*Perspektywa Clary*
Usiadłam w skórzanym fotelu, który przed chwilą zajmował mój brat. Byłam spięta, chociaż nic złego nie zrobiłam, przynajmniej świadomie.
-Nie możesz tak traktować Jace'a- zaczął ojciec. A więc chodziło tu o tego parszywego blondaska.
-Ale on może mnie macać?-spytałam retorycznie. Valentine zmierzył mnie wzrokiem i kontynuował:
-Prawdopodobnie pomieszkasz z nim jeszcze jakiś czas a teraz przyprowadź go tu. Muszę porozmawiać także z nim.
Miałam nadzieję, że założyciel kręgu skaże go na wygnanie, albo chociaż zamknie w piwnicy. Mimowolnie uśmiechnęłam się na tą myśl.
Zapukałam do odpowiednich drzwi. Po chwili wyłoniła się zza nich jasna czupryna Jej właściciel spytał [według niego] uwodzicielskim głosem:
-Co Cię do mnie sprowadza kochana?
-Kochana musi zaprowadzić niegrzecznego chłopca do ojca- rzekłam ze znudzeniem.
-Może Kochana wejdzie?-zapytał otwierając szerzej drzwi.
-Kochana nie skorzysta- powiedziałam po chwili
-Niech mi tylko pani da chwilę na ubranie się- powiedział Jace a ja dopiero zauważyłam, że ma na sobie stary dres.
Bez słowa odwróciłam się plecami do chłopaka i zsunęłam się po ścianie. Schowałam twarz w dłoniach i napawałam się błogą ciszą, która jednak nie trwała zbyt długo. Już po chwili z wyciągniętą do mnie dłonią stał odświeżony blondyn. Z wahaniem uchwyciłam jego rękę stwierdzając, że jest ona wyjątkowo ciepła. Chłopak pociągnął mnie z taką siłą, że gdybym była przyziemną wylądowałabym w jego ramionach. Jednak jako Nocna Łowczyni posiadałam niezwykły refleks i znalazłam się tuż obok Jace'a.
Bez słowa ruszyłam do gabinetu ojca. Nie patrzyłam nawet czy chłopak idzie za mną. Gdy znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami wyciągnęłam rękę by zapukać. Moja pięść napotkała tylko powietrze, bo ktoś otworzył wrota.
-Wejdźcie i stańcie w środku pentagramu- Powiedział ojciec.
Bez słowa wykonaliśmy jego polecenie, choć czułam, że nie będę zadowolona z efektu mojego zachowania. Spojrzałam na mojego towarzysza, który skupiony był na moim ojcu, który szeptał w nieznanym mi języku. Gdy skończył poczułam się lekka jak piórko a zarazem zbyt ciężka, by się poruszyć. Ojciec podszedł do mnie i naciął mi ramię, ze zdziwieniem obserwowałam spływającą stróżkę krwi. W tym momencie odzyskałam władzę nad ciałem i spojrzałam na Jace'a. Jego ramię krwawiło w tym samym miejscu co moje. Z wyrzutem popatrzyłam na uśmiechniętego Valentina.
-Nie martwcie się czar będzie działał tylko dwa dni. Do tego czasu nie możecie oddalić się od Siebie na więcej niż pięć metrów- widząc moje niezawistne spojrzenie dodał- I nie próbujcie się pozabijać, bo krzywdząc jedne, drugie ucierpi- po tych słowach skinął głową a ja wyszłam z gabinetu. Gdy zrobiłam krok odbiłam się od niewidzialnej bańki.
-Widać Twój ojciec miał rację mamy 5 metrów swobody- powiedział stając za mną.
-Muszę iść się przebrać- powiedziałam skręcając w odpowiednim kierunku. Blondyn bez słowa szedł za mną, lecz widocznie nie wytrzymał, bo rzekł:
-Czyli od teraz razem się kąpiemy i przebieramy?
-Nie- odpowiedziałam krótko.
-Ale przecież...-zaczął, lecz przerwałam mu ruchem ręki.
-Nie ma żadnego "ale". Poczekaj tu, zaraz wrócę.
*Perspektywa Jace'a*
Siedziałem na podłodze jak najbliżej łazienki. Chciałem dać Clary nieco swobody, wynagrodzić to, czego będzie musiała doświadczyć przez najbliższe godziny. Oczywiście wiedziałem, że to się stanie, sam wyraziłem na to zgodę. Odegrałem rolę zakochanego chłopaka, którego EGO nie mieści się w pokoju. Nie było to trudne, ponieważ zakochany byłem a moje ego rzeczywiście wylewało się uchylonymi oknami z pomieszczenia. Ciążyła mi tylko świadomość okłamywania mojego anioła. Ale obiecałem, że zachowam to w tajemnicy. Usprawiedliwiałem się chęcią zdobycia klucza do serca Clarissy, co poniekąd było prawdą.
-Co robimy?- spytałem, gdy rudowłosa wyszła z łazienki. Założyła srebrno-niebieską koszulę w kratę, krótkie dżinsowe spodenki i rzymianki na obcasie. Włosy rozpuściła a oczy pomalowała maskarą i ciemnym cieniem. Wyglądała niewinnie i niegroźnie.
-Muszę iść do biblioteki- oznajmiła.
-Masz zamiar przez całą pokutę się do.mnie nie odzywać? -zapytałem. W odpowiedzi Clarissa pokiwała głową. Przechodziliśmy właśnie obok pokoju szczura [Simona] więc postanowiłem coś wypróbować. Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem całować dziewczynę po całym ciele, omijając usta.
-Clary?-głos szczura rozniósł się echem po korytarzu. Jednak nie przestawałem przytulać dziewczyny. Simon siłą próbował odciągnąć mnie od dziewczyny a ja bez słowa się poddałem.
-Simon nie możesz mu nic zrobić- krzyknęła Clary.
-A właśnie, że mogę- odpowiedział brunet.
Po tych słowach wymierzył mi cios pięścią w brzuch. Uderzenie było mocne, lecz mojemu przyzwyczajonemu do bólu ciału nie robiło wielkiej krzywdy. Za to Clary skuliła się i cicho jęknęła.
-Widzisz co zrobiłeś?-powiedziałem ruszając w stronę rudowłosej. Złapałem ją za ramię i narysowałem Iratze. Gdy runa wyblakła zielonooka podeszła do Simona i powiedziała:
-Dlaczego ty nigdy mnie nie słuchasz?
-Clary ja.....przepraszam- wyszeptał skruszony chłopak, jednak dziewczyna była już daleko i nie zdołała usłyszeć tych słów, a może nie chciała ich usłyszeć? Nie zastanawiałem się nad tym długo, tylko pobiegłem za nią.
-Jakiej książki szukasz?-spytałem, gdy Clary przemieszczała się bez ustanku pomiędzy regałami.
-Chciałabym coś poczytać. Najlepiej fantasy, tylko tutaj nie ma takich książek prawda?-rzekła ze smutkiem.
-Masz rację, nie ma, ale nie oznacza to, że być nie może- Odpowiedziałem z szelmowskim uśmiechem.
-Mój ojciec nie zgodzi się na to, żebym pojechała do księgarni przyziemnych- w głosie dziewczyny słychać było smutek, prawdopodobnie tęskniła za dawnym życiem.
-A co jeśli książka przyjechałaby do Ciebie?-spytałem.
-To samo. Ojciec się nie zgodzi- usłyszałem odpowiedź.
-A kto powiedział, że musi wiedzieć?-rzekłem po chwili zastanowienia.
-Jace, proszę nie bądź śmieszny....
CZYTASZ
Clary Morgenstern /Dary Anioła
Fantasy,,-On wrócił-powiedziała matka, gdy dziewczyna wróciła ze szkoły. -Val...-zaczęła z przerażeniem Clary -Tak, twój ojciec niedługo się o nas upomni.'' przeniesione z bloga: http://clary-jonatan-da.blogspot.com/