętany. Albo inna opcja – udławił się herbatą podczas śniadania. Płyny również potrafiły być zabójcze. Nie ma nic bardziej ironicznego niż utonięcie w łyżeczce napoju, zwłaszcza, że serafini niespecjalnie garnęli się do pływania ze względu na nieprzystosowanie i długi proces schnięcia skrzydeł.

Nie spodziewałem się gości, dlatego zdziwiłem się, gdy służąca przybyła, aby zapowiedzieć, że kuzyn zaszczycił mnie swoją wizytą. Zaraz po tej krótkiej zapowiedzi, przez którą z wrażenia aż odłożyłem kielich na stolik, do salonu wparował Earys.

Szeroko rozpostarł ramiona, wyszczerzył się i żwawym krokiem do mnie dotarł. Wstałem, pozwalając się mu objąć w silnym, męskim uścisku. Poklepał mnie po plecach jak najlepszego kumpla. Dzieliło nas ponad półtora tysiąca lat, a ja byłem tym starszym. Był synem siostry mojej matki – jej najmłodszym dzieckiem.

– Co jest, stary? – zapytał od razu, odsuwając się nieznacznie ode mnie. – Słyszałem, że porządnie złoiłeś tyłek jakiemuś wilkołakowi.

– Żeby jednemu – zaśmiałem się, odzyskując trochę dobrego humoru. – Z czym do mnie przybywasz?

Wzruszył ramionami, rozglądając się po salonie. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na pucharze wypełnionym winem.

– Chciałem tylko odwiedzić mojego ulubionego kuzyna. Może czegoś się napić? Widzę, że ty już zacząłeś. – Trochę spoważniał, przyglądając się mojej twarzy z troską. – Morrigan znów dała ci popalić, prawda?

– Jak to baba... z nią tylko same problemy. – Wskazałem stolik wraz z trzema fotelami wokół niego. – Siadaj. Zjemy kolację i się napijemy. Pusty żołądek nie sprzyja maratonom.

– I tak mi mów, Val.

Earys z zamachem wylądował na jednym z foteli, kładąc się praktycznie w poprzek, przerzucając nogi nad podłokietnikiem, a plecy opierając z drugiej strony. Pstryknąłem, przywołując służbę. W progu zaraz stanęła akurat przechadzająca się korytarzem służąca.

Złożyłem zamówienie na kolację, a także dodałem, żeby z piwnicy wyciągnęli jedno z lepszych win. Kuzyn nie odwiedzał mnie tak często, jakby mógł. Był hrabią dość sporych ziem i podobnie do mnie miał ogrom obowiązków. Mężczyzna przysłuchiwał się, dodając od siebie własne preferencje.

Tytuł przypadł mu, kiedy jego ojciec poczuł się zmęczony (a według mnie po prostu znudzony) sprawami Hrabstwa Viserii. Jego starsza siostra Gil zawiązała się ze szlachcicem, więc automatycznie odsunięto ją od starań o władzę. Zaś jego brat – Leon – nie wykazywał się nadmierną inteligencją i odpowiedzialnością. W ten sposób podjęto rzadką decyzję o osadzeniu w roli hrabi najmłodszego potomka.

Oczekując na posiłki, wymieniliśmy parę informacji dotyczących aktualnego stanu naszych ziem i ogólnej sytuacji na granicach. Opowiedziałem mu też o mojej wizycie u Stworzyciela, a zwłaszcza o wróżce Ferenriel. On również doskonale wiedział, co brzemienne wróżki oznaczały – zwiastowały poważne kłopoty. Oczywiście przemilczałem sprawę Konstruktorki. Miałem ochotę się zabawić, a nie znów odpływać w żałobę. Earys kochał mnie jak brata i zapewne właśnie tak by mnie opłakiwał. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej. Żałowałem, że wygadałem się przed Ferrisem, ale no cóż... do przeszłości nie było powrotu.

Pani z lodu [+18][Romans][Fantasy][Trylogia "Czerń i biel"]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz