Wielka Bitwa 2/3

38 9 1
                                    

Wszyscy na placu patrzyli na wiszący w powietrzu odrzutowiec. Kilka wgnieceń i trąceń wystarczyło, by kamuflarz się wyłączył, o czym seksowny syntezatorowy głosik nie omieszkał zaalarmować. Magneto przestał więc wyciągać ręce w kierunku pustki, z czym wyglądał dziwnie, a zaczął w kierunku wiszącego nieruchomo odrzutowca, z czym dalej wyglądał dziwnie. Trisha tymczasem mozolnie wspinała się do góry.
- Zgnieć ich - zaserwował Erykowi bezpłatną radę Victor.
- Tam też są naci bracia - zaprzeczył. - Co więcej, nie opętani. Co najwyżej głupi. Choć to raczej właśnie głupota jest groźniejsza.

Tylnia klapa uchyliła się, do środka wpadło zimne powietrze.
- Czy teraz mogę się nimi zająć? - Spytał retorycznie Lightning.
- Najpierw pomóż jej - zarządał Logan wskazując mu palcem Trishę. - Potem rób co chcesz.
- Korzystna oferta - uśmiechnął się. - Patrz i podziwiaj.
Błyskawica zapłonął momentalnie cały i skoczył z radosnym okrzykiem wolności w dół. Poleciał półkolem po okolicy zostawiając za sobą ognistą poświatę, tak by każdy napewno go zobaczył. Gdy już miał pewność, że wszystkie oczy zwrócone są na niego, zbliżył się do skarpy, przyspieszył i w locie złapał Trishę ognistą ręką za kołnierz. Potem użył więcej mocy by wznieść ich oboje, z nóg buchnęły płomienie. Wzbili się w górę, potem Lightning poleciał nad szerokim mostem, zniżył się odpowiednio, i, będąc nad nim, zrzucił miotającą się i chcącą chlasnąć go pazurem dziewczynę na beton, samemu lecąc dalej.
- Interesujący osobnik - rzucił ktoś z grupy Magneta.
- Będziesz miał okazję lepiej go poznać. Leci tu.
Wszyscy patrzyli uważnie na zbliżającego się łagodnie mutanta. Ten wylądował zgrabnie kilkanaście metrów przed Erykiem jedną ręką kontrolującym dalej odrzutowiec, a drugą mając gotową do ataku.
- Całkiem ła...
- Morda staruchu - Lightning przerwał mu natychmiast. Podchodził powoli i uważnie, a ogień pokrywający jego ciało rozchodził się i znikał dumnie. - Mam bardzo zły humor i nie zamierzam słuchać twoich słów. Daruj sobie tłumaczenie kim jesteś i proponowanie mi czegokolwiek. Chcę wiedzieć tylko jedno: Gdzie jest Stryker? Daje ci jedno zdanie odpowiedzi, lepiej żebyś zawarł w nim to, co chcę usłyszeć.
- Nie lubię, gdy mi się przerywa - rzekł z pobłażliwą ignorancją Eryk. - Ale widzę że ciężko może być ostudzić twój zapał.
- Tam - kiwnął po krótkiej chwili wolną ręką na wywróconą ciężarówkę.
Nie czekając na nic więcej, blondyn zwrócił się w stronę lężacej daleko ciężarówki i ruszył pewnie w jej stronę. Nie uszedł daleko. Po kilkunastu pewnych, szybkich i nienawistnyh krokach, na drodze stanął mu Riptide. Poprawił garnitur, krawat, poruszał rękoma, by sprawdzić czy koszula nie jest zbyt ciasno zapięta.
- Raz już to przerabialiśmy, ogniku. Ochłoń lepiej, dalej nie pójdziesz.
- Nie?
- Chciałeś tylko wiedzieć gdzie on jest - odezwał się zza jego pleców Magneto, wciąż kontrolując samolot. - O zabijaniu nie było mowy.
- Zejdźcie mi z drogi, albo sami zginiecie chroniąc tego człowieka.
- Ależ kto mówi o człowieku? W środku jest trzynastu mutantów. Ciężarówka miała niemiły wypadek, mogą potrzebować pomocy. Słowem, pohamuj żądzę śmierci, póki ich nie zabierzemy.

*

- To się źle skończy - zmrużył oczy Havok.
- Blink, zabierz mnie na most - Logan podbiegł do otwartej klapy. Dziewczyna zrobiła to samo. Jeden portal cisnęła obok, drugi poleciał hen daleko, i zatrzymał się dopiero nad mostem. Logan bez słowa pożegnania wskoczył do niego i wypadł kilka metrów obok wstającej Trishy. Upadł boleśnie na beton i, choć miał taki zamiar, to zamiast powiedzieć "Trisha, kochanie", łupnął wygiętą kostką o beton i zaklął:
- Kurwa.
Nie to ją rozłościło.

*

- Teraz my, otwieraj portal Blink.
Dziewczyna pospiesznie rzuciła portal obok, wyjrzała zza przez klapę, patrząc gdzie rzucić drugi.
- A ja? - spytał wstający John.
- Ty zostajesz. Nie ufam ci.
- Nie dziwię się, jesteś w końcu mutantem, ale ja nie pracuję już dla Strykera. Nie mam powodu, by was zabić.
- Takim jak ty nie potrzebny jest powód. Nie wmówisz mi, że to co robisz jest ci obojętne. Zabijasz bo to lubisz, no, nie chciałbyś nas stąd wypchnąć, popatrzeć jak spadamy w tę mgłę?
John zaśmiał się lekko spod bandaży.
- Ha, pewnie, że bym chciał - powiedział i z dziecinną łatwością rozerwał plączące go liny, rozkładając ręce i demonstrując szeroką sylwetkę.

X-Men: Preludium [Zakończone, Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz