Trudne początki |✓4|

136 6 3
                                    

Trzynasta godzina odkąd opuściłam moją celę minęła nawet nie wiem kiedy. Stary zegar zachuczał obwieszczając 5 nad ranem. Przez całą noc myślałam nad skutkami podjęcia jednej lub drugiej decyzji.

Ciaśniej opatuliłam się kocem.
Od razu po wyjściu z tej puszki jakim była moja cela wróciłam do mieszkania w którym chciałam rozwiązac mój wewnętrzny konflikt.
,, Nie wiesz jeszcze jak potężną bronią jesteś i jakie niebezpieczeństwa na Ciebie czekają.''

Wczorajsze słowa Clinta huczały mi w głowie. Czy tak potężną bronią byłoby samo absorbowanie i emitowanie energii? Albo nie pojmuje wagi tej dziwnej zdolności albo coś ukrywają.
Mimo wszystko nie wiem czy istniało inne wyjście niż przyjęcie tej propozycji. Cholerny Clint przygotował sobie dobre argumenty, których nie sposób było podważyć. A jeżeli Loki chce się zemścić nie ważne z jakiego powodu to sama sobie nie poradzę. Mimo wszystko przyjemnie było być wolną i niezależną, ale najwyraźniej los chciał inaczej.

Poszłam do swojej sypialni spakować najważniejsze rzeczy jeśli planowana rozmowa dobrze przebiegnie.
Do dużej torby na ramię spakowałam przeróżne fiolki z kolorowymi płynami. Eliksiry, mikstury i wywary. Byłam taką wiedźmą dwudziestego pierwszego wieku. Z półek zgarnęłam też kilka książek, słuchawki, a z szafy wyjęłam parę zestawów ubrań. Nie wiedziałam czego dokładnie ode mnie chcieli więc przygotowałam się na parę dni poza domem. Z kuchni wzięłam jeszcze moździerz, nożyce, rękawice i puste fiolki tak żebym mogła coś przygotować jeśli zajdzie taka potrzeba. Poszłam jeszcze na balkon i zerwałam liście z niektórych roślin i schowałam do torby. Przezorny zawsze ubezpieczony.

Kiedy byłam już spakowana wyskoczyłam z wczorajszych ubrań i weszłam do gorącej kąpieli po której ubrałam się. Założyłam obcisłe jeansy i czarną bluzkę, a dopełniłam to marynarką w szarą kratę, żeby wyglądać poważniej. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie. Do dzieła. Wyszłam z kamienicy i wzięłam głęboki oddech. Nic nie będzie już takie samo. Grzechem byłoby zacząć dzień inaczej niż od kawy w pobliskiej kawiarni i tam właśnie poszłam.

Typowo wybór padł na Starbucksa, a kiedy przekraczałam próg do mojego nosa dopłynął wyraźny zapach kawy. Podeszłam do kasy.
- Poproszę dużą kawę Latte z podwójnym espresso.
- Jasne, mogę prosić o imię na kubek i numer telefonu dla mnie?- niektóre firmy na prawdę na siłę chciały być blisko ludzi.
- Fern, a numeru nie dostaniesz - powiedziałam podając banknot. Na oko dwudziestoletni chłopak stojący za kasą skrzywił się i oddał mi resztę. I bardzo dobrze. Za wysokie progi na twoje nogi.

Odeszłam i skierowałam się do dużego i jak miałam nadzieję wygodnego fotela w którym się zatopiłam. Nie minęła minuta kiedy usłyszałam:
-  Proszę Fern, kawa Latte! - krzyknęła jakaś dziewczyna. W pierwszym momencie nie zareagowałam, bo oczywiście skłamałam w sprawie mojego imienia jak zawsze, ale za chwilę ruszyłam się po odbiór ciepłego napoju.

Wróciłam już z kawą, którą od razu zaczęłam pić mimo, że paliła mój język i podniebienie. Wyjęłam z marynarki wizytówkę, którą zwinęłam wczoraj i wybrałam odpowiedni numer.

- Słucham? - odezwał się przyjaźnie głos po drugiej stronie.
- Chce porozmawiać o warunkach naszej umowy.
- Nya? - i tyle by było z przyjaznego głosu
- Nie wiem skąd do cholery znasz moje imię, ale tak Clint.
- Mógłbym spytać o to samo - wcale nie widzę was za każdym razem jak próbuje włączyć telewizor - serio myślisz, że trzymalibyśmy kogoś o kim nic nie wiemy? Mieliśmy cztery dni na dowiedzienie się wszystkiego o tobie.- dodał co zabrzmiało trochę podejrzanie. Ale ponieważ nie miałam brudów w przeszłości, albo przynajmniej nic o nich nie wiedziałam uznałam to za niegroźne.
- Ok uznam, że to całkowicie normalne. Gdzie w takim razie mam przyjść?
- Jesteśmy tam gdzie wczoraj. Trafisz? - spytał.
- Ta.- odpowiedziałam i od razu się rozłączyłam.
Wczoraj okazało się, że wywieźli mnie na obrzeża Wiednia w którym aktualnie się znajdowałam. Tam w polu stał sobie spokojnie lotniskowiec Helicarrier, czyli latająca baza S.H.I.E.L.D.  Nie mało się zdziwiłam kiedy z niego wyszłam. Na szczęście załatwili mi taksówkę. 

Otrzasnęłam się z zamyślenia  dopijając kawę, wyszłam z kawiarni i wsiadłam do taksówki. Podałam odpowiedni adres i czekałam aż dojedziemy. To nie jest dobry pomysł.  Ale czy mam lepszy? Ponieważ nie kręciły mnie bliższe relacje z ludźmi, a dłuższa była moja lista wrogów i osób, które miałam gdzieś. Jedyna osoba, do której musiałam zadzwonić to Aaron mój jedyny bliski przyjaciel.

- Hej kochanie. Jak Ci życie mija?- zaczął gdy tylko odebrał.
- Cóż jako wykwalifikowana sprzątaczka moich brudów proszę Cię zajmij się moim mieszkaniem do czasu aż wrócę. Pieniądze schowałam... a zresztą doskonale wiesz gdzie są. Na czynsz.
- Czekaj wrócisz? Skąd nib- zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Do widzenia Aaron. - zakończyłam i rozłączyłam się zanim zacząłby narzekać.
Założyłam na uszy słuchawki i zatraciłam się w słowach piosenki ,, My Songs Know What You Did In The Dark''.*

Po ponad godzinie byłam na miejscu. Musiałam jeszcze dojść pareset metrów. Wolałam kazać mu zatrzymać się wcześniej. Jeszcze mi brakowało dziwnych pytań i spojrzeń kierowcy. Wręczyłam mu parę banknotów i szybko wyszłam z samochodu.
Chwilę później stałam przed lotniskowcem i zastanawiałam się jak do diabła mam tam wejść. Ale moje rozmyślania przerwał hałas. Jedno z wejść otworzyło się. Ahh ok.
Kiedy weszłam od razu usłyszałam głos J.A.R.V.I.S. 'a.

- Panienko Nyo prosto i w lewo. Na końcu korytarza znów w lewo. Tam czeka na panią, pan Stark.
Nie odpowiedziałam sztucznej inteligencji tylko pokierowałam się zgodnie z jego wskazówkami.
Kiedy stalam już przed drzwiami zamknęłam oczy i policzyłam w myślach do dziesięciu. Otworzyłam je i pewnie weszłam do środka. Mężczyzna cały czas na mnie patrzył, a kiedy usiadłam odezwał się.

