5.

61 0 0
                                    

Tkwię w głębokim skupieniu, po raz kolejny przyglądając się kosmicznie długim ciągom cyfr i nadaremno starając się zapamiętać chociaż niewielką część z nich. Mam ochotę płakać, bo z pozoru proste zadanie, polegające na dokładnym przepisaniu tych danych, wydaje się nie mieć końca.

Nawet nie wiem, którą godzinę z rzędu wprowadzam kluczowe informacje na dysk służbowego komputera. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Na domiar, brak okien w podziemnym pomieszczeniu uniemożliwia zidentyfikowanie pory dnia. Tutaj przez całą dobę ma się wrażenie, jakby była noc. Czuję się źle, bo poza widocznym brakiem efektów pracy, zaczynają doskwierać mi głód, szczypanie oczu i ból w unieruchomionej przez długi czas nodze. Ponieważ przypadkowo odnajduję pomiędzy wersami pomyłkę w przepisywanym kodzie, moje negatywne emocje wygrywają brutalną walkę z rozsądkiem. Z niekontrolowaną siłą uderzam dłonią w klawiaturę, nie myśląc o konsekwencjach. Na monitorze natychmiast pojawia się komunikat o błędnym poleceniu, a głośniki wydają charakterystyczny temu zjawisku dźwięk. Do diabła z tym wszystkim! Nie mam już siły myśleć racjonalnie. Pokonały mnie ludzkie słabości: znużenie i strach przed porażką, starannie opakowane w dobijającą bezradność.

Od momentu pierwszego wejścia do pracowni minęły cztery dni, a ja – pomimo szczerych starań i chęci – cały czas stoję w miejscu i bezradnie rozkładam ręce. Do głowy nie przychodzi mi żadne rozwiązanie. No bo jak mam rozgryźć cyfrowy kod sztucznej inteligencji, o której nie wiem nic - poza pełną wątpliwości teorią - i która najprawdopodobniej sama jest już świadoma tego, że próbujemy ją złamać? To niewykonalne! Istnieje ponad miliard możliwości, a to oznacza, że na znalezienie tej jedynej poprawnej, może nie wystarczyć mi życia. Chyba, że przestanę jeść, spać i ewoluuję w wypranego z uczuć robota, klepiącego w klawisze z dwukrotnie większą prędkością, niż przeciętny człowiek. W obecnej sytuacji, mogę jedynie walnąć łbem kilka razy w ścianę, licząc na cud z nieba, a i to pewnie by nie pomogło, bo mieszkańcy nieba mają na głowie dokładnie ten sam problem.

W Stanach doszło do kolejnych incydentów. Z tego, co wczorajszego wieczoru mówili w radiowych wiadomościach, wynika, że po ulicach chodzi coraz więcej zarażonych. I coraz lepiej wtapiają się w tłum. To coś sprytnie uczy się tuszować swoje działania i utrudniać nam pracę. W Europie jest jeszcze gorzej. Podobno w Niemczech powstała fanatyczna religia, mająca ścisły związek z wirusem. Ale Niemcy zawsze byli dziwni. Wystarczy podpytać o to Kapitana, albo poczytać pierwszą z brzegu książkę o tematyce wojennej... 

...To, co się odpierdala na świecie, nie wygląda już na pojedynczy atak. To jawna próba przejęcia kontroli nad całym wszechświatem...

Zakrywam twarz dłońmi i zatapiam się w kojącej ciemności. Biorę kilka głębokich wdechów na uspokojenie, starając się policzyć do dziesięciu. Zatrzymuję się gdzieś pomiędzy 7 a 8, bo w tym czasie do moich uszu dochodzi dźwięk rozsuwających się drzwi. Nie otwieram oczu. Wstydzę się spojrzeć na swojego gościa, mając świadomość, że zawiodłam i nie potrafię mu w żaden sposób pomóc. Po odgłosach kroków, a następnie dźwięku odsuwanych od niewielkiego stolika krzeseł, wyliczam, że w pomieszczeniu, poza mną, znajduje się troje przybyszy.

- Jakiś progres? – Rozpoznaję głos Iron Mana. Ściągam dłonie z twarzy, ale łzawiące z przemęczenia oczy pozostawiam zamknięte, bo ta ciemność jest dla nich łaskawsza od ostrego światła ledowych żarówek. Chcę tu zostać, w tej czerni. Kiwam przecząco głową, ignorując własne włosy przyklejające się do pokrytego kropelkami potu czoła i rozchylonych ust. – Jeżeli to cię jakoś pocieszy, młoda, to S.H.I.E.L.D też utknęło w czarnej dupie.

- Nie obchodzi mnie Tarcza, Tony. Miałam wam pomóc, ale to jest ponad moje siły i umiejętności. – Rzucam obojętnie i wzruszam ramionami, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Energicznie okręcam się wokół własnej osi na fotelu. Muszę wyglądać teraz bardzo lekceważąco, ale mam to głęboko w poważaniu. Przynajmniej jestem wobec nich szczera i nawet nie próbuję na siłę zgrywać ważniaka.

AVENGERS: NOWY ŚWIAT.Where stories live. Discover now