4

270 17 0
                                    

Dwa lata później

— Co u ciebie i Gustava?Claire była ciekawa jak sprawy się u nich trzymają. I czy w ogóle się trzymają. Ta dwójka, odkąd Love mdlała na jego widok w swoim własnym pokoju, zbliżyła się do siebie. Nie byle jak. Stali się najbliższymi przyjaciółmi.

— Jeśli mam być szczera to nie za kolorowo.. — odparła z cichym westchnięciem. — Gus nie ma dla mnie zupełnie czasu.. Kontakt nam się urywa, a gdy rozmawiamy on niespodziewanie rozłącza się.. Rozumiem, że kariera się kręci. Jego fani go potrzebują, ale ja również — pokręciła głową z dezaprobatą. Dłoń Claire znalazła się na dłoni Love. Właśnie w tamtym momencie dostały swoje kawy, które wcześniej zamówiły.

— A co u ciebie i Marcus'a? Minęły dwa lata odkąd jesteście razem.. Przyznam, że to okropnie dużo. Przynajmniej dla mnie — Love było odrobinkę przykro kiedy owa dwójka zaczęła się spotykać, gdyż przestali mieć dla niej czas. Jednakże humor poprawiał jej nie kto inny jak sam Åhr.

— Podobnie jak z tobą.. — spuściła wzrok. — Ale nieważne, padniesz z wrażenia gdy coś ci pokaże — Claire złapała Love za rękę i zaczęła biec w stronę wyjścia z kawiarnii. Brunetce mało co oczy nie wyszły z orbit kiedy jej przyjaciółka niespodziewanie chwyciła ją za nadgarstek. Można by powiedzieć, że troszkę ją to zabolało.

Widok na wszystko zasłoniła jej czerwona chusta, która znalazła się na jej oczach, a z tyłu była delikatnie zawiązana. Claire cały czas prowadziła ją, aby ta nie wpadła przy okazji na jakiś słup, bądź nie przewróciła się.

— Jesteś gotowa? — zapytała, ściskając delikatnie jej rękę tak, jakby sama się tym stresowała.

Love zaśmiała się krótko, ukazując przy tym szereg białych, prostych zębów.

— Na co mam być gotowa? Mam się bać? — mówiła, szeroko uśmiechając się. Cały czas trzymała się kurczowo dłoni Claire. To jakiś podstęp? A co jeśli właśnie idę prosto w ręce Marcus'a który zetnie mi głowę? Co jeśli wpadnę w jakiś dół i po prostu się zabije? Co jeśli to pułapka? Nie, to niemożliwe. Znam ich od przedszkola. Nigdy by czegoś takiego nie zrobili. Myśli dziewczyny wcale nie dodawały jej otuchy, jednakże w głębi serca wiedziała, że bardzo kocha swych przyjaciół, a oni ją z wzajemnością.

Właśnie w tamtym momencie chusta odsłoniła jej widok na wszystko. Znajdowali się w pobliskim parku gdzie to nie raz przychodziła z Gustavem. Uwielbiali to miejsce o każdej porze roku i naprawdę nigdy im się tam nie nudziło. Raz nawet zrobili tam piknik, który zakończył się deszczem, jednakże oni i tak wrócili z wesołym humorem do domu Love.

— Gustav! — krzyknęła, widząc dwudziestotrzyletniego chłopaka trzymającego sporego rozmiaru koszyk w dłoni. Wiedząc co za chwile nastąpi ostrożnie położył go na ławce obok. Claire zniknęła gdzieś za drzewami. Prawdopobnie chciała aby nacieszyli się sobą. Nigdy nie było wiadome kiedy Peep będzie musiał się zbierać. Lovely rzuciła się na niego z niemałą siłą rozpędu. Jej oczy zaszkliły się, a na twarz wkradł się szeroki, przepełniony szczęściem uśmiech.

— Cześć Lovely — oczy miał zamknięte, a jego dłoń wędrowała po jej plecach w ten sam sposób bawiąc się jej włosami. Nienawidziła gdy ktoś zwracał się do niej w zdrobnieniu. To jedynie Åhr miał do tego pełne prawo. Uwielbiała gdy tak ją nazywał. Co innego, gdy to słowo wypowiadane było z jego ust, a co innego, gdy na przykład z ust Marcus'a.