- Tony Stark. Geniusz, miliarder, playboy, filantrop. Albo po prostu Iron Man
- Nya Yakcson
- Widać wchłonęłaś tą energię jak Spongebob wodę. - zażartował, a ja tylko uniosłam brew.
- Możemy porozmawiać jak dorośli ludzie?
- Powiedziała dziewiętnastolatka.- odparł i się uśmiechnął. Zajebiście zabawne, doprawdy. Wstałam. Mam gdzieś taką rozmowę gdzie jestem ignorowana i brana za dzieciaka.
- Dobra, wyluzuj trochę muchomorku. Co chcesz wiedzieć zanim dam Ci papiery do podpisania? - znów usiadłam.
- Co dokładnie chcecie zrobić ze mną i czego dokładnie oczekujecie ode mnie.
- Zaraz po podpisaniu tego - wskazał palcem na druk po jego lewej stronie- polecimy do Nowego Jorku do Stark Tower gdzie przez kolejne trzy miesiące będziesz mieszkać. A nasz dream team wyszkoli Cię na agentkę, która będzie nam pomagać jeśli będziemy jej potrzebować.
- Wasz team czyli?
- Uznaliśmy wspólnie, że Clint, Natasha, Bruce i Steve nauczą Cię tego co potrzeba. - brzmi nieźle.
- Moment, ale nie będę mieszkać w celi czy czymkolwiek pod obserwacją prawda?
- To co będziesz robiła w swoim pokoju będzie Twoją słodką tajemnicą muchomorku.
- Nie nazywaj mnie tak. - odpowiedziałam, ale Tony to zignorował.
- Nie jestem przekonana po co mi to wszystko - powiedziałam.
- Ja doszedłem do wniosku, że mam więcej do zaoferowania światu niż tylko tworzenie wybuchających rzeczy. Ty możesz zaoferować światu znacznie więcej niż myślisz, możesz go ratować. Wszyscy chcieliby happy endu, ale to nie zawsze idzie w ten sposób. Najpierw trzeba na niego zapracować. - odparł. To jedyna mądra wypowiedź jaką usłyszałam od niego.
- Ale czy ja tego chce? - zapytałam.
- Życia nie można wybrać, ale można z niego coś zrobić i to właśnie Ci proponuję. Ale czy tego chcesz powinnaś wiedzieć sama.
- Coś jeszcze? Umowa stoi? - spytał chwilę później.
Zmierzyłam go wzrokiem i zrezygnowana odparłam:
- Stoi - mężczyzna wziął druk i podał mi go.
- Podpis w prawym dolnym rogu każdej strony.
Po podpisaniu znów się odezwał.
- Świetnie. J.A.R.V.I.S. odprowadzi Cię do Twojego tymczasowego pokoju póki nie dolecimy do Nowego Jorku.
Stark wstał cały czas uśmiechając się i obserwując każdy mój ruch. Ja również wstałam i skierowałam się do wyjścia.
Mężczyzna podszedł do drzwi i je otworzył.
Och uroczo, ale sama umiem otworzyć drzwi. - odparłam patrząc to mu prosto w oczy z chłodem. Cały czas uśmiechałam sie szyderczo.
- Już wiem czemu tak denerwujesz Clinta. - powiedział, na co zmarszczyłam brwi.
- Ach, tak?
- Twój poziom złośliwości dorównuje Lokiemu. - zaskoczona pokiwałam przecząco głową i stanęłam przed nim górując nad nim wzrostem.
- Nigdy mnie do niego nie porównuj, krasnoludku. - powiedziałam dźgając go w klatkę piersiową i szybko wyszłam z pomieszczenia. To będą ciekawe trzy miesiące.
°
°
°

* Piosenka w mediach👆
Dzięki Wuzurek jest w miarę logicznie i kreatywnie. 💚
Pytania, problemy, pochwały, narzekania zostawcie w komentarzach.
Konstruktywna krytyka- czekam.
No haters zone✌️
Takie litery budujące słowo czynią je ważnym bądź są to jej myśli lub głos wewnętrzny.
Zapraszam do dalszego czytania i dziękuję, że przeczytaliście ten 🎆

Ergo | •Loki• |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz