6.

28 0 0
                                    

Tak, jak obiecał Steve, siedzimy w kameralnej retro-knajpie i czekamy na najlepszego burgera w całym Nowym Jorku. Spodziewałam się czegoś innego. Czegoś na miarę XXI wieku. Ekskluzywnej sieciówki znanej na całym świecie, obleganej przez tłumy entuzjastów szybkiego jedzenia, albo coś w ten deseń. Być może to przyzwyczajenie do pośpiechu, w którym na co dzień żyje większość społeczeństwa, przyczyniły się do tego, że wykluczyłam istnienie setki innych miejsc - oczywiście poza Mc'Donaldsem i Burger Kingiem, do których wpada się jedną nogą, konsumuje równie szybko i niestarannie przyrządzone dania, aby za chwilę wypaść drugą nogą.

Wbrew pozorom, knajpa Steve'a to całkiem urocze miejsce. I całkiem w jego stylu. Zdobią je czarno-białe fotografie Nowego Jorku, kompozycje z wysuszonych kwiatów i lampy w kształcie ogromnych żarówek, zwisające tuż nad stolikami i rzucające na twarze gości blade, ale przyjemnie ciepłe światło.

Plany na trzyosobową grupę uległy drobnej zmianie. Towarzyszy nam nie tylko Peter, ale też dwoje innych bohaterów, skuszonych na przyjacielską wycieczkę słowami „Steve płaci za dużo dobrego jedzenia".

Bucky z grobową miną rozgląda się po pomieszczeniu, cierpliwie ignorując Falcona, żartującego z jego metalowej ręki i przydługich włosów, upiętych w tej chwili w niewielki koczek. Rogers przygląda się swoim przyjaciołom z dobrotliwym rozbawieniem, a Peter nie krępuje się głośnymi wybuchami śmiechu, które przykuwają zainteresowanie otaczających nas osób.

Jak dzieci.

...Utknęłam pomiędzy dorosłymi mężczyznami zachowującymi się jak przerośnięte dzieciaki...

Z głośników płynie nostalgiczna melodia „Over the rainbow", śpiewana przez Judy Garland, a ja usilnie staram się skupić na poszczególnych dźwiękach tej wiekowej muzyki. Podśpiewuję cichutko pod nosem, udając, że nie za bardzo przejmuję się wygłupami towarzyszy. Najchętniej nie przyznawałabym się w tej chwili do nich, zapadła pod ziemię albo przesiadła do stolika obok, na moje nieszczęście zajętego przez dwie starsze panie w kolorowych szalach z syntetycznych piór.

...Starsze panie, wyglądające na całkiem sympatyczne i całkiem normalne, które nie robią z siebie niepotrzebnego widowiska... No, może gdyby wykluczyć te szale...

Czy tym kolesiom naprawdę tak mało popularności?!

Kiedy Falcon po raz kolejny nachyla się nad stołem, kieruję na niego zaintrygowane spojrzenie, nawet nie przerywając nucenia. Będę smażyć się w piekle, ale co ja poradzę, że ciekawość to moje drugie imię.

- Hej, a znacie to? – Pyta czarnoskóry, po czym łapie głęboki oddech. – Co zrobisz, jak odpadną ci ręce, Buck? NIC! NIE BĘDZIESZ MÓGŁ ICH PODNIEŚĆ!

I szlag trafia moją małą nostalgię. Peter zanosi się przerywanym śmiechem, a ja pociągam rzewnie nosem i ukradkiem zerkam na Jamesa, którego mina przedstawia teraz wybuchową mieszankę litości, gniewu i zażenowania w niewiadomych proporcjach. Oby z przewagą tego ostatniego. Mam cichą nadzieję, że dowcipy Sama przypadkiem nie obudzą drzemiącego w nim Zimowego Żołnierza. Albo we mnie, bo z każdą kolejną minutą, moja wyobraźnia coraz bardziej ogranicza się do wymyślania setki sposób uduszenia Wilsona gołymi rękoma. Ten facet zdecydowanie za dużo gada. W dodatku gada tak, jakby ten proces nie był w żaden sposób połączony z procesem myślenia.

W końcu doczekujemy zbawiennej chwili, w której młodziutka, blondwłosa kelnerka przynosi do naszego stolika zamówienie. Grzecznie dziękuję, kiedy podsuwa mi talerz, ale dziewczyna wyraźnie mnie ignoruje. Wlepia swoje niebieskie oczęta w siedzącego obok Steve'a i uśmiecha się tak słodko, że obawiam się zarażenia cukrzycą czy innym cukrowym cholerstwem. On najwyraźniej tego nie dostrzega, bo niemal natychmiast zabiera się za jedzenie swojej porcji. Wzruszam ramionami, kiedy dziewczę odchodzi, przesadnie kręcąc na boki biodrami, a Sam i Bucky głośno rozwodzą się nad jej kobiecymi atutami.

AVENGERS: NOWY ŚWIAT.Where stories live. Discover now