— Co ty tu robisz? — zapytała, ocierając jedną łzę. Chyba już ostatnią. Przynajmniej miała taką nadzieje. Nie mogła wiedzieć kiedy następne pojawią się. W końcu tyle emocji.. Wystarczyło jedno przepełnione nimi zdanie wypowiedziane przez Gustava, a ta zaczęłaby płakać jak dziecko w jego ramionach.

Naprawdę nie sądziła, że mogłaby kiedykolwiek zaprzyjaźnić się z kimś popularnym. Błąd. Ona się tego w ogóle nie spodziewała. Zaledwie dwa lata temu była gotowa na matury, na dalsze życie. Tak bardzo jej w nim namieszał jeden, przesłodki, przekochany osobnik. Co do matury poszła dziewczynie owocnie z czego jej rodzice byli bardzo dumni. Aktualnie uczęszcza na studia psychologiczne i zbiera na własne mieszkanie. Bardzo chciałaby mieć już własny kącik. Gustav nie raz proponował jej pożyczenie pieniędzy, jednak ta odmawiała. Nie miała zamiaru zapożyczać się. Nieważne czy u Gus'a, czy też w banku. Po prostu tego nie chciała.

— Stęskniłem się.. — obdarzył dziewczynę tym swoim przepięknym i charakterystycznym uśmiechem, jednak po chwili całkowicie spoważniał. Love zmarszczyła brwi nie wiedząc o co może mu chodzić. Spojrzała na niego lekko spod byka, a głowę przechyliła delikatnie w prawo.

— Coś się stało? — zapytała niepewnie, kiedy ten wgapiał się w nią jak w święty obrazek. Trochę się owego gestu przestraszyła, bo kompletnie nie wiedziała w jaki sposób ma to interpretować. — Gustav! Mów o co chodzi?! — krzyknęła, bo bała się, że za chwile rzuci się na nią i powyrywała włosy, a ją samą zje. Za dużo kryminałów, Love.

Nie widzieliśmy się tak długo.. — w jego oczach pojawiły się łzy. — Wyładniałaś.. Zmieniłaś się.. Nie masz pojęcia jak bardzo.. — mówił co chwile parskając śmiechem, a po jego policzkach spływały łzy jedna za drugą. W tym samym czasie zamiast patrzeć się jej w oczy, on swój wzrok kierował na włosy Love którymi aktualnie bawił się.

Love nie mówiąc już nic więcej ponownie przytuliła go. Nie chciała aby płakał z jej powodu. Nie chciała aby ktokolwiek inny płakał właśnie przez nią. Może dlatego, że źle się z tym czuje? Odsunęła się ostrożnie i na krótki dystans. Złapała jego dłoń w swoją drobną, spojrzała w oczy i złożyła pocałunek na jego nosku. Zawsze, gdy któreś z nich miało doła, wykonywali tę czynność. Chociaż czy Gustav faktycznie miał doła? Może był po prostu szczęśliwy, że jest tu z nią. Zdecydowanie to drugie. Mimo wszystko uśmiechnął się szeroko i zewnętrzną stroną dłoni otarł łzy.

— Chodźmy — rzekł spokojnie, po czym wyjął kocyk z koszyka i rozłożył go na trawie pod jednym z drzew. Teraz w parku było pięknie. Prawie na każdym drzewie kiełkujące kwiaty. Wyróżniało je tylko to, że jedne były białe, a drugie różowe. Niektóre już spadały, co dawało niesamowity efekt gdy tak siedzili. Powietrze było czyste, nieskazitelne. Dwójka najlepszych przyjaciół leżała obok siebie, wpatrując się w białe jak wata cukrowa chmurki. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z tego, co do siebie czują. Żadne z nich nie było wstanie określić jak bardzo chce drugiego.

— Chyba zbiera się na deszcz..

— Niemożliwe, jeszcze przed chwilą świeciło słońce — Gustav nadal patrzył w niebo, które nagle przybrało ciemny kolor. Chmurki stały się wręcz czarne, mrożące krew w żyłach i teraz przysłaniały ciepłe słońce. Gustav po chwili zorientował się o co tak naprawdę chodzi dziewczynie. Gdy pewnego razu tu przyszli zakończyło się tak samo. Uśmiechnął się cicho pod nosem, nadal nie patrząc na leżącą obok Love.

— Zbierajmy się.

opposites attract ┊ lil peep 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz