#16

666 35 12
                                    


*Mika*

Od tamtego dnia Yuu już o nic nie pyta. Cieszy mnie to, choć wiem, że to nie jest koniec i prędzej czy później do tego dojdzie. Nie wiem jak mu na to odpowiem, bo nie chcę by mnie znienawidził, ale co mam w tym przypadku zrobić? Oni się już nie znajdą, bo nie żyją. Wiem o tym tylko ja i niech tak zostanie, choć on nie da tamu spokoju, bo w końcu to Yuu. Yuichiro nigdy nie odpuszcza. Jak następnym razem zapyta, to nie będę unikał tematu, tylko powiem, bo w końcu jesteśmy razem... Prawda? W takim razie nie powinienem mieć przed nim tajemnic, a je mam, więc sam powinienem mu to powiedzieć, ale nie będę czekał aż on zacznie temat. Tak będzie najlepiej, bo... Nie chcę psuć tej relacji, która teraz między nami jest, w końcu przyznał się sam przed sobą, że mnie kocha i okazuje mi to naprawę czule, słodko.


Jesteśmy na szkolnej przerwie, ale nie razem. Yuu jest ze swoimi kolegami i czymś rozmawiają, a ja siedzę na ławce niedaleko i sprawdzam coś na telefonie. Muszę się upewnić co do pewnej rzeczy i chcę to zrobić, póki on tego nie widzi. Miałem rację, jest tak jak myślałem. Więc to prawda... Może mu teraz o tym powiem? Wiem, że szkoła to złe miejsce do takich rozmów, ale nie mogę już tak dłużej milczeć, bo to nigdy się nie skończy. Już nie chcę kłamać.

Wstałem z ławki i podszedłem do nich. Byli dość zajęci, widziałem, że rozmowa była naprawdę ważna, ale moja też. Stanąłem przy Yuu i spojrzałem na niego.

- Wiem, że jesteś zajęty, ale muszę z tobą poważnie pogadać. Teraz.

Omiótł mnie dziwnym spojrzeniem, bo nigdy nie byłem tak stanowczy, do tego nigdy nie mieszałem się w rozmowy między jego kolegami.

- A to nie może poczekać do końca lekcji?

- Nie, musi się odbyć teraz.

- Uuu... Czyżby idealny związek właśnie miał się rozpaść? Yuu, co nagrabiłeś, że już szykuje się jego koniec?

- Co...? Ja nic nie zrobiłem, zejdźcie ze mnie.

Przysłuchiwałem się tej głupiej i bezsensownej gadce.

- Yuu, proszę, to jest bardzo ważne. Zrozum to.

- No dobra, w porządku. Nie nalegałbyś tak, gdyby nie było to coś ważnego.

Odeszliśmy od nich i udaliśmy się w pusty zaułek korytarza, gdzie jest pusto i cicho. Oparłem się o ścianę i odetchnąłem głęboko.

- No słucham skarbie, o czym chciałeś pogadać?

Uśmiechnąłem się delikatnie. Nazywa mnie tak tylko kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Nawet przy rodzinie się wstydzi.

- O tym, co ci powiedziałem wtedy, że zabiłem ich.

- Czemu zaczynasz ten temat? Wiesz jak łatwo się wkurzam kiedy o tym mówisz? Nie chcę cię znowu uderzyć.

- Spokojnie. Teraz wiem, że mogę dostać, więc nie bój się, nie będę zły.

- Ty nie, ale ja na siebie tak. Więc wolę o tym nie mówić, a tym bardziej w szkole.

- Mam odwagę ci to teraz powiedzieć. Nie później, nie po szkole, teraz. Proszę, wysłuchaj mnie.

Patrzył na mnie z rezygnacja, widać było jak bardzo nie chciał tej rozmowy. Sam też wie, że ona będzie musiała się odbyć, więc niech będzie teraz.

- Proszę...

- No dobrze, niech ci będzie. Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.

Gdy dostałem tą zgodę, jakoś zabrakło mi pewności. Muszę wziąć się w garść i w końcu to powiedzieć.

- W pierw powiedz mi, czy nawet jak się tego dowiesz, to dalej będziesz mnie kochał?

- Co to za pytanie? Kochanie oczywiście, że tak. Nie zmieni tego to, że powiesz że naprawdę ich zabiłeś.

Tymi słowami mnie uspokoił i już byłem pewny, że mogę się czuć przy nim bezpiecznie.

- A więc ja... ich nie zabiłem, ale przyczyniłem się do ich śmierci.

- Jak to się przyczyniłeś?

- Proste, sam chciałem by zostali zabici.

Widzę ten szok na jego twarzy. Nie dziwię się, w końcu kto normalny chce zabicia własnych rodziców? No właśnie, normalny. Ja już dawno taki nie jestem i miałem swoje powody by się ich pozbyć.

- Słucham? Dobra, wiem że nie byli idealni, ale nie przesadzasz? W końcu...

- Co? Wychowali mnie? Dzięki nim jestem na świecie? Nie interesuje mnie to. Poza tym oni nigdy mnie nie widzieli, więc i tak nie odczuwam tego, że już ich nie ma.

- Ale Mika, co ty...? Nie poznaje cię.

- Tak, bo na początku to ty byłeś tym groźnym i niedostępnym, ale role się odwróciły, co?

Milczał. Był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem. Może faktycznie trochę przesadzam, w końcu tu nic nie jest jego winą, ale i tak nie mogę się uspokoić.

- Przepraszam... Poniosło mnie trochę, ale nie umiem inaczej. Oni naprawdę mnie nigdy nie widzieli. Wychowywały mnie nianie, które wiedziały o mnie więcej niż oni sami. Nigdy ich przy mnie nie było. Jak zaczynałem szkołę, jak zdawałem egzaminy. Na żadnych urodzinach, na niczym. Kiedy byłem chory lub coś mi się stało. Ich nigdy nie było.

- Nie wiedziałem, że aż tak pracę stawiali ponad ciebie...

- To teraz wiesz. Jak skończyłem dziesięć lat już nie miałem opiekunki, bo uznali, że już jej nie potrzebuję i od tamtego czasu ze wszystkim muszę radzić sobie sam, a jeszcze ten przyjazd do Japonii... Zmiana otoczenia, nauka języka i to niebezpieczne miasto. Wszystko cały czas znosiłem sam, ale już miałem tego dość.

- I co, wynająłeś kogoś, kto miał ich zabić, wywiózł ich ciała, bo nie interesowali się tobą?

- Tak i to nie byle kogo, a jednego z ludzi wiesz jakich.

- Ty sobie żartujesz, że naprawdę go wziąłeś?

- Nie. Zrobił to, ja mu odpowiednio zapłaciłem i to z wielkim uśmiechem.

- Mika, ale powiedz mi jedno, czy choć trochę tego żałowałeś? Albo myślałeś jak to będzie, kiedy to zrobisz?

- Tak i to setki razy, ale i tak moje życie się nie zmieni, nawet jak ich nie ma, bo i tak ich nigdy nie było.

Spuściłem głowę w dół, bo wiem że jest na mnie zły, widzę to po nim, ale nagle poczułem jak mnie przytula.

- Przy mnie już nigdy nie będziesz sam, kochanie. Wybaczę ci to wszystko, ale ty obiecaj, że już nigdy w nic nie wciągniesz się z tymi ludźmi i nie będziesz mi już kłamał.

- Nie będę i obiecuję. Dziękuję ci, Yuu że jesteś ze mną. Ty jako pierwszy mnie zaakceptowałeś. Kocham cię i chcę już zawsze z tobą być.

- I będziesz.

Mocno się w niego wtuliłem i cicho płakałem. Tylko on umie tak po prostu coś takiego zaakceptować. Cieszę się, że go mam.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam!!

No i jest ale powoli zbliżamy się do końca. Tak jeszcze cztery rozdziały i mamy zakończenie. I będzie szczęśliwe zakończenie nie ma śmierci. Nie planuje jej tu więc będzie dobrze. Dobra to na tyle ode mnie ja lecę pisać dalej ale nie to tego ff więc do zobaczenia nie długo Misie!!!

Nie mów NIE !! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz