- Larry! - Krzyczę, rozglądając się po niewielkiej, ale gęsto zaludnionej sali. Mam wrażenie, że mój piskliwy głos nie jest w stanie przebić się przez dźwięk mielonych ziaren kawy, jazzową muzykę i gwarne rozmowy klientów. A jednak, z drugiego końca pomieszczenia prawie natychmiast przybiega pulchny, rudowłosy chłopak, nerwowo ściskający tacę pod pachą i oddychający głośno niczym parowóz; świeżo zatrudniony pracownik, przydzielony przez szefa pod moją opiekę. Wpatruje się we mnie oczekująco, a ja zdaję sobie sprawę, że jego widok w tym stanie bawi i rozczula mnie jednocześnie.
- Tak jest, panno Dunn? - Pyta niecierpliwie rudowłosy, przestępując z nogi na nogę.
Z trudem powstrzymuję grymas cisnący się na usta. Odrzucam do tyłu pukiel kasztanowych włosów i wywracam oczami w niekontrolowanym odruchu.
- Po pierwsze: mam na imię Bianca... - Odpowiadam nieco zirytowana, bo określenie „panna" brzmi zbyt oficjalnie i zbyt staroświecko z jego ust, a różnica wieku między nami nie jest aż tak znacząca, aby mianować mnie w ten sposób. - ...Po drugie: nie zapominaj o oddychaniu. Wdech i wydech. Wdech i wydech. A po trzecie: jak już ochłoniesz, to zanieś zamówienie do ostatniego stolika pod oknem.
Podaję mu trzy świeżo zaparzone kawy i talerzyki z kusząco pachnącym, owocowym ciastem. Chłopak kiwa głową w potwierdzeniu i rusza w głąb sali, chociaż jego oddech nadal jest niespokojny. Typowy Larry. Ja stoję za ladą jak kołek i rozmyślam nad sensem swojego istnienia, a on bez mrugnięcia okiem wykonuje wszystkie, nawet te najbardziej irracjonalne polecenia. Głośno wypuszczam powietrze z płuc, obserwując z podziwem zaangażowanie, a przy tym niezdarny pośpiech chłopaka. Kiedyś mu to wynagrodzę.
Dzisiejszy dzień nie należy do najprzyjemniejszych, dlatego tym bardziej szanuję pracowitość Larry'ego. Sama nie mam już w tej chwili ani cierpliwości, ani sił, ani nawet chęci do życia. Przez kawiarnię przewinęły się tłumy roszczeniowych i wyjątkowo męczących klientów. Oczywiście, wśród nich znalazł się mój stary znajomy - Pech i jego nieodłączna koleżanka - Niezdara, którzy złośliwie przyczepili się do mnie i uczynili z tego dnia coś na wzór igrzysk z brutalną walką o przetrwanie. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, nie wyszłabym z domu pod pretekstem jakiejś zakaźnej, najpewniej śmiertelnej choroby.
Cholera, Dunn! Jest niedziela! Co robią przeciętni obywatele w niedzielę? Łażą po kawiarniach!
Wraz z dźwiękiem dzwoneczka do lokalu wlewa się nowa fala kawowych zjadaczy. Z wymuszonym uśmiechem przyjmuję zamówienie od staruszki owiniętej rażącym soczystą czerwienią szalikiem, której wyraz twarzy i surowa postawa już na pierwszy rzut oka nie budzą zaufania. Zniecierpliwiona kobieta trzykrotnie powtarza informację o mleku sojowym, a ja pilnuję, by moje usta wygięte były ku górze, chociaż w tej chwili ich kąciki wyjątkowo mocno odczuwają efekty grawitacji.
Przecież wiedziałaś, jak to się skończy, przemyka mi oskarżycielsko przez myśl, gdy w końcu staruszka odchodzi od lady i lokuje się w najbardziej oddalonym kącie.
Już od samego rana miałam wrażenie, jakby jakaś niewidzialna siła ostrzegała mnie przed opuszczeniem bezpiecznej i ciepłej strefy łóżka. Zaczęła drzeć ryja w momencie, w którym zadzwonił budzik. I co z tym zrobiłam? Wielkie NIC. Po prostu to zlekceważyłam. Teraz, kiedy z rąk leci mi kolejna filiżanka i rozbija się o podłogę na milion drobnych kawałeczków, przeklinam się w głębi duszy za zignorowanie tych ostrzeżeń, obiecując sobie na przyszłość większą wiarę we własną intuicję. Powoli zbieram szkło, wyczekując na głośne „a nie mówiłem" płynące z bezkresnych przestworzy. No, dalej, dobijcie mnie!
Przy ladzie pojawia się Larry. Przez chwilę niepewnie przygląda się stłuczonej porcelanie.
- Pomóc ci? - Pyta nieśmiało, a ja natychmiast zaprzeczam energicznym ruchem głowy.
YOU ARE READING
AVENGERS: NOWY ŚWIAT.
FanfictionBycie bohaterem ma swoją cenę. Nie wszyscy są w stanie ją zapłacić. Kiedy w kawiarence, w której pracuje Bianca Dunn pojawia się jej przyjaciel Robin ze Scottem Langiem i Peterem Parkerem u boku, dziewczyna jeszcze nie wie, że nie wróży to dla niej...