Nick Fury usiadł na jednym z krzeseł wokół dużego, owalnego stołu. Sala konferencyjna T.A.R.C.Z.Y. W poprzedniej spędził tyle czasu. Z organizacją wiązało się tyle wspomnień, zarówno dobrych, jak i tych gorszych. Przede wszystkim dotyczących tego, co działo się na jego planecie, którą musiał chronić. Czuł, że to jego misja. Różnymi środkami próbował osiągnąć swój cel, nie zawsze etycznymi czy zgodnymi z jego własnymi zasadami. Na przykład teraz siedział przed nim jego stary druh – tak mógł go nazwać – próbując przekonać go do potencjalnego samobójstwa. Nick zdawał sobie z tego doskonale sprawę, lecz póki co nie znajdował innego, lepszego rozwiązania. Otworzył barierę, którą wytwarzać nauczył go właśnie Katell. Chciał, by brunet zobaczył jego intencje. To, że żałuje.
I owszem, Bastien od razu wyczuł, że może czytać w jego myślach. Czy zaskoczyło go takie posunięcie? Może. A może nie. Katell znał się na rasie ludzkiej, czy tego chciał, czy nie. Żyjąc na planecie Ziemia ponad dziesięć tysięcy lat, zdawał sobie sprawę, jak homo sapiens funkcjonują. Widział ich miliony, poznał dziesiątki tysięcy. Posiadał jednego rodzica, jednego przyjaciela i jedną kobietę. Nikt poza tym się dla niego nie liczył, jeśli chodziło o sferę emocjonalną. Choć czy taką posiadał? Posiadał. Niestety. Choć gdyby było inaczej, czy przejmowałby się zwykłą planetą? Możliwe. W końcu tak... wychował go ojciec.
- Pamiętasz, jak poznaliśmy się w Budapeszcie? – zaczął nagle dyrektor T.A.R.C.Z.Y.
- Pamiętam – odpowiedział po chwili Katell. – Pomagałeś cywilom.
- A ty pomogłeś mi. Gdyby nie ty, pewnie bym tutaj nie siedział. Na pewno wiesz, jak jestem ci wdzięczny, te x lat temu w Budapeszcie musiałeś z łatwością to wyczytać.
- Owszem. Tak, pamiętam to. Nie przestraszyłeś się mnie, ciężko o tym zapomnieć. – Jeden kącik ust mężczyzny powędrował do góry.
- Uświadom też sobie, że jeśli wtedy bym zginął, to zapewne teraz byłbyś gdzieś w Europie czy w Azji, albo jeszcze gdzie indziej, spełniając swoją misję, czyli zwalczałbyś pseudowampiry. Zapewne dzięki swoim działaniom uchroniłeś od niejednej katastrofy, która nie zmieściłaby się w głowie przeciętnego człowieka. I nadal możesz to robić. Owszem, twoje imię poznało kilka osób, ale jak wyjedziesz, zapomną. Stark będzie przeżywał to jakiś tydzień i wyleci mu to z pamięci. A ty będziesz robił to, co chcesz. I uszanuję to. Zrozumiem. Tyle że jeśli Kamienie Nieskończoności będą wracać, a tutaj pojawiać się coraz więcej bytów z innych planet, coraz groźniejszych, to nie wiem, czy pseudowampiry nie staną się najmniejszym problemem.
- Chyba sam do końca nie wiesz, czy próbujesz mnie przekonać do pomocy, czy mnie od niej odwieść. – Bastien oparł łokcie o stół, uważnie patrząc na Fury'ego.
- Chyba tak – odparł zdecydowanie Nick. – Bo zdaję sobie sprawę z ryzyka. Na szali postawimy wiele. A może nic. Zależy, jak potoczą się losy. Może stanie się tak, że robię z igły widły, a ty czujesz niepokój, ponieważ w Nowym Jorku dzieje się dużo złych rzeczy. Nie tylko ponadnaturalnych. Nie możemy zapominać, że w tym świecie to przede wszystkim człowiek zabija człowieka. Tyle że od tego są organy przyziemne. Policja, służby specjalne. My walczymy z tym, co przybywa z innych miejsc. Tak jak ty. Jesteśmy po tej samej stronie. I gdybyś ty wiedział na pewno, że nie chcesz mi pomóc, to by cię tu nie było. To zawsze działa w dwie strony.
Właśnie dlatego lubił Nicholasa. Był przenikliwy i zawsze strzelał w dziesiątkę. Katell sądził, że to dlatego ta organizacja jeszcze się nie rozpadła, chociaż kierował się tylko przemyśleniami. Dlatego pomógł mu na polu bitwy, bo wyczuł bojowego ducha, wyczuł kogoś, dla kogo ten świat był cenny i mógłby mu pomóc. A właśnie dlatego jeszcze nie zniknął. To był jego dom, mimo wszystko. I chyba mimo wszystko go kochał.
CZYTASZ
Avengers: Nicość
Fanfic"- Wampir? Czyli co, woda święcona i te sprawy? - zaczął od razu Stark, którego ta wiadomość natychmiast pobudziła i zapomniał na chwilę o swoich sercowych kłopotach. Musiał wiedzieć. - Krzyże, kołki? - To są bzdury - powiedział niemal rozba...