5

231 19 3
                                    

Gustav od bardzo dawna zdawał sobie sprawę z tego co czuje do Love. Poczuł to wraz z dniem koncertu. Przez nią zaczął uśmiechać się znacznie więcej. Przez nią zaczął postrzegać świat inaczej. Zrozumiał to jakiś czas temu. Nie dwa czy cztery dni temu, a prawie rok. Co dziwne nie miał odwagi i nie potrafił ułożyć odpowiednio słów aby jej o tym powiedzieć. Nienawidził siebie za to. Czuł się taki bezsilny.

Padało coraz to mocniej. Praktycznie nic nie było widać. Wszystko ukryło się za peleryną deszczu. Było zimno, a więc Gus oddał swoją bluzę Love. Troszczył się o nią bo bardzo ją kochał. Jeszcze nie wiedziała w jakimś sensie, ale on chyba już to czuł. Załapał.

— Lovely? — przystał niepewnie. Gustav stał jakieś pięć metrów od niej. Sam nie wiedział kiedy tak bardzo został w tyle. Chyba biedny zamyślił się. Trzeba było przejść przez pasy, żeby znalazł się obok niej. Może i uliczka nie była jakaś szeroka, ale jednak. Ta odkręciła się niepewnie i aż parsknęła cicho pod nosem widząc gdzie znajduje się jej przyjaciel. Przechyliła lekko głowę w prawo, a jej uśmiech poszerzył się. — Hm? — odparła w najbardziej uroczy sposób na świecie.

— Bo ja.. — szepnął, miał zamiar jej o wszystkim powiedzieć, ale nadal był co do tego wszystkiego niepewnie nastawiony. W końcu nie wiedział czy brunetka czuje do niego to samo. To go męczyło i nie dawało mu spać po nocach. Spojrzał w dół i powolnym, bardzo powolnym krokiem zaczął się do niej zbliżać. Przełknął głośno ślinę, a może nawet zrobił to kilka razy.

— Ja naprawdę od bardzo dawna.. — mówił, a zostało mu dosłownie pięć kroków do dziewczyny. Ta zdziwiona stała w miejscu. Założyła ręce na piersi. Było jej już dość chłodno, jednak w niczym jej to nie przeszkadzało, a bluza chłopaka dawała jej poczucie bezpieczeństwa i właśnie to ociepliło jej serduszko. Czuła się z nim bardzo dobrze.

— Cie lubie — i w tamtym momencie z nikąd pojawił się tir. Tir który zakończył wszystko. Na roześmianych oczach Lilian właśnie rozgrywała się walka o życie Gustava. W jednej chwili zaczęła płakać, a łzy łączyły się w całość z deszczem. Kierowca uciekł. Został tylko ledwo dyszący Gustav i biedna, rozstrzęsiona Love.

— Gustav! — po chwili stania w miejscu i cichego płakała ta pędem zaczęła biec w stronę nieprzytomnego chłopaka. Cała się trzęsła i już wcale nie z zimna. Przypominając sobie o tym, że chłopak praktycznie wyznał jej miłość łkała jeszcze bardziej i jeszcze głośniej. Peep nie ruszał się. Lovely była coraz bardziej zestresowana. Nie chciała go stracić. Za nic w świecie nie chciała aby najbliższy i najważniejszy mężczyzna w jej życiu umierał na jej oczach, jak i poza nimi. Nie miała pojęcia co ma z nim zrobić, chciała mu pomóc ale w jej głowie jakby nagle znikąd pojawiła się pustka.

Przyłożyła dwa palce do jego szyi. Chciała coś poczuć. Chciała wiedzieć czy on naprawdę nie żyje. Ta myśl nie potrafiła do niej dojść. Nie chciała wierzyć w to, że Gustav kiedykolwiek mógłby umrzeć. Zaczynała bolec ją głowa, jak i kręciło jej się w niej. Czuła, że jeszcze chwila i sama tam odleci. Po prostu zemdleje, ale nie mogła. Wiedziała, że wtedy nie byłoby ratunku dla Gusa. Kto by go wtedy uratował jak nie ona?

Jest! Jest puls!

— Głupku.. Ty żyjesz! — wrzasnęła i to wcale nie cicho. Dziewczyna momentalnie pocałowała chłopaka. Wiedziała, że może i było to nieodpowiednie bo dopiero co prawie nie zginął, poza tym był nieprzytomny. Nie miał jak odwzajemnić pocałunku. Mimo wszystko dziewczyna cieszyła się płacząc wtulona w jego klatkę piersiową. Natychmiast wezwała karetkę która pojawiła się dopiero dwadziescia minut później. Była tym oburzona, ale czy mogła cokolwiek zrobić? Najważniejsze z tego wszystkiego było to, że pojawili się. Że w ogóle zachciało im się ruszyć do poszkodowanego i ledwo dyszącego człowieka.

Dwie godziny później

Gustav

— Czy ja.. Nie żyje? — chłopak znajdował się w dziwnym miejscu. Była to pustynia. Ogromna, rozciągająca się na daleką odległość pustynia. — Co się stało? — mówił cały czas jakby do siebie. Po dosłownie sekundzie palce, środkowy i wskazujący znalazły się na jego ustach. — Lovely? Pocałowała mnie.. Uderzył mnie.. — zaczęła boleć go tragicznie głowa. Zamknął na chwile oczy. Nie miał pojęcia gdzie jest, ale próbował sobie teraz wszystko od a do z przypomnieć. Chciał wiedzieć co z nim jest. I w ogóle gdzie jest.

Na pustyni zaczęło robić się dość przerażająco. Wszędzie zaczął sypać piasek, a
chmury zrobiły się ciemne. Czyżby burze piaskowe? Tak. Ale dlaczego tam jest Love? Gustav spojrzał w tamtą stronę, a jedną z dłoni zasłaniał sobie twarz jakby w obawie, że piasek może wpaść mu w oczy. Lovely stała od niego jakieś sto metrów. Chciał iść, biec, a nawet się czołgać. Ta nawet nie drgnęła.

Love! — wrzeszczał, biegnąc coraz to szybciej, aż w końcu zapanowała ciemność. Jasna ciemność.

Narrator

Love znajdowała się przy łóżku szpitalnym trzymając chłopka za rękę. Bardzo cieszyła się, że jego matka pozwoliła mu tam posiedzieć.. Zostać choć na chwile. Lovely również kochała Gustava. I widząc jak niespokojnie zapada w coraz to głębszą śpiączkę, łamało jej się serce. Siedząc dosłownie obok ściskała coraz to bardziej jego dłoń która teraz znajdowała się przy jej ustach. Z oczu co chwile wypływały świeże łzy dlatego też zamykała je niespokojnie. Love nie miała jeszcze okazji poznać matki Gusa, więc było to również dla niej stresujące. Musiała jej o wszystkim przecież dokładnie opowiedzieć. Jak i policji. Trwają poszukiwania tego zwyrodnialca. Love, jak i cała reszta przyjaciół i rodziny Gusa jest bardzo poirytowana jego zachowaniem i mimo, że nie powinni wszyscy życzą temu komuś śmierci.

Wydawało się jakby chłopak wszystko słyszał i też taką miała nadzieje, jednak z każdym jego gwałtownym ruchem wiedziała, że śni o czymś przerażającym, a najgorsze było to, że nie miała pojęcia ile w tym koszmarnym śnie pozostanie. Najgorsze było to, że Love nie miała teraz jak uchronić go przed złem otaczającego ich świata. Czuła się cholernie bezradna.. Westchnęła cicho gdy ten ponownie przez sen zmarszczył brwi. Ucałowała go w czoło i gdy musiała już wychodzić ze szpitala, uśmiechnęła się niemrawo. Oczy miała opuchnięte od płaczu. Odprowadziła go wzrokiem idąc od tyłu i tylko wyszła. Wiedziała, że zobaczą się już jutro.

opposites attract ┊ lil peep 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